Polskie ciężary, przynajmniej jeśli chodzi o rywalizację seniorów, szorują po dnie. Męskie niemal przestały istnieć w rywalizacji międzynarodowej. U kobiet sytuacja wygląda nieco lepiej. Weronika Zielińska została w tym roku mistrzynią Europy. Po srebro w tej imprezie sięgnęła Oliwia Drzazga, a po brąz Wiktoria Wołk. W igrzyskach olimpijskich Polska była reprezentowana tylko przez Zielińską. Tyle że w Paryżu nie zaliczyła ona żadnego ciężaru. MKOl nie chciał dać Polakowi medalu w Paryżu? "Dostałem taką informację" Nikt nie chciał z nim pracować. Trener kadry Antoni Czerniak został odwołany, ale... zgłosił się do konkursu Być może wpływ na to, co wydarzyło się w igrzyskach, miało wielomiesięczne zamieszanie wokół jej osoby. Przecież pod koniec ubiegłego roku Zielińska została wyrzucona z kadry przez trenera Antoniego Czerniaka. Zdaniem trenera nie czyniła postępów. Prawda była jednak zupełnie inna, bo sztangistka co rusz biła rekordy życiowe i tym samym rekordy Polski. Problemem było to, że postanowiła trenować pod okiem Pauliny Szyszki. Nie chciała mieć nic wspólnego z trenerem kadry. Zresztą nie ona jedna. Szyszka, która jest pracownikiem naukowym, doprowadziła do sukcesów Zielińską i z nią pojechała na igrzyska olimpijskie. Po igrzyskach w Paryżu obradował Zarząd PZPC, który 19 sierpnia podjął uchwałę o ogłoszeniu konkursu na trenera kadry kobiet. Wcześniej Rada Trenerów w PZPC zawnioskowała o odwołanie Antoniego Czerniaka. Tym sposobem trener kadry seniorek będzie pełnił swoje obowiązki tylko do końca października. Konkurs został zaplanowany na 10 października. Zgłosiły się do niego trzy osoby. I teraz ciekawostka: swoją ofertę złożył Czerniak, z którym przecież mało kto chce pracować i który omal nie pozbawił Zielińskiej szansy wyjazdu na igrzyska. To trener, który został odsunięty od pracy z kobietami przez poprzedni zarząd. I może w tym miejscu nie wnikajmy dlaczego. Poza nim swoją kandydaturę złożyli jeszcze Szyszka i Waldemar Ostapski. Ten ostatni prowadził kadrę kobiet przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio. Zadaniem komisji konkursowej było wytypować kandydata, o którego przyszłości zdecyduje zarząd PZPC. Tymczasem - jak czytamy w komunikacie na stronie związku - "Komisja Konkursowa (...) nie podjęła decyzji i nie dokonała wyboru Trenera Kadry Seniorek i U23 Kobiet. Tym samym konkurs nie został rozstrzygnięty!" "Duża część środowiska jest oburzona tym, co się stało" Wszystkiemu przyglądała się Angelika Głowienka, dyrektorka Departamentu Sportu Wyczynowego Ministerstwa Sportu i Turystyki. I podobno ministerstwo, nie umniejszając zasług trenera Czerniaka, liczyło właśnie na zmiany. Ze środowiska płyną informacje, że komisja miała wybór pomiędzy dwiema kandydaturami, bowiem ta złożona przez trenera Ostapskiego miała nie spełniać wymogów formalnych. W tej sytuacji odbyło się głosowanie. Trener Czerniak miał nie otrzymać żadnego głosu. Część komisji miała się wstrzymać od głosu, a część byłą przeciw. Z kolei za Szyszką dwa głosy były na tak, ale dwa były przeciwne, a jedna osoba wstrzymała się od głosu. W jej przypadku wynik brzmiał zatem 2:2. Ciekawostką jest fakt, że komisja nie zażyczyła sobie obecność trenerów, których przyjazd w ostatniej chwili odwołali. O wyborze kandydata na trenera miała decydować oferta otrzymana na piśmie. - Trochę tak, jakbyśmy w konkursach piękności, wybierali miss na podstawie zdjęć. Była