Dramatyczne sceny na torze Formuły 3 rozegrały się w niedzielę. 17-letnia Niemka Sophia Floersch straciła panowanie nad bolidem, przy predkości 273 kilometrów na godzinę wyleciała w powietrze i z impetem uderzyła w barak dla fotografów, który znajdował się przy zakręcie. Całe zdarzenie wyglądało makabrycznie, ale systemy bezpieczeństwa w bolidzie zadziałały i ocaliły zawodniczce życie. Floersch trafiła do szpitala ze złamanym siódmym kręgiem odcinka piersiowego, który został zrekonstruowany przez lekarzy. Operacja trwała 11 godzin, a wszystko przez wielką staranność medyków i zalecany w takich zabiegach brak pośpiechu. Pochodząca z Monachium zawodniczka trafiła po zabiegu na intensywną terapię i czuje się coraz lepiej. W szpitalu może pozostać przez kilka najbliższych tygodni. Jak zaznaczyli lekarze, Floersch miała sporo szczęścia, bo nie doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego. Po zabiegu najważniejszą wiadomością była ta, że 17-latka nie będzie sparaliżowana i może odzyskać pełną sprawność organizmu. W wypadku ucierpieli też trzej fotografowie oraz Sho Tsuboi - koleżanka Floersch z ekipy, po zderzeniu z którą bolid Niemki wyleciał w powietrze jak z katapulty - ale wszyscy już opuścili szpital z niegroźnymi urazami. - Mam nadzieję, że Sophia szybko wróci do zdrowia. I do ścigania, bo to jej cel - zaznaczył Frits van Amersfoort, w którego ekipie ścigała się w sezonie 2018 Niemka.