Zgodnie z planami Ministerstwa Sportu toczą się obecnie intensywne rozmowy dotyczące umożliwienia sportowcom treningów w Ośrodkach Przygotowań Olimpijskich Centralnego Ośrodka Sportu (OPO COS). Niewiele to poprawi sytuację kajakarzy górskich, bo jedyny polski tor, gdzie można uprawiać tę dyscyplinę - "Kolna" w Krakowie - nie jest częścią COS. - Ministerstwo sportu robiło już rozeznanie i zbierało informacje dotyczące możliwości umożliwienia treningów dla pozostałych dyscyplin olimpijskich, które nie mogą korzystać z COS-ów. Tor "Kolna" znalazł się w grupie obiektów, które mają zostać otwarte w drugim etapie - powiedział PAP Popiela. Odpowiedzialny za kajakarstwo górskie wiceprezes PZKaj żałuje, że w ostatnim rozporządzeniu rządowym, zezwalającym obywatelom na wejście do lasów i parków, nie zostały uwzględnione akweny wodne. - Ludzie mogą biegać, jeździć na rowerze, grać w tenisa na prywatnym korcie, ale nie mogą pływać po rzekach czy jeziorach. Nasi zawodnicy mogliby popływać na naturalnym torze w Szczawnicy czy innych górskich potokach - zauważył Popiela przypomniał, że od kiedy w Polsce wprowadzono obostrzenia związane z pandemią koronawirusa treningi kadrowiczów miały mocno ograniczony i zindywidualizowany charakter. - To nawet trudno nazwać treningiem podtrzymującym formę. Naszym zawodnikom potrzebne są zajęcia specjalistyczne na torze. Liczmy, że w ciągu dwóch tygodni sytuacja się poprawi i rozpoczniemy treningi na "Kolnej", oczywiście z zachowaniem wszystkich reguł bezpieczeństwa, bo zdrowie jest najważniejsze - podkreślił. Jak zaznaczył, w związku z tym, że hotele i restauracje są zamknięte, nie będzie na razie możliwości zorganizowania jakiegoś większego zgrupowania. - Zawodnicy przyjeżdżaliby swoimi samochodami, przebierali się, przeprowadzali trening i wracali do domów - tłumaczył. Na razie nie zapadły jeszcze żadne decyzje odnośnie wznowienia sezonu i terminarza imprez, które mogłyby się odbyć w drugiej połowie roku. - Europejska Federacja Kajakowa odwoła wszystkie imprezy, natomiast w kalendarzu światowej federacji są jeszcze trzy zawody Pucharu Świata. Najbliższe są zaplanowane na sierpień w Liptowskim Mikulaszu. Właśnie rozmawiałem z czeskimi organizatorami i decyzja, czy się odbędą zapadnie na przełomie kwietnia i maja. Na 90 procent impreza zostanie odwołana. W tej sytuacji do końca roku pozostaną teoretycznie jeszcze wrześniowe PŚ w Pradze i w Markkleebergu. W Niemczach mają się też odbyć mistrzostwa świata w konkurencjach nieolimpijskich. Pojawił się więc pomysł, że zawody te przerodzą się w "normalne" mistrzostwa świata. To byłby rodzaj imprezy zastępczej za przełożone na przyszły rok igrzyska. Podkreślam jednak, że to jest na razie tylko luźna koncepcja - zastrzegł Popiela. Polska do tej pory zapewniła sobie dwie kwalifikacje olimpijskie w konkurencji K1 kobiet i C1 mężczyzn. Majowe mistrzostwa Europy, które były ostatnią szansą wywalczenia prawa do startu w Tokio w konkurencjach K1 mężczyzn i C1 kobiet, zostały odwołane. - Jeszcze zanim przełożono igrzyska światowa federacja postanowiła, że brakujące miejsca zostaną przyznane na podstawie rankingu. W tej sytuacji, dzięki 10. lokacie Dariusza Popieli, mielibyśmy zagwarantowany start w K1, natomiast nie byłoby w Tokio naszej reprezentantki w C1. Nie wiem, czy zostanie to utrzymane. Może jednak odbędą się jakieś dodatkowe zawody kwalifikacyjne jeszcze w tym roku albo już w przyszłym - podsumował Popiela. Autor: Grzegorz Wojtowicz gw/ pp/