Po raz pierwszy w historii legendarnych regat skipper jachtu swój rejs poświęcił zmarłej osobie - Małgorzacie Dydek-Twigg "Ptyś". "Zafascynowany osobowością, postawą prospołeczną i osiągnięciami wybitnej koszykarki, złożyłem w ten sposób jej hołd. Stąd też nazwa mojego projektu OSTAR for Dydek" - podkreślił kapitan Szypka, który we wtorek o trzeciej w nocy polskiego czasu przeciął linię mety, żeglując w sumie od startu z Plymouth 28 dni i 15 godzin. W marinie w Newport oprócz Katarzyny Dydek oraz Kobryn, która grała z Małgorzatą Dydek w jednej drużynie, Szypka witała Polonia amerykańska, delegacja WNBL (Woman's National Basketball League), a także z Dickerson Association - stowarzyszenia zrzeszającego właścicieli jachtów wyprodukowanych przez stocznię Dickerson Boat Builders. Jak przyznał żeglarz z Bielska-Białej ostatnie dni bardzo go wyczerpały. "Dookoła było pełno kutrów i co gorsza rybackich sieci. Do tego niebezpieczne mielizny i wyjątkowe nasilenie morskiej fauny - olbrzymie wieloryby, orki. Najbardziej wystraszył mnie wielki ok. 5-metrowy rekin, który niemal przykleił się do nawietrznej burty. Kolejna noc minęła mi więc przy radarze i ze szperaczem w dłoni. Wcześniej też nie było możliwości odpoczynku, bowiem wpadało się z jednego sztormu w drugi". W niedzielę, po blisko 27 dniach żeglowania, na siódmej pozycji regaty ukończyła (po raz drugi) jedyna kobieta - Joanna Pajkowska z Warszawy na katamaranie "Cabrio 2". Jej zdaniem tegoroczny OSTAR był wyjątkowo trudny. Przez Atlantyk przetoczyło się pięć sztormów, w tym bardzo silny nazwany Andrea. Na północnym odcinku temperatura wody i powietrza rzadko przekraczała 5 st. C, występowały tam często mgły. Zwycięzca regat Włoch Andrea Mura, który dystans ok. 3000 mil morskich na jachcie "Vento di Sardegna" pokonał w 17 dni i 10 godzin, po zejściu na ląd oświadczył: "Nigdy więcej! To mój pierwszy i ostatni OSTAR! To nie jest wyścig dla żeglarzy, a dla gladiatorów. Walcz o wszystko lub zgiń. Wolę płynąć 100 dni z wiatrem, niż 17 pod wiatr!"