Przypomnijmy - pod koniec marca przewodniczący MKOl-u Thomas Bach ogłosił światu niezwykle kontrowersyjną decyzją. Ciało zarządzające ruchem olimpijskim postanowiło dopuścić do międzynarodowej rywalizacji sportowców z Rosji i Białorusi, którzy przez ponad rok byli zawieszeni w związku z agresją na Ukrainę. Ich udział w zawodach ma odbywać się na szczególnych zasadach - nie mogą mieć na sobie barw narodowych, nie będą odtwarzane ich hymny, a żadne wydarzenia nie zostaną zorganizowane na terytorium Rosji i Białorusi. Pomimo tego decyzja MKOl-u wywołała burzę w świecie sportu. Lawinowo pojawiły się komentarze krytykujące Bacha i zarządzany przez niego organ. W rozmowie z Interią Michał Marek, założyciel Fundacji Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, mówił, że jest to akt uległości względem Rosji. - Decyzja, która została podjęta przez MKOl, leży w interesie Moskwy, która będzie ją mocno wykorzystywać do swojej dezinformacji. Jedynym właściwym rozwiązaniem, z moralnego punktu widzenia, byłoby twarde stanowisko w sprawie Rosji, czyli zdecydowane blokowanie jej na sportowej arenie międzynarodowej. W tym momencie mamy natomiast do czynienia ze stanowiskiem pośrednim, co stanowi pożywkę dla propagandy. Przekaz rosyjski jest taki, że są oni ofiarami zachodniej agresji i prześladowania zwykłych obywateli. Jeżeli z kolei MKOl pójdzie drogą dalszych ustępstw, Rosjanie powrócą do wcześniejszej retoryki. Znów będziemy więc słyszeć o tym, że Zachód akceptuje ofensywę w Ukrainie, a w zasadzie rzekomo nawet ją popiera - tłumaczył ekspert. Rosyjska mistrzyni atakuje Ukrainę W ostatnich dniach przysługę rosyjskiej propagandzie wyświadczyła trzykrotna mistrzyni olimpijska w pływaniu synchronicznym, Olga Brusnikina. Udzieliła bowiem wypowiedzi, która wprost wpisuje się w kremlowską narrację. Trudno zresztą doszukiwać się tutaj jakiejkolwiek przypadkowości. - Ostatnie decyzje MKOl-u były bardzo rozczarowujące. Praktycznie pozbawiają nas szans na pewne pozytywne kroki wobec przedstawicieli Rosji, do których być może skłonne byłyby niektóre międzynarodowe federacje sportowe. Te kryteria są jawnie dyskryminujące. Naruszają nie tylko prawa sportowca, ale także człowieka - powiedziała Brusnikina, która po zakończeniu kariery sportowej została prezesem Rosyjskiej Federacji Pływania Synchronicznego. Na tym jednak nie poprzestała. Stwierdziła również, że "Ukraina szantażuje cały Ruch Olimpijski". - Dla wszystkich jest oczywiste, że decyzje MKOl-u są podyktowane wyłącznie polityką. Ani Rosyjski Komitet Olimpijski, ani nasze federacje sportowe, ani sportowcy nie naruszyli Karty Olimpijskiej. Co więcej, nasi sportowcy, w przeciwieństwie do innych, nie wykorzystują boisk sportowych do promowania swoich poglądów politycznych - dodała Rosjanka. Jakub Żelepień, Interia