Sobotnie starcie odbyło się w pełnym, czerwcowym słońcu. Lejący się z nieba żar oraz długa przerwa po przedwcześnie zakończonym sezonie sprawiły, że oba zespoły popełniały sporo błędów, jednak to Juvenia grała skuteczniej. Krakowianie po raz kolejny pokazali siłę młodej formacji ataku, która sprawiała zagrożenie ilekroć rozpoczynała akcję ofensywną. Doskonale spisywała się również formacja młyna, która w kluczowych momentach potrafiła odzyskać piłkę. Wprowadzała również duży spokój w poczynania gospodarzy. Pierwsze punkty zdobył dla krakowian Michał Jurczyński, kończąc efektowną akcję zespołową. Kilka minut później kolejne przyłożenia dorzucili Maciej Dorywalski, Artur Bryl i ponownie Jurczyński. Bryl skutecznie podwyższył trzy z czterech "piątek". Budowlani cofnęli się do obrony i nie mieli wiele do powiedzenia, jednak potrafili wykorzystać nadarzające się okazje. Najpierw weszli na pole punktowe maulem autowym, a następnie zdobyli kolejne pięć "oczek" po przechwycie. Ostatnie słowo przed przerwą należało jednak do Juvenii. Na pole punktowe ponownie przedarł się Artur Bryl. Młody łącznik ataku Smoków skompletował hat-trick przyłożeń już na starcie drugiej połowy. Tym razem dwa punkty z podstawki dorzucił Brendon Venter. Zawodnik z RPA niestety krótko potem opuścił plac gry z podejrzeniem zerwania więzadła pobocznego i nie wiadomo jak szybko będzie mógł wrócić do składu. Tymczasem pojedynek stracił nieco tempo. Krakowianie popełniali coraz więcej błędów, które skutkowały kolejnymi karnymi i młynami dyktowanymi. Budowlani dwukrotnie przedarli się na ich pole punktowe, ale nie byli w stanie odmienić już losów spotkania. W końcówce przyłożenie po rajdzie prawą stroną zanotował jeszcze kapitan gospodarzy, Bartłomiej Janeczko, a podwyższył debiutujący w biało-niebieskich barwach Rafał Lewicki. Ostatnie minuty mogły przynieść ósme przyłożenie, ale ponownie brak zimnej głowy i proste błędy odebrały Juvenii szanse na powiększenie rozmiarów zwycięstwa. - Przede wszystkim cieszę się ze zwycięstwa, choć na pewno widać było brak zgrania i rytmu meczowego. Od listopada ubiegłego roku rozegraliśmy jeden mecz na początku marca, więc w naszej grze widać było sporo niedokładności, złych podań, czy braku zrozumienia - komentował po meczu trener Konrad Jarosz. - Byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem, ale popełnialiśmy za dużo prostych, niewymuszonych błędów. Myślę jednak, że w kolejnym meczu - finale z Ogniwem Sopot będzie już lepiej. Mam nadzieję, że przetarcie w tych spotkaniach pokaże nam drogę, jaką powinniśmy iść w nowym sezonie Ekstraligi. Mamy naprawdę fajny zespół - podkreślił szkoleniowiec, chwaląc przy okazji debiutujących w pierwszej drużynie Rafała Lewickiego i Jakuba Warzechę. - Rafał jest bardzo szybkim zawodnikiem, co pokazały choćby akcje po grze nogą, kiedy był bliski przyłożenia. Jest bardzo pożytecznym graczem, trenuje z nami już od roku, więc jest już gotowy na występy w zespole seniorów. Kuba Warzecha ma dopiero 19 lat, więc będzie powoli ogrywać się w drużynie. Dał bardzo dobrą zmianę i na pewno będziemy go wykorzystywać. Niewielu jest w naszej lidze młodych graczy mających 190cm wzrostu i ważących 100kg. Z każdym rokiem będzie z pewnością coraz bardziej pożyteczny dla zespołu - zakończył. Za tydzień ostatnie mecze fazy grupowej Puchar Polski Klubów Ekstraligi. Juvenia tym razem pazuje. Już 11 lipca zaplanowano mecz finałowy, który prawdopodobnie odbędzie się w Łodzi. Rywalem Juvenii Kraków będą w nim aktualni mistrzowie Polski - Ogniwo Sopot. Juvenia Kraków - Edach Budowlani Lublin 45:24 (31:12) Juvenia: Artur Bryl 21, Michał Jurczyński 10, Maciej Dorywalski 5, Bartłomiej Janeczko 5, Brendon Venter 2, Rafał Lewicki 2 Budowlani: Maciej Grabowski 9, Bartłomiej Jasiński 5, Jakub Bobruk 5, Michał Węzka 5 Juvenia: Marcin Siemaszko (Maciej Bielawski), Krzysztof Jopert, Krzysztof Pszyk (Jerzy Głowacki), Jan Krawiec (Jakub Warzecha), Krzysztof Gola, Maciej Dorywalski (Mariusz Tumiel), Szymon Szczepański (Jakub Syska), Marcin Morus, Dariusz Janik, Artur Bryl (Rafał Lewicki), Jakub Rapacz, Mateusz Polakiewicz, Michał Jurczyński, Bartłomiej Janeczko, Brendon Venter (Maciej Sokołowski).