- Występ w mistrzostwach kontynentu był dla nas wielką niewiadomą, ponieważ obiekt naturalny w Nowouralsku jest bardzo wąski i kręty. Poza tym jeszcze podczas treningów w austriackim Umhausen postanowiliśmy, że do Rosji zabierzemy sprzęt, z którego korzystaliśmy w poprzednim sezonie oraz dwie pary nakładek - powiedział Waniczek, który z Laszczakiem (Jastrząb Szczyrk) w 2012 roku ani razu nie uplasował się na podium Pucharu Świata; najlepsze miejsce - czwarte we włoskim Olang. - W trakcie jednego ze sprawdzianów przed zawodami z szybszej nakładki zaczął odchodzić plastik. Start na tej płozie był bardzo ryzykowny. Dodatkowym problemem, na jaki napotkaliśmy, było odpowiednie naostrzenie kantów na lodzie w Rosji. Do końca nie byliśmy pewni, czy będą odpowiednie. Ten sam kłopot mieli broniący tytułu Włosi Patrick Pigneter i Florian Clara, którzy ze względów sprzętowych już po pierwszym ślizgu zrezygnowali z walki - dodał. W tym sezonie Laszczak i Waniczek trzy razy plasowali się na piątej pozycji w imprezach PŚ. Na tej samej lokacie zakończyli udział w ME. - Jakoś ciągnie nas na piąte miejsce, ale zdecydowanie bardziej wolelibyśmy podium. Tor w Nowouralsku rządzi się jedną regułą - nie wolno popełnić choćby najmniejszego błędu. Niestety, to się nie udało - zakończył Waniczek, czterokrotny brązowy medalista mistrzostw świata (każdy sukces z Laszczakiem). Na własnym torze w ME triumfowali Rosjanie Paweł Porszniew i Iwan Łazariew.