Od pewnego czasu świat golfa znalazł się na rozdrożu. Wielkie pieniądze wpompowane przez Arabię Saudyjską przyciągnęły czołowych zawodników świata. Systematycznie od 2021 roku powiększana jest LIV Golf League. To jednak zamknięte kółko graczy, które - poza gigantycznymi pieniędzmi - nic jednak nie daje. Nie zapewnia wielkiego sportowego rozwoju, bowiem jednak wciąż ci najlepsi zawodnicy występują w PGA Tour. Do tego golfiści kiszą się we własnym sosie. Niesamowity sukces Polaka. To się wydawało nierealne. O spektakularnym finiszu teraz mówią wszyscy Skok na kasę Adriana Meronka? Polak zrezygnował z miejsca w "elicie elit" W ubiegłym sezonie Meronk startował przede wszystkim w zawodach DP World Tour. Gościnnie występował również w turniejach spod egidy elitarnego PGA Tour. Spisywał się na tyle dobrze, że w ostatecznej klasyfikacji zajął czwarte miejsce, które oznacza otrzymanie stałej karty do amerykańskiego cyklu. To "elita elit", jak mawiają znawcy dyscypliny - miejsce zarezerwowane wyłącznie dla najlepszych. Tymczasem Meronk zrezygnował z tego, by być w tym gronie, w którym również mógł zarabiać miliony dolarów. Warto dodać, że w PGA Tour rządzą zawodnicy. I oni mieli trzymać się razem, tworząc front przeciwko zakusom Saudów. Oferty z LIV Golf League dostali wszyscy najlepsi. Część się wyłamała. W tym także nasz golfista. Czy to była dobra decyzja? Czas pokaże. Tomasz Kalemba, Interia Sport: Tu nie ma co owijać w bawełnę. Zapytam wprost. Czy decyzja o przejściu Adriana Meronka LIV Golf League jest spodziewana i czy to jest dobra decyzja? Jacek Person, komentator Eurosportu: - Jeżeli chodzi o to, czy to była spodziewana decyzja, to można powiedzieć: i tak, i nie. Adrian nigdy nie ukrywał, że nie ma najmniejszego problemu z tym, by przejść do LIV Golf League. Zawsze brał pod uwagę taką ewentualność. Od pewnego czasu bardzo głośno mówiło się o tym przejściu, więc chyba było to nieuniknione. Czy to jest dobra decyzja? Wszystko wskazuje na to, że - według niego - tak. I to jest chyba najważniejsze. To on przecież kieruje swoim życiem. Adrian otrzymał ofertę i to naprawdę wysoką. Turnieje w LIV Golf League są dla zawodników bardzo wygodne, bo nie dość, że jest kontrakt na początek, to do tego są co tydzień gwarantowane pieniądze, czego w innych ligach nie ma. Golf jest tak skonstruowany, że trzeba dojść do pewnego poziomu w turnieju, żeby dostać część z puli nagród. W LIV Golf League jest inaczej. Tam pieniądze są nawet za ostatnie miejsce w turnieju. Taki golfista może liczyć na 100 tysięcy dolarów. Można zatem powiedzieć, że udany skok na kasę? - Z tym udanym skokiem na kasę, to jeszcze zobaczymy. Dosłownie godzinę po tym, jak Adrian ogłosił swoją decyzję, to pojawiła się inwestycja trzech miliardów dolarów w PGA Tour. Nasz golfista oczywiście był świadomy tego, że to nadciąga. Adrian w momencie, jak rozpocznie pierwszy turniej w LIV Golf League, zostanie zawieszony automatycznie w PGA Tour. Sportowo w LIV Golf League można zyskać? - Sportowo ta liga odstaje od PGA Tour. Można nawet powiedzieć, że jest przepaść. W LIV Golf League jest grupa bardzo dobrych zawodników, ale nie ma co porównywać na razie tej ligi do PGA Tour. Przede wszystkim, że gra się w zamkniętej grupie zawodników. Ciągle obraca się w tym samym towarzystwie. Sportowe ligi opierają się jednak na tym, że trzeba dobrze grać, by zagrać w nich. I w PGA Tour są zatem tylko ci, którzy się zakwalifikowali, a w LIV Golf League są tylko zaproszeni. Poza czterema graczami, którzy się zakwalifikowali. Oczywiście wśród tych