Robert Karaś już po raz drugi w ostatnim czasie ma problem z dopingiem. Latem ubiegłego roku organizatorzy zawodów w Brazylii wykryli w jego organizmie niedozwolone substancje. Polak pobił wówczas w Ameryce Południowej rekord świata w 10-krotnym Ironmanie. Dystans pokonał w 164 godziny, 14 minut i 2 sekundy. Polski triathlonista w obszernym oświadczeniu tłumaczył, jak - jego zdaniem - w jego organizmie mogły pojawić się problematyczne substancje. - W całej mojej karierze zawsze byłem czysty, co potwierdzały wyniki wielu badań antydopingowych, jakie przechodziłem po każdym z dotychczasowych startów w Pucharze Świata. Przeanalizowałem całą sytuację z moim sztabem oraz lekarzami sportowymi. W styczniu leczyłem złamania ręki, żeber oraz stopy. Wtedy zostały mi podane leki, które zawierały w swoim składzie substancje znajdujące się na liście WADA. Zostałem wielokrotnie zapewniony, że przyjęcie tych leków nie będzie miało żadnego wpływu na przygotowania ani na sam występ w Brazylii - wskazywał. Robert Karaś drugi raz wpadł na dopingu Później rekordzista świata zaprzeczył jednak swoim słowom i zdradził, że był świadomy tego, że przyjmuje doping, jednak nie zagłębiał się w sprawę. Co więcej, winę zrzucał na władze POLADA, narzekając również na swoich sponsorów. Na niewiele się to jednak zdało. IUTA - ultratriathlonowa federacja organizująca zawody w Brazylii - w lutym 2024 roku wydała werdykt w sprawie Karasia. Polak został ukarany dwuletnią dyskwalifikacją, a jego rekord usunięto ze statystyk. 35-latkowi nie przeszkodziło to jednak w starcie w Stanach Zjednoczonych. Tamtejsze zawody organizuje bowiem inna federacja, w ramach której Karaś nie jest zawieszony. Tym razem był to 5-krotny Ironman, a Polak znów pobił rekord świata, przekraczając metę po 60 godzinach, 21 minutach i 24 sekundach. Na tym jednak koniec pozytywnych informacji. Po raz kolejny u zawodnika wykryto bowiem doping. Sam zainteresowany poinformował o tym w swoich mediach społecznościowych: Robert Karaś tym razem może ponieść poważniejsze konsekwencje Tym razem wszystko wskazuje na to, że Karaś poniesie poważniejsze konsekwencje. USADA jest bowiem sygnatariuszem Światowego Kodesku Antydopingowego. Co to oznacza dla zawodnika? To w rozmowie z Interią wyjaśnia Michał Rynkowski, szef Polskiej Agencji Antydopingowej. - Zawodnikowi grozi kara ośmiu lat dyskwalifikacji, ponieważ Amerykańska Agencja Antydopingowa uznała, że doszło do powtórnego naruszenia przepisów. W tym wypadku kara może mieć charakter uniwersalny, a nie tak, jak za pierwszym razem, kiedy była orzeczona tylko w ramach IUTA. Jeżeli USADA wyda decyzję skazującą, wtedy zawieszenie będzie obejmowało wszystkie państwa, wszystkie olimpijskie dyscypliny sportu i te nieolimpijskie uznawane przez USADA - mówi nam Rynkowski. Na razie obecność substancji zakazanych potwierdziło badanie próbki A. Zawodnik ma prawo wnioskować o analizę próbki B. Historia uczy nas jednak, że niemal niemożliwym jest, aby wyniki różniły się od siebie i oczyściły sportowca z zarzutów. - My jesteśmy tylko podmiotem obserwującym ten proces. Amerykańska Agencja Antydopingowa będzie informowała nas o każdym kroku podejmowanym wobec sportowca. Możemy oczywiście wkroczyć w postępowanie, natomiast znając profesjonalizm USADA, nie mamy wątpliwości, że zostanie ono zrealizowane w sposób właściwy - dodaje Rynkowski. Środki zażyte przez Karasia niszczą organizm Wykrycie dopingu w organizmie sportowca to jednak nie tylko problem formalny w postaci zawieszenia. Abstrahując nawet od kosztów wizerunkowych, zażywanie zakazanych substancji wiąże się także z niszczeniem własnego zdrowia. Zwłaszcza jeśli mowa o tak silnych środkach, jak drostanolon i klomifen. - To jest twardy doping w formie steroidów anaboliczno-androgennych. Długotrwałe ich stosowanie może mieć bardzo negatywne skutki zdrowotne. Mowa tu chociażby o oddziaływaniu na układ kardiologiczny. Poza tym te środki mogą prowadzić do chorób związanych z wątrobą, jak i dysfunkcji układu hormonalnego, co w dłuższej perpsketywie może znacząco utrudnić powrót do równowagi. Im dłużej stosuje się takie steroidy, tym trudniej o ponowne doprowadzenie się do naturalnego stanu - tłumaczy Michał Rynkowski, szef POLADA. Robert Karaś nie przyznaje się do świadomego stosowania dopingu celem osiągania lepszych wyników. "Jestem wojownikiem, dlatego wiem, że sobie z tym wszystkim poradzę. Pomyślcie, jakby trafiło na kogoś innego. Myślę, że już takiej osoby by z nami nie było. To, co wielu z was robi, ta agresja, wyzwiska, groźby są nieadekwatne do tego co się wydarzyło. Pomyślcie, zanim napiszecie durny komentarz. A ja dalej robię swoje, udowodnię, że mówię prawdę. Miłego dnia" - napisał zawodnik w mediach społecznościowych. Jakub Żelepień, Interia