Nasz najlepszy biathlonista w sprincie nie pomylił się ani razu na strzelnicy, ale nie miał dobrze dobranych smarów. W biegu ze startu wspólnego narty były dobrze posmarowane, ale zabrakło precyzji na strzelnicy. Jeszcze przed ostatnią próba strzelecką Polak miał szansę na miejsce w ścisłej czołówce. Trzy błędy zepchnęły go jednak na dalsze miejsce. - Zawiodła mnie głowa. Zwyczajnie, za bardzo chciałem, bo wiedziałem, że w razie bezbłędnego strzelania na ostatnie kółko wybiegnę za Svenem Fischerem i będę niedaleko podium. Zabrakło automatyzmu. Z kolei w sobotę tragicznie jechały mi narty. Zadecydowało złe smarowanie - powiedział Sikora w "Przeglądzie Sportowym". - Liczę, że w pierwszych tegorocznych zawodach wyczerpałem już limit nieszczęść i w Ruhpolding będzie znacznie lepiej. Z takim strzelaniem, w sprintach spokojnie mogłem walczyć o podium, w niedzielę także miałem szansę przybiec w "czubie". Tym bardziej, że pogodę mieliśmy wręcz idealną. Gdy trenerka podała przez krótkofalówkę, że w ostatniej próbie "zarobiłem" na strzelnicy trzy rundy, trener Bondaruk nie chciał wierzyć i myślał, że są jakieś zakłócenia w słuchawce - stwierdził Sikora.