też kolejna dziwna sytuacja, bo głosowanie było jawne, choć zazwyczaj wybory personalne są tajne - mówił w rozmowie z Interia Sport Robert Dołęga, były sztangista i były trener męskiej kadry, który zasiada w Radzie Trenerów. - Duża część naszego środowiska jest oburzona tym, co się stało. Czy po takiej farsie inni trenerzy będą chcieli stawać do takich konkursów? Nie ukrywam, że byliśmy zdziwieni tym, że aż troje kandydatów stanęło do tego konkursu. Czekamy teraz na dalszy rozwój sytuacji. Zobaczymy, czy zarząd ogłosi nowy konkurs, czy być może po rozmowie z kandydatami, sam wybierze trenera - dodał. Głos na temat tego, co się dzieje wokół trenera kadry kobiet, zabrała także Marieta Gotfryd. To olimpijka i medalistka mistrzostw świata i Europy, która wciąż działa w środowisku sztangistów. "Brak chęci zmiany, brak spojrzenia dalej i szerzej niż czubek własnego nosa. Brak jasnych merytorycznych kryteriów. Liczy się sympatia i chęć władzy. Nie liczy się dobro zawodników, a to przecież dzięki nam istnieją związki, istnieją władze związku, istnieją zarządu związków. Polskie ciężary upadają, a komisja konkursowa na podstawie chyba swojego widzimisię nie rozstrzyga konkursu bez podania konkretnego powodu, kryteriów, niczego tak w zasadzie. Uważam, że w obecnej sytuacji polskich ciężarów podanie informacji, że konkurs nie został rozstrzygnięty bez podania powodu, jest brakiem szacunku dla wszystkich zainteresowanych i chcących dobrze dla polskich ciężarów" - napisała Weronika Zielińska, jedyna polska olimpijka w tej dyscyplinie sportu w Paryżu i aktualna mistrzyni Europy, na swoim profilu w mediach społecznościowych. Kadra bez trenera, a zaraz mistrzostwa świata i wybory władz. "Jak zaczęliście, tak skończycie? Na 19 grudnia tego roku w Polskim Związku Podnoszenia Ciężarów zaplanowano wybory nowych władz. I podobno padały argumenty, by trenera kadry kobiet wybrał już nowy zarząd. Tyle że do tego czasu ta reprezentacja zostałaby bez trenera, a przecież na początku grudnia w Bahrajnie odbędą się mistrzostwa świata. "Może tak jak w 2021 roku po objęciu rządów obecnej władzy w PZPC żadna reprezentantka ani reprezentant nie pojedzie na mistrzostwa świata seniorów? Jak zaczęliście władzę, tak ją skończycie?" - pytała retorycznie Zielińska w swoim wpisie w mediach społecznościowych. - Jeżeli nie uda się możliwie szybko powołać nowego trenera kadry kobiet, to uważam, że do mistrzostw świata nasze panie powinny się przygotowywać pod skrzydłami trenera męskiej kadry - powiedział nam Mariusz Jędra, były znakomity sztangista i były prezes PZPC. To on w 2020 roku - po wielu skargach zawodniczek - odwołał trenera Czerniaka z funkcji trenera kadry. - Było nawet pismo z ministerstwa sportu, które nie chciało finansować tego pana. To on rozwalił kobiece ciężary - przyznał były sternik związku. Szkoda jednak marnować czasu. W polskich ciężarach trzeba zabrać się do solidnej pracy już teraz. - Nowy trener miałby czas, by się wdrożyć i mógłby już zacząć tworzyć piramidę szkolenia. Mógłby też już przygotować kilka zawodniczek do mistrzostw świata. Teraz jesteśmy jednak w sytuacji, że od 1 listopada kadra kobiet pozostanie bez trenera i ten czas nam ucieknie - zauważył Dołęga. - Jeśli nowo wybrany trener by się nie sprawdził, to przecież nowy zarząd mógłby dokonać jego zmiany. Dlatego ten argument jest, że są wybory za dwa miesiące, jest dla mnie bezpodstawny - dodał.