Aleksandra Jarecka, zawodniczka AZS AWF Kraków do rywalizacji wróciła po dwuletniej przerwie. Po igrzyskach w Tokio, w których Polki, choć były kandydatkami do medalu, zajęły szóste miejsce. Sama Jarecka została sklasyfikowana indywidualnie na 14. pozycji. Najwyższej z naszych reprezentantek. Teraz 28-latka już w pierwszej walce w turnieju głównym w zawodach Pucharu Świata szpadzistek w Legnano pokonała wiceliderkę światowego rankingu i dwukrotną brązową medalistką mistrzostw globu Vivian Man Wai Kong z Hongkongu. W ćwierćfinale ograła mistrzynię olimpijską Chinkę Yiwen Sun. Nie dotarła jednak do finału, zajmując ostatecznie trzecie miejsce. Co za historia! Polki mistrzyniami świata. Piękny sen stał się rzeczywistością Szermierka. Wielki powrót Aleksandry Jareckiej. "Trudno mi to uwierzyć" Pokazała, że ma wielki talent, który w połączeniu z ciężką pracę, daje tak piorunujące efekty. Nasza szpadzistka jest młodą mamą, a w zawodach w Legnano towarzyszył jej synek. Z mamą jest też zawsze na zgrupowaniach. - Zazwyczaj jeżdżę z mężem albo z siostrą. Dla nich to przyjemność, a dla mnie olbrzymia pomoc - przyznała. Jarecka, choć zajęła miejsce na podium w rywalizacji indywidualnej, nie znalazła się w drużynie, która również stanęła na najniższym stopniu podium. Trener Bartłomiej Język postawił na mistrzynie świata, czyli: Ewę Trzebińską, Renatę Knapik-Miazgę, Martynę Swatowską-Wenglarczyk i Magdalenę Pawłowską. - Od początku wiedziałam, że nie będę walczyła w drużynie w Legnano. Taka była decyzja trenera kadry, który bardzo miło mnie powitał po powrocie na planszę. To był pierwszy Puchar Świata w sezonie, a ja po dwóch latach przerwy, byłam daleko na listach. Trener wprawdzie wiedział, na co mnie stać, bo widział mnie na zgrupowaniach. Muszę jednak najpierw wywalczy to miejsce w drużynie po tej nieobecności - zauważyła Jarecka. Stracona szansa na medal w Tokio. "Nie ma złości i żalu" Zawodniczka, znana wcześniej jako Aleksandra Zamachowska, była w przeszłości dwukrotną młodzieżową mistrzynią Europy. W 2019 roku po raz pierwszy w karierze stanęła na podium zawodów Pucharu Świata. Jej trzecie miejsce w Legnano było trzecim występem w PŚ zakończonym na "pudle". W 2019 roku razem z koleżankami została drużynową mistrzynią Europy. Polki były jednymi z kandydatek do medalu w igrzyskach olimpijskich w Tokio, ale marzenia o podium przegrały już w ćwierćfinale. Uległy wówczas dość nieoczekiwanie Estonii, która potem sięgnęła po złoto. Biało-Czerwone zakończyły turniej na szóstej pozycji. - Każda z nas marzyła o tym medalu, ale po prostu nam się wtedy nie udało. To jest jednak zamknięty rozdział i nie ma co rozpamiętywać. Byłam na igrzyskach i spełniło się moje marzenie. Wspominam te starty bardzo dobrze. Nie ma we mnie złości i żalu - mówiła Jarecka. Zapytana o to, czy po urodzeniu dziecka miała wątpliwości związane z powrotem do sportu, odparła: Od baletu do szermierki. To przyszła pani adwokat Jarecka treningi szermiercze zaczynała u trenera Bartłomieja Języka. Pod jego wodzą dorastała w Wiśle Kraków, a teraz jest w kadrze Polski u tego szkoleniowca. W 2018 roku pożegnała się z nim, jako trenerem klubowym. Zdecydowała się reprezentować barwy AZS AWF Kraków. Uczyniła to razem z Renatą Knapik-Miazgą. Obiema zawodniczkami zajął się medalista olimpijski w szpadzie Radosław Zawrotniak. Początkowo Jarecka pasjonowała się baletem i przez wiele lat ćwiczyła. Umiejętności, jakie tam nabyła, chciała wykorzystać w sporcie i postanowiła, że będzie trenowała skok o tyczce. Miała wówczas dziewięć lat, ale w jednej z sekcji lekkoatletycznych powiedziano jej mamie, że jest już... za stara na rozpoczęcie treningów w tej konkurencji. Przypadkowo została przekierowana do sekcji szermierczej, trafiając do Krakowskiego Klubu Szermierzy. Tam zakochała się w tym sporcie. Uprawianie sportu z powodzeniem łączyła z nauką. Jeszcze przed igrzyskami w Tokio ukończyła prawo. Teraz jest na aplikacji adwokackiej. Jednocześnie pracuje w jednej z krakowskich kancelarii. Rosja straciła swojego mistrza. Gdyby nie bojkotowała igrzysk, nie straciłby szansy