W ostatnich tygodniach o Robercie Karasiu znów zrobiło się głośno. Polak wziął udział w Brasil Ultra Tri - zawodach na dystansie 10-krotnego Ironmana. Przypomnijmy: to 38 kilometrów pływania, 1800 kilometrów jazdy na rowerze i 422 kilometry biegu. Wyścig rozpoczął się w sobotę 20 maja, inaugurując tegoroczną edycję Pucharu Świata IUTA. Tydzień później Karaś zameldował się na mecie. Osiągnął on czas 164 godzin, 14 minut i dwóch sekund. Oznacza to pobicie przez niego kolejnego rekordu świata. Poprzedni najlepszy wynik na tym dystansie należał do Kennetha Vanthuyne'a i był o prawie 20 godzin gorszy. Robert Karaś odpowiedział krytykom Praca Karasia wywołuje w Polsce przeróżne reakcje. Nie brakuje osób (również publicznych), które podziwiają sportowca i trzymają za niego kciuki. Są jednak i tacy, którzy krytykują jego pomysły. - Zdaję sobie sprawę z tego, jakie emocje wywołuję. Wiem, że są generalnie trzy obozy. Pierwszy trzyma za mnie kciuki i potrafi obudzić się w nocy, żeby sprawdzić moje postępy na trasie. Drugi obóz zastanawia się, po co to wszystko robię. Trzeci liczy z kolei na to, że nie powiedzie mi się i nie ukończę zawodów - powiedział Karaś podczas środowego spotkania z dziennikarzami na PGE Narodowym w Warszawie. Sportowiec kontynuował swoją wypowiedź. - Chciałbym zwrócić się do tej ostatniej grupy. Mam 34 lata, czuję się świetnie. Sport uprawiam od najmłodszych lat. Poza mikrourazami po wyścigach nic mi nie jest. Niektórzy mówią, że cenę zapłacę na starość. Zobaczymy - ciągnął zawodnik. Karaś opowiedział również o swojej ostatniej