- Bardziej cenię obecny medal niż ten pierwszy, złoty. Czekałem na niego 9 lat, cały czas ciężko pracując. W międzyczasie nie miałem żadnych poważniejszych osiągnięć, a nawet byłem blisko zakończenia kariery. Miałem kilka razy załamania formy. Najbliżej zakończenia kariery byłem po olimpiadzie w Salt Lake City, która mi kompletnie nie wyszła. A tamten medal przyszedł szybko i łatwo. - powiedział po zawodach Sikora <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">radiu</a> RMF. - Po igrzyskach zmienił się jednak trener i chciałem zobaczyć, jaki będzie ten pierwszy sezon pod jego kierunkiem. Trener wprowadził nowe metody, ma bardzo dużą wiedzę na temat smarowania nart, więc poprawiliśmy również ten element. Ubiegły sezon był już dużo lepszy od wcześniejszych, dlatego zdecydowałem się na kontynuowanie kariery - stwierdził. - Po srebrny medal nie biegło mi się dobrze. Wiedziałem, że miałem w tym roku już o wiele lepsze czasy, więc musiałem poprawić się na strzelnicy - ocenił Sikora. - Niemcy już przed MŚ stawiali mnie w roli jednego z faworytów. Ostatnie występy w Pucharze Świata miałem udane, nie byłem na podium, ale bardzo blisko. Mój wynik był więc komentowany miło i bez zaskoczenia. Najbardziej zaskoczyła mnie jednak niemiecka publiczność, która przyjęła mnie bardzo ciepło, a której zabrałem przecież medal, bo Rico Gross był czwarty.