Piątek był pierwszym dniem przerwy w turnieju. Po trzech z 14 zaplanowanych rund stawka jest nadspodziewanie wyrównana. Zajmujących pierwsze i ostatnie miejsce dzieli tylko jeden punkt. Stało się tak dzięki czwartkowemu rozstrzygnięciu w partii dwóch faworytów turnieju. Rozstawiony z numerem drugim 27-letni Chińczyk Liren Ding, mający na koncie już dwie porażki, pokonał o dziewięć miesięcy starszego Amerykanina Fabiano Caruanę (numer 1), rywala Carlsena w ostatnim meczu o tytuł. Pokonanego kosztowało to utratę prowadzenia w klasyfikacji. Czołowy polski arcymistrz Radosław Wojtaszek, klasyfikowany obecnie na 28. miejscu w światowym rankingu, w komentarzu dla PAP zauważył, że Caruana był bardzo dobrze przygotowany, ale zdecydował się na nadmierne ryzyko. - Myślę, że wpływ na jego wybór miał fakt, że Ding przegrał dwie pierwsze partie i Amerykanin chciał zamknąć jego szanse już na sto procent. Jeśli by wygrał, wychodził na samodzielne prowadzenie, a Chińczyk miałby zero punktów z trzech partii, co oznaczałoby, że tak naprawdę nie ma żadnych szans. Stąd wybór Caruany, który był bardzo ciekawy, ale też bardzo ryzykowny. - Ding zagrał spokojnie, nie dał się przestraszyć. Amerykanin, w momencie kiedy kończyło mu się przygotowanie, praktycznie od razu pomylił się i pozycja wymagała już bardzo dokładnej gry z jego strony. Tak naprawdę to trochę dziwna przegrana, ale Caruana słynie z tego, że potrafi zaskoczyć na dużym ryzyku i czerpać z tego profity. Może jednak wybrał nieodpowiedniego przeciwnika, bo Ding znany jest właśnie z tego, że potrafi takie idee szybko obalać - ocenił trzykrotny mistrz Polski (2005, 2014, 2016). Niewielkie różnice w punktacji po pierwszej fazie zapowiadają bardzo ciekawy turniej. Jest to praktycznie jedyna impreza rangi światowej odbywająca się w okresie rozprzestrzeniającej się pandemii koronawirusa. - Czego spodziewam się w następnych dniach? Przede wszystkim chciałbym, żeby ten turniej dotrwał do końca. W środowisku szachowym toczy się dyskusja, czy w ogóle powinien się odbywać. Głosy są podzielone, bo można powiedzieć, że skoro wszystkie wydarzenia sportowe są zawieszone, to cała uwaga kieruje się na szachy. Ale z drugiej strony wiadomo, że sytuacja, w jakiej jesteśmy wymaga nadzwyczajnych środków. To jest wielkie ryzyko. Jeśli żadnemu z zawodników nic się nie stanie, to decyzja o przeprowadzeniu imprezy będzie wyglądała na genialną z punktu widzenia promocji szachów. Z drugiej strony, jeśli coś się stanie i turniej będzie musiał zostać anulowany czy zawieszony, to taka decyzja będzie wygląda bardzo źle, wręcz niehumanitarnie. Mówiąc szczerze, ja bym nie ryzykował, ale każdy ma swoją opinię. Nie jesteśmy ekspertami - zaznaczył 33-letni arcymistrz z Kwidzyna. W związku z sytuacją epidemiologiczną organizatorzy dodatkowo wzmocnili środki zapobiegawcze. Na salę, gdzie rozgrywane są partie, nie są wpuszczani kibice. Osoby akredytowane, w tym dziennikarze, mogą do niej wejść jedynie na pierwsze pięć minut danej rundy. Fotografowanie i nagrywanie materiałów wideo jest dozwolone z odległości co najmniej sześciu metrów od zawodników. Wiele osób z bezpośredniej obsługi turnieju nosi maseczki ochronne. Sami szachiści nie zakładają ich na czas gry, ale już nie wszyscy podaję sobie ręce przed czy po zakończeniu partii. Rosjanin Jan Niepomniaszczi nie uścisnął wyciągniętej dłoni swojego rodaka, byłego mistrza świata Anatolija Karpowa, który wykonał pierwszy ruch na jego szachownicy na inaugurację imprezy. Uczestnicy mają zapewnioną stałą opiekę medyczną, poddawani kontrolom temperatury. - Skoszarowani w hotelu są bezpieczniejsi niż tak naprawdę my. Sam fakt, że taka sytuacja ma miejsce sprawia jednak, że jest to turniej wyjątkowy. Szachiści muszą się w tym odnaleźć. Na przykład Ding przyjechał do Rosji dużo wcześniej ze względu na kwarantannę. Jestem przekonany, że takie momenty mają wpływ na zawodników. Bo przecież on pochodzi z Chin, gdzie zostawił rodzinę. To są wybory, które wykraczają poza sport. Inny chiński uczestnik Wang Hao powiedział wprost, że chciałby, żeby turniej nie odbywał się w tym terminie. Z udziału zrezygnował przecież Tejmur Radżabow z Azerbejdżanu. - Myślę, że zawodnik, na którego nie wpłynie ta cała otoczka będzie miał większe szanse niż inni. Nadal przychylam się jednak do opinii większości, że głównym faworytem jest Caruana i mimo ostatniej przegranej ma największe szanse - zakończył Wojtaszek, który jako jedyny po wojnie polski szachista pokonał aktualnego mistrza świata. Wygrał z Carlsenem w styczniu 2015 roku w trzeciej rundzie turnieju w Wijk aan Zee, a w piątej pokonał wicelidera światowego rankingu... Caruanę. Po trzech z 14 rund na czele klasyfikacji są Niepomniaszczi, Francuz Maxime Vachier-Lagrave i Wang Hao - wszyscy po 2 pkt. Czwartą i piątą lokatę zajmują Caruana i Aleksander Griszczuk (Rosja) - po 1,5, stawkę zamykają Ding, Anish Giri (Holandia) i Kirył Aleksiejenko (Rosja) - po 1. W sobotę w czwartej rundzie zmierzą się (na pierwszym miejscu grający białymi): Caruana z Niepomniaszczim (bilans bezpośrednich pojedynków 0-1, sześć remisów), Hao z Aleksiejenką (pierwsza konfrontacja), Vachier-Lagrave z Griszczukiem (1-2, 14 remisów) i Ding z Girim (2-2, 20 remisów). Rywalizacja w hotelu Haytt Regency przy ulicy Borysa Jelcyna w Jekaterynburgu, gdzie uczestnicy turnieju są także zakwaterowani, toczy się systemem kołowym - dwie rundy każdy z każdym - i zakończy 3 kwietnia. Kolejne dni wolne to 24 i 28 marca oraz 1 kwietnia. Fundusz nagród wynosi 500 tys. dolarów i jest najwyższy w historii turniejów kandydatów. Marek Cegliński