"Oświadczam, że nigdy nie stosowałem żadnej formy dopingu. Przed startem w Brazylii sam zabiegałem u organizatorów o zapewnienie badań antydopingowych, ponieważ tylko w ten sposób mój wynik mógł zostać oficjalnie uznany za rekord świata" - przekonywał Robert Karaś w swoim oświadczeniu zamieszczonym na Instagramie. Potem jednak zmienił narrację i występując w "Kanale Sportowym" przyznał się do zażycia nielegalnej substancji ze świadomością, że jest ona niedozwolona w profesjonalnym sporcie. Robert Karaś zmieszany z błotem. Agnieszka Włodarczyk nie wytrzymała Oburzenie zachowaniem Karasia. Więzienie jedyną drogą? Całą sytuacją, ale też butą Karasia, który zadeklarował, że nadal zamierza walczyć w MMA i startować w triathlonach, gdzie nie będzie kontroli antydopingowych, oburzone są gwiazdy sportu, które w dość jednoznaczny sposób przedstawiły swój stosunek do triathlonisty. "To jest nieuczciwa rywalizacja, oszustwo. Odpowiedzialność karna to jedyna droga. Oszukuje się sponsorów, działaczy, kibiców, siebie" - mówiła w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Monika Pyrek. "Mądry człowiek uczy się na cudzych błędach! jeżeli jesteś mądry, zapisz sobie ten numer +48 695 367 464 - To publiczny numer do Antydopingowego Pogotowia Informacyjnego. Dzwonię tam za każdym razem, zanim wsadzę do gęby jakąś tabletkę. Robert Ty też powinieneś! Udostępnij dalej!" - pisał na Twitterze Krzysztof Maksel. "Najbardziej denerwujący jest fakt, że pod postami oszusta, bo tak należy mówić o Karasiu, pojawiają się wpisy celebrytów, którzy go bronią" - zwracała jednak uwagę Agnieszka Kobus-Zawojska. Gwiazda nie gryzie się w język. "Jest oszustem" Celebryci murem za Karasiem Nasza medalistka olimpijska zwróciła uwagę na coś, co od samego początku w mediach społecznościowych towarzyszy postom Karasia. Kiedy opublikował swoje pierwsze oświadczenie, pojawiło się mnóstwo głosów wsparcia od różnego rodzaju celebrytów. To można było jeszcze zrozumieć, bo zawsze trzeba wstrzymać się z osądami, zanim sytuacja nie będzie jasna. Jednak nawet potem, kiedy triathlonista przyznał się do stosowania niedozwolonych środków wspomagających, nadal w pewnych kręgach mógł liczyć na pełne poparcie swoich działań. "Biorę pełną odpowiedzialność za wynik mojego testu antydopingowego. Jednak zapewniam, że nie przyjąłem tych substancji w celu poprawienia swojego wyniku na zawodach w Brazylii. Środki przyjąłem w styczniu, żebym mógł przygotować się do walki MMA, jaką stoczyłem 3 lutego. Nie miało to żadnego pozytywnego wpływu na moje przygotowania ani sam start w Pucharze Świata, który odbył się pod koniec maja. Jako dowód mojej prawdomówności przedstawiam dokumentację z badania wariografem" - napisał na swoim profilu na Instagramie Karaś. I właśnie pod tym postem mógł liczyć na wsparcie celebrytów, znanych z mieszanych sztuk walki, YouTube'a i innych mediów społecznościowych. "Serce pęka jak ludzie manipulują teraz faktami w nagłówkach i wpisach :( Prawda się obroni, jesteś mistrzem" - pisał Mateusz Janusz, czyli Matt Fit Lover. "Psy szczekają, karawana jedzie dalej" - dodawał Maksymilian Prusak. Szymon Wrzesień, znany jako "Taxi Złotówa" utworzył hasztag #MuremZaKarasiem, a Roger Salla z kolei zapewniał, że bez wariografu wierzy triathloniście. Komentarzy ze wsparciem jest mnóstwo, ludzi mniej lub bardziej znanych. Oczywiście każdy ma prawo do obrony. Każdy może też wesprzeć swojego przyjaciela. Pytanie tylko, czy znane osobistości, powinny tak wyraźnie akcentować wsparcie dla kogoś, kto wprost przyznał się do zażywania dopingu? Czy to nie jest lekceważenie zasad czystości sportu? Robert Karaś stracił fortunę. Padło mocne oskarżenie