- Niestety, słabo jako cały zespół zagraliśmy ze Szwedami, Włochami i Białorusinami, a w takich imprezach decyduje zasada dużych kroków. Jeśli wygrywasz w pierwszej części, to awansujesz do ósemki i grasz o medale. Nas było stać na podium. Niestety, trzy pierwsze porażki sprawiły, że pozostała nam rywalizacja o miejsca 9-16, z czego już się skutecznie wywiązaliśmy - powiedział trener reprezentacji Krzeszewski. "Biało-czerwoni" ulegli na inaugurację Skandynawom 0:3, a następnie ekipie Italii 2:3. W tej sytuacji wynik spotkania z Białorusią (2:3) nie miał już znaczenia, bowiem biało-czerwoni stracili szansę awansu do ćwierćfinału. - Jeśli liderzy kadry - Wang Zeng Yi (PKS Kolping Frac Jarosław) i Daniel Górak (Dartom Bogoria Grodzisk Mazowiecki) - w dwóch spotkaniach wygrywają zaledwie jeden pojedynek, to trudno myśleć o sukcesach. "Wandżi" nigdy nie pokonał niewygodnego Szweda Para Gerella, nie udało mu się to i w tym turnieju. W kolejnym meczu bojaźliwie zagrał przeciwko Niagolowi Stoyanovovi. Nie wystawiłem go do potyczki z kolejnym Włochem Mihaiem Bobocicą (od nowego sezonu w Zooleszcz Gwieździe Bydgoszcz - PAP), bo to zawodnik, który trenując przez lata z Yang Minem znakomicie radzi sobie z pingpongistami grającymi stylem podobnym do Wanga - dodał szkoleniowiec. W spotkaniach o pozycje 9-16 polscy pingpongiści wygrali z Rumunią 3:1, Austrią 3:2 i Węgrami 3:2. Wang Zeng Yi miał bilans 5-0 w tych meczach, zaś Górak 3-0. Słabiej spisywali się Robert Floras (Dartom Bogoria) i Jakub Dyjas (Fortuna Passau). - Znów przekonaliśmy się jak ważne są detale w naszej dyscyplinie. W fazie grupowej Austriacy przegrali z Portugalią, która została mistrzem kontynentu. A my Austrię pokonaliśmy... Martwi mnie forma Florasa, który swego czasu ogrywał takich zawodników, jak były mistrz świata Austriak Werner Schlager, Japończyk Seiya Kishikawa i Rosjanin Aleksiej Smirnow. Z kolei Dyjas miał kilka udanych gier, ale na ziemię sprowadził go białoruski junior Aliaksandr Chanin - ocenił 40-letni Krzeszewski. Polaków zabrakło na podium DME, ale z medalem z Portugalii wróciły podopieczne Michała Dziubańskiego: Li Qian, Natalia Partyka, Katarzyna Grzybowska i rezerwowa Kinga Stefańska zajęły trzecie miejsce. Tytuł obroniły Niemki.