Karina Kozłowska to utalentowana łuczniczka z Białorusi. W ostatnich igrzyskach olimpijskich w Tokio wraz z koleżankami z kadry zajęła czwarte miejsce w rywalizacji drużynowej. To był najlepszy występ łuczniczek w historii Białorusi. Kozłowska była w 2019 r. wicemistrzynią igrzysk europejskich, jakie odbywały się w jej rodzinnym mieście - Mińsku, w rywalizacji drużynowej. 22-latka wygrywała indywidualnie zawody Grand Prix Europy. W lipcu 2019 r. zajmowała 21. miejsce w światowym rankingu. Genialne wideo z występu łuczniczki bez rąk. Świat zachwycony. Jak ona to robi? Do Polski uciekła przed represjami W swoim kraju brała udział w licznych protestach. Najpierw wyszła na ulicę po wynikach wyborów prezydenckich, a potem wtedy, kiedy Rosja napadła na Ukrainę. Od tego momentu, choć nie trafiła do więzienia, to doświadczała ciągłych represji. W kwietniu 2022 roku zdecydowała się na ucieczkę do Polski. W naszym kraju znalazła wolność i spokój. Już nikt jej nie dyktował, jak ma się ubierać. Jej dziadkowie byli Polakami, dlatego myślała, że niebawem otrzyma nasze obywatelstwo. Na to jednak wciąż czeka. Miała być ważnym elementem polskiej kadry. O to, by niczego jej nie brakowało, zadbał klub LKS Łucznik Żywiec z prezesem Janem Lachem na czele. W Polsce zaaklimatyzowała się znakomicie. Ledwie trzy miesiące po przyjeździe do naszego kraju została w Krakowie młodzieżową mistrzynią Polski. W eliminacjach ustanowiła rekord Polski w tej kategorii wiekowej, strzelając 666 pkt. W mistrzostwach kraju w Dobrczu była dziewiąta, choć zdecydowanie wygrała eliminacje. W pojedynkach w fazie pucharowej uległa jednak późniejszej triumfatorce 18-letniej Joannie Bargiel. Zdecydowanie też wygrała klasyfikację generalną Pucharu Polski. W tym roku po raz pierwszy wystąpiła w polskiej reprezentacji. Kozłowska wystartowała w zawodach Pucharu Świata w Antalyi. Tam nie poszło jej jednak najlepiej. Zajęła 65. miejsce indywidualnie. W drużynie była 17. Później razem z koleżankami z kadry - Natalią Leśniak i Magdaleną Śmiałkowską - wygrała zawody Veronica's Cup w słoweńskim Kamniku. Indywidualnie w tych zawodach była dziewiąta. Zawodniczka bardzo przeżywała to, że mogła wystąpić w biało-czerwonych barwach. W Grand Prix Europy w Umag Polki - z 23-latką w składzie - zajęły trzecie miejsce. Kozłowska wystąpiła w mistrzostwach świata. Razem z koleżankami zajęła 17. miejsce w rywalizacji drużynowej. Indywidualnie była 57. W tym roku obroniła też tytuł młodzieżowej mistrzyni Polski. Nagłe zawieszenie kariery. Przejmujący i tajemniczy wpis Mimo że ten rok nie był dla niej łaskawy w sporcie, to jednak wciąż wszyscy liczyli na to - włącznie z samą zawodniczką - że Kozłowska w końcu się przełamie. Okazało się jednak, że problemy zaczęły się pojawiać już wiele miesięcy temu. Ich efektem był wpis z 5 października tego roku na Instagramie. 23-latka ogłosiła, że zawiesza karierę. Pod tym wpisem pojawił się komentarz Krystyny Cimanowskiej, która reprezentowała Polskę w ostatnich lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Budapeszcie. Napisała ona: "Ja też to wszystko przeżywałam i pierwszy rok wydawał się, że to koniec i już nie mogłam, ale potem praca z psychologiem i otoczeniem pomogła mi wrócić znacznie silniejsza! Nie poddawaj się, jesteś silna. Wierzę w Ciebie. Wszystko będzie dobrze, dasz radę. Wspieram Cię". Karina Kozłowska przerwała milczenie. "W Polsce jestem nikim" - usłyszała Przez ponad miesiąc łuczniczka nie chciała nic mówić na ten temat, a ten był naprawdę interesujący, bo miesiąc po tym, jak zawiesiła sportową karierę, znalazło się w miejsce dla niej w kadrze Polski na pierwsze półrocze. Okazało się, że Polski Związek Łuczniczy, a także trener kadry Piotr Piątek, wciąż w nią wierzą. Łuczniczka od razu dodała też, że trener Jan Lach zrobił dla niej wiele dobrych rzeczy, kiedy uciekła z Białorusi. Pomógł jej bardzo w sprawach urzędowych. Do tego zatrudnił w klubie i wynajął mieszkanie dla niej. Potem do Kozłowskiej dołączyła jeszcze jej mama i siostra. - Nie mogę mówić o nim, że jest złym człowiekiem, bo bardzo mi pomógł, ale niestety myślimy nieco inaczej - przyznała 23-latka. Zapytana o to, co dalej z jej łuczniczą karierą, bo przecież znalazła się w polskiej kadrze na pierwsze półrocze, odparła: - Jeszcze nie wiem. Mam nadzieję, że wrócę, ale nie wiem kiedy. Trudno jest wyobrazić sobie życie bez łucznictwa. Nawet myślałam o tym, by wyjechać z Żywca. Chciałam zaszczepić pasję do tego sportu u ludzi w Warszawie. Na razie po Kozłowskiej widać, że jest mocno zmęczona całą sytuacją i problemami, jakie nawarstwiły się w ostatnich kilkunastu miesiącach. Sama jest w stałym kontakcie z psychologiem. Raz w tygodniu ma z nim rozmowy. I one - jak twierdzi Kozłowska - pomagają. Pomoc obiecał też trener kadry Polski. - Chciałabym zmienić otoczenie i klub. Z trenerem Lachem nie wiedzę już możliwości współpracy - zdradziła Kozłowska. Sprawa trafiła do sądu Łuczniczka miała w klubie z Żywca umowę o pracę. Złożyła jednak wypowiedzenie, ale - jak przyznała zawodniczka - prezes Lach nie wyraził zgody na rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. - Teraz sprawa trafiła do sądu. Nie wiem, jak to będzie dalej wyglądało - powiedziała 23-latka, która rozpoczęła pracę w jednej z żywieckich kawiarni, w której pracuje razem ze swoją mamą. W Żywcu Kozłowska początkowo trenowała z Choi Wonjongiem z Korei Południowej. Była zadowolona ze współpracy z nim. Zmieniła trochę technikę strzelecką i zaczęła znowu osiągać dobre wyniki. Niestety szkoleniowiec został zwolniony i rozpoczęła zajęcia pod okiem trenera Lacha. Jak sama przyznała, od wiosny wszystko zaczęło się psuć. O komentarz do sprawy poprosiliśmy trenera Lacha, ale ten mnie chciał rozmawiać przez telefon. Przyznał, że będzie rozmawiał, ale tylko na miejscu w Żywcu, bo - jak powiedział - nie używa maila, ani nie odpisuje na SMS-y. Najwyraźniej coś się zmieniło w ostatnim czasie, bo w 2022 roku, rozmawiałem z prezesem telefonicznie i wówczas nie było problemu. Afera w polskim łucznictwie. Prokuratura bada oskarżenia o gwałt