Nie da się ukryć: wielkie wydarzenia sportowe czy znakomita forma zawodników to doskonała okazja dla rządzących, by ogrzać się w ich blasku. Zasłużenie czy nie - ważne, że działa: pomaga ocieplić wizerunek, zyskać większe poparcie wśród różnorodnego elektoratu, a także... wpłynąć na nastroje w całym społeczeństwie. Pewnie dlatego politycy każdej z opcji nie marnują okazji, by pojawić się na ważnym meczu, ale z pewnością to, co najważniejsze dzieje się poza płytami boiska. Parę więcej punktów w sondażach Każdy rządzący polityk marzy o tym, by wielka sportowa impreza, w której ma wziąć udział lokalna reprezentacja, odbywała się w roku wyborów - to nie żart, ale pragmatyka. Elita rządząca dosyć szybko zorientowała się, że wyborcy nader łatwo zapominają o wpadkach czy niedociągnięciach władzy, a nawet są skłonni okazać jej większą sympatię partii, gdy są świeżo po wielkich sportowych emocjach, na których zobaczyli swoich idoli. Nie dziwi więc, że stabilne, wysokie poparcie dla partii rządzących odnotowywano też w sondażach przeprowadzonych w Polsce. W roku 2012, gdy Polska i Ukraina były gospodarzami piłkarskiego Euro, rządząca wtedy PO utrzymywała się przez cały rok na pozycji lidera, podobnie było w 2016 roku, gdy polska reprezentacja odnosiła swoje historyczne zwycięstwa w Euro - wtedy również rządzące PiS miało najwyższe poparcie spośród wszystkich partii politycznych. Swojskie chłopaki Jeśli myśleliście kiedyś o tym, by zostać uznanym politykiem, wygrywającym w cuglach kolejne wybory, nie zapomnijcie o włączeniu w swój życiorys elementu sportowego. Polityk uprawiający sport częściej kojarzy się pozytywnie, wyborcy chętniej im ufają, bo postrzegają ich jako aktywnych, sprawczych, a nade wszystko ociepla wizerunek. Wysportowani stajemy się nie tylko bardziej przystojni w oczach wyborców, młodsi, ale też naturalni i bliżsi zwykłemu Kowalskiemu. Nie da się nie przywołać w tym miejscu premiera Tuska, który słynął z cotygodniowego "haratania w gałę". Podkreślane tak często i w przeróżnych sytuacjach przywiązanie Tuska do futbolu odczarowywało jego wizerunek jako zimnego polityka: stawał się "zwyczajnym facetem", który - jak wielu z nas - lubi swojską piłkę. NBA - najsilniejszy gamechanger amerykańskiej polityki W niektórych przypadkach to sport jest głównym rozgrywającym świat polityki. Jak pokazuje analiza portalu ZkrainyNBA.com, najlepsza koszykarska liga świata to również jeden z najsilniejszych głosów na amerykańskiej scenie politycznej. Choć zaangażowanie polityczne zawodników NBA nie jest niczym nowym, to w ostatnich latach nabrało szczególnego znaczenia. Niewykluczone, jak wskazuje autor raportu, że Donald Trump przegrał ostatnie wybory prezydenckie właśnie z powodu nastawienia zawodników NBA i kibiców tych rozgrywek. Ze względu na kontrowersyjny wizerunek, mniejszą wrażliwość na kwestie rasowe, a także nieprzyjazne gesty (odwołanie wizyty mistrzów NBA w Białym Domu) szybko doszło do otwartego konfliktu między ligą a Trumpem. Z kolei przy okazji ostatnich protestów przeciwko rasizmowi w Stanach Zjednoczonych, na koszulkach zawodników i na parkietach pojawił się napis "Black Lives Matter" - co Trump skwitował zdaniem, że "NBA to organizacja polityczna". Najmocniejsze działania w politycznej walce koszykarze zostawili jednak na finał kampanii wyborczej, ale o tym najlepiej przeczytać w tekście Kamila Szuleki w portalu ZkrainyNBA.com, który znajdziecie tutaj. Przez sport do elity Najlepszym przykładem, jak w pełni wykorzystać możliwości sportu w polityce, jest malutkie, ale bardzo bogate państewko - Katar. Korzystając ze swoich petrodolarów szejkowie zapragnęli stać się członkiem światowych elit, dołączyć do tych, którzy są potęgami w niemal każdej dziedzinie życia społecznego i gospodarczego. Nie da się ukryć, że przyznanie organizacji mundialu Katarowi to pomysł tyle szalony, co kosztowny - ale rządzący państwem są w stanie zapłacić każdą cenę, byle tylko zdobyć dla siebie tę najważniejszą piłkarską imprezę świata. I nie jest to jedynie sztuka dla sztuki czy spełnianie luksusowych fanaberii najbogatszych fanów sportu - inwestowanie miliardów w stadiony czy reklamy na koszulkach piłkarzy takich klubów jak FC Barcelona to przemyślana strategia, która przynosi rozpoznawalność i popularność Katarowi na całym świecie. Z treningu na posiedzenie Sejmu Sport to - mówiąc krótko - przepustka do polityki. Będąc znanym sportowcem, mandat parlamentarzysty ma się właściwie w kieszeni - niezależnie od tego, z jakiej listy się startuje. Nieważne kompetencje, liczy się znane nazwisko i miłe skojarzenia, najlepiej te z wielkimi emocjami i wybitnymi osiągnięciami w sporcie. Wiedzą o tym i polskie partie polityczne, które od kilkunastu lat wpisują na swoje listy wyborcze znanych, zwykle emerytowanych (choć ciągle młodych) już sportowców czy nawet komentatorów sportowych. W polskim Sejmie zasiada dziś znany dziennikarz sportowy, Tomasz Zimoch, mamy też Jagnę Marczułajtis-Walczak - kiedyś utalentowaną snowboardzistkę. Swoich sił w polityce próbowały też takie sławy jak Szymon Ziółkowski, Maciej Żurawski, Adam Korol, Roman Kosecki czy Jan Tomaszewski - i za każdym razem stawały się "lokomotywami", nazwiskami, które przyciągały wyborców bez względu na preferencje polityczne. Więcej o związkach polityki i sportu przeczytasz w portalu "Z krainy NBA" Artykuł z ekspozycją partnera