- Z drugiej jednak strony, biorąc pod uwagę problemy zdrowotne, trudno nie być zadowolonym - dodał nasz najlepszy biathlonista. - Warunki były jeszcze gorsze niż podczas biegu pań. Przy ciągle padającym śniegu dochodziło do sytuacji, że bardziej opłacało się jechać fragment trasy za kimś wolniejszym niż szarpać się przy wyprzedzaniu, bo miejscami był tylko jeden tor nadający się do jazdy. Ruszając na piątą pętlę dostałem informację, że mam trzymać dystans przed Bjoerndalenem. Co jakiś czas sprawdzałem więc wzrokowo odległość między nami i nie dałem się wyprzedzić w ostatecznym rozrachunku. Szkoda tylko, że tak jak przed rokiem nie decydowało to o rozdziale medali - relacjonował zawodnik Dynamitu Chorzów. Sikora w drugiej, trzeciej i czwartej strzeleckiej próbie popełnił po jednym błędzie i za każdym razem ostatni pocisk mijał cel. - Nie dorabiałbym do tego specjalnej ideologii. Tak się akurat złożyło, ale ogólnie miałem problemy z przyrządami. Musiałem je często przedmuchiwać, momentami nie było widać, gdzie się strzela - stwierdził. Oprócz Sikory, punkty Pucharu Świata zdobyli także Krzysztof Pływaczyk (24. miejsce) i Wiesław Ziemianin (27. miejsce). - Szczerze mówiąc to nie pamiętam, kiedy ostatnio punktowała razem trójka polskich zawodników. Chyba było to w sezonie 1996/1997. Krzysiek udowodnił, że przez ostatni rok zrobił spore postępy. Wiesiek najwyraźniej wreszcie się odnalazł i ustabilizował formę. Jeśli nie nawalimy na strzelnicy, to przy takim układzie możemy powalczyć w sztafecie o ósemkę, a nie tylko o dziesiątkę - dodał biathlonista.