zaproszony są gracze na bardzo wysokim poziomie, bo przecież w tej lidze występuje Jon Rahm, który należy do trzech najlepszych golfistów na świecie. Jest jednak też duża grupa takich zawodników, którzy nie reprezentują poziomu, który dawałby im szansę grać gdzie indziej. A na pewno nie za takie pieniądze. Występowanie w LIV Golf League zamyka drogę do gry w innych turniejach poza PGA Tour? - Adrian może wystąpić w igrzyskach olimpijskich i wszystkich czterech turniejach Wielkiego Szlema. I to ma zagwarantowane w tym roku, dzięki temu, że jest w tej chwili 42. w rankingu światowym. LIV Golf League nie daje jednak możliwości do zakwalifikowania się żadnego z tych turniejów. Światowy ranking obowiązuje dwa lata wstecz. Jeśli przez ten czas ktoś grałby tylko w LIV Golf League, to przestaje istnieć w rankingu. Świat golfa znalazł się na rozdrożu. "Na razie przejścia do LIV Golf League nie można nazwać błędem" I to może spotkać Adriana Meronka? Będzie skazany już tylko na LIV Golf League? - Może grać jednak w turniejach DP World Tour. Tyle że za każdy turniej, jaki zagra w LIV Golf League musi zapłaci grzywnę w wysokości 100 tysięcy funtów. Łącznie w ciągu roku to daje 1,4 miliona funtów. LIV Golf League w całości albo w części pokrywał jednak te grzywny dla zawodników. Z tym problemów nie ma. To jednak spowoduje, że będzie miał mniej turniejów DP World Tour na koncie. Będzie musiał zatem grać lepiej niż do tej pory, by utrzymać ranking, pozwalający mu na występy w największych turniejach. Jak długi kontrakt obowiązuje w LIV Golf League? - Z reguły są to trzyletnie kontrakty. I do tego jest obowiązek gry we wszystkich turniejach. Adrian Meronk brał pod uwagę, by jednak nie wiązać się z Saudyjczykami? - Tak. Pisał mi, że decyzja zapadła dosłownie w ostatniej chwili. Kibice bardzo przeżywają decyzję naszego golfisty. Ktoś - nawet na pana profilu w mediach społecznościowych - napisał, że to najgorsza - pod względem sportowym - decyzja podjęta przez polskiego sportowca w ostatnich latach. Zgadza się pan z tym? - Wszystko okaże się w praniu. Świat golfa znalazł się bowiem na rozdrożu. Łatwo podważyć, co tak naprawdę jest największą ligą. LIV Golf League jest tak skonstruowana - i to świadomie - by nie spełniała warunków rankingu światowego. On w tym wypadku przestaje mieć zatem mniejsze znaczenie. Wszystko zostaje podważone. Do końca nie wiadomo, co to znaczy. W tym momencie, jeśli ktoś gra w LIV Golf League to co? Nie wiąże się to z niczym. Nawet w samej lidze. To są po prostu, mówiąc wprost tylko pieniądze. Prestiż tej ligi zatem jest niewielki? - Tak, choć gra tam kilkunastu świetnych golfistów. Nie wydaje mi się jednak, że przejście do LIV Golf League już teraz można nazywać błędem. Adrian ciągle może bowiem wygrać Masters. Może być najlepszy na świecie. Według niektórych statystyk - to zależy, na które się patrzy - jest w tej chwili w życiowej formie. Nigdy nie grał tak dobrze, jak gra teraz. Szkoda, że nie będzie mógł tego pokazać na arenie, która do tej pory była uważana - i pewnie będzie też w przyszłości - za szczyt golfa. Będzie to pokazywał na arenie, która za dwa lata może przestać istnieć. Nie widzę scenariusza, w którym LIV Golf League przejmuje kontrolę i staje się najważniejszą ligą świata. Prędzej się dogadają i będzie raczej dodatkiem do PGA Tour. To ci ostatni mają miliardy dolarów z telewizji co roku. Saudyjczycy mają za to środki, by wkupić się do PGA Tour. Temu przedsięwzięciu nie towarzyszą żadne sportowe cele. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport