Problem nie jest nowy, bo już w marcu pojawiły się na płocie okalającym obiekt tablice informujące o zakazie korzystania z bieżni. Teraz zrobiło się o sprawie głośno, zakończył się czas kwarantanny spowodowanej pandemią, zbliżają się mistrzostwa Polski w lekkiej atletyce i wrocławscy sportowcy zostali bez bazy. AWF zamknęła stadion z uwagi na jego stan, a głównym problemem jest bieżnia. W rozmowie rzecznik wrocławskiej AWF powiedział, że wprowadzenie zakazu wchodzenia na obiekt to dla uczelni była bardzo trudna decyzja, która podjęta została na podstawie konkretnych argumentów jak opinia Komisji OiU PZLA i opinii Biura Prawnego. O takiej możliwość uczelnia wcześniej informowała zainteresowane podmioty, które korzystały z obiektu, i takie, które potencjalnie mogły pomóc w współfinansowaniu kosztownego remontu. - Uczelnia ponosi odpowiedzialność za obiekt i nie może dopuścić do jego użytkowania, jeżeli jest on uszkodzony i korzystanie z niego grozi wypadkiem. To nie jest tak, że robimy to wbrew komukolwiek. Cały czas czynimy starania, aby rozwiązać problem. Rozumiemy rozgoryczenie zawodników i trenerów, ale decyzja została podjęta po dwukrotnej kontroli Komisji Polskiego Związku Lekkiej Atletyki oraz opinii Biura Prawnego i musieliśmy się do nich dostosować - dodał. Sytuacja być może chociaż częściowo się zmieni na lepsze jeszcze w tym tygodniu, bo uczelnia chce, aby chociaż częściowo obiekt został udostępniony. - Jesteśmy w stałym kontakcie ze związkiem lekkiej atletyki i będziemy chcieli, aby była możliwość korzystania z obiektu przez sportowców konkurencji technicznych. Zastanawiamy się, czy może zostać dopuszczony na przykład jeden, albo dwa tory bieżni, ale trudno mi to sobie wyobrazić, mając na uwadze komfort i zdrowie osób trenujących. Szukamy różnych rozwiązań, które przede wszystkim będą bezpieczne dla korzystających zawodników. Nie chcemy zawodnikom odbierać możliwości korzystania z obiektu, ale nie chcemy, mając świadomość, że obiekt stwarza zagrożenie dla ćwiczących, aby ktokolwiek nabawił się tam kontuzji z powodu złej nawierzchni - stwierdził Cichy. Szybki remont obiektu jest wykluczony, ponieważ należy gruntownie wymienić podłoże pod warstwą tartanu. To olbrzymi wydatek nawet dla miasta Wrocław, czy samorządu województwa dolnośląskiego, a tym bardziej dla jednej z mniejszych wrocławskich uczelni, która jest jego właścicielem. AWF Wrocław nie prowadzi na tym obiekcie zajęć dydaktycznych, ale z uwagi na swoje potrzeby i oczekiwania zawodników trenujących stara się przygotowywać mały, kameralny stadion lekkoatletyczny przy ulicy Witelona naprzeciwko Ogrodu Japońskiego. Na tym stadionie mogłyby być również rozgrywane zawody lekkoatletyczne dzieci i młodzieży. - Bieżnia nowego stadionu będzie miała 333 metry, ale łuki będą pełnowymiarowe i będzie można na nim normalnie trenować. Nie mogliśmy wybudować większego obiektu, bo teren przylega do parku i nie było więcej miejsca. AWF nie odwraca się od lekkiej atletyki. Nowy obiekt będzie nas kosztował siedem milionów, a wymiana samej bieżni wraz z podłożem na starym obiekcie to koszt około 15 milionów. Mieliśmy nadzieję, że uda się oddać nowy obiekt, zanim stary zostanie zupełnie zamknięty, ale tak się niestety nie stało - przyznał rzecznik AWF-u. I to jest kolejny powód. Stary obiekt leży na terenie przy historycznym Stadionie Olimpijskim. Jego ewentualny remont i przebudowa musi być konsultowana m.in. z konserwatorem zabytków. Wstępny koszt remontu całego obiektu to około 40 mln złotych. - Jest to olbrzymia kwota i być może za takie pieniądze można byłoby wybudować zupełnie nowy stadion. Ale zdajemy sobie sprawę jak historycznie i mentalnie stadion lekkoatletyczny w kompleksie Stadionu Olimpijskiego, wpisuje się w życie wrocławskich sportowców. Bez środków z zewnątrz uczelnia nie udźwignie tego przedsięwzięcia. Wydaje mi się, że jest dobra wola i wrócimy do rozmów o remoncie tego pożądanego obiektu. To nie będzie za rok, albo dwa i nie będzie to łatwe, ale wierzę, że stadion zostanie wyremontowany - powiedział Cichy. Na razie uczelnia szuka rozwiązań pośrednich, bo na tę chwilę, jak mówią przedstawiciele uczelni, innego wyjścia nie ma. - I nie jest tak, jak niektórzy mówią, że straszymy policją osoby, które chcą korzystać ze stadionu. Po prostu albo nasz pracownik, albo pracownik ochrony informuje o braku możliwości korzystania z obiektu. Powtarzam, nie jesteśmy przeciwko lekkiej atletyce, ale nie mamy wyjścia, bo jesteśmy odpowiedzialni za to, co się dzieje na stadionie - podsumował Cichy. Na razie wrocławscy lekkoatleci muszą korzystać z obiektów w pobliskich Siechnicach, albo Oleśnicy. Autor: Mariusz Wiśniewski