Pod koniec lipca Ołha Charłan stanęła na starcie 1/32 finału turnieju szablistek. Jej przeciwniczką była reprezentantka Rosji Anna Smirnowa. Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania w mediach pojawiły się głosy, że między zawodniczkami może dojść do zgrzytów. Dzień przed szpadzista Igor Rejzlin zrezygnował z walki z Wadimem Anochinem na mistrzostwach świata. Ukrainiec deklarował, że nie wyjdzie na planszę i słowa dotrzymał. Z kolei jego "koleżanka po fachu" zawalczyła ze Smirnową, jednak później mało kto mówił o samej rywalizacji, bowiem zwyciężczyni odmówiła podania ręki Rosjance. Wyszła za to z propozycją dotknięcia się końcami broni, tak jak miało to miejsce w czasach pandemii. Smirnowa nie zamierzała akceptować tych warunków i pozostała sama na planszy. W pewnym momencie organizatorzy ruszyli z pomocą i podali jej krzesło. Kolejne spędziła w pozycji siedzącej. Ukrainka ostatecznie została zdyskwalifikowana. Nie były to jednak dobre wieści dla Rosjanki, bowiem Charłan po prostu nie przystąpiła do kolejnej rundy, a z awansu cieszyła się Bułgarka, która nawet nie musiała wychodzić na planszę. Kolejne upokorzenie dla Isinbajewej. Tym razem posunęli się za daleko. "Rosja nie lubi zdrady" Ukrainka zabrała głos w mediach po aferze na mistrzostwach świata. Poruszające słowa Sprawą zawodniczek zajął się Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Charłan otrzymała "dodatkowe miejsce" na igrzyska olimpijskie w Paryżu, które odbędą się w przyszłym roku. Do Ukrainki zwrócił się nawet przewodniczący MKOI i były szermierz Thomas Bach. "Robimy ten wyjątek dlatego, że trwające procedury w żadnym wypadku nie zrekompensują punktów kwalifikacyjnych, które straciłaś z powodu dyskwalifikacji" - zakomunikował działacz. Po tej aferze Ukrainka wyznała, że nie czuła się bezpiecznie. Mało tego, została zaatakowana przez sympatyków Rosjanki. W rozmowie z ukraińskim portalem "Trybuna" opowiedziała o tym, z czym musiała się mierzyć w ostatnich tygodniach. Hakerzy próbowali dostać się do jej kont w mediach społecznościowych. Śmierć po 103 dniach od brązowego medalu. Olimpijczyk miał zaledwie 22 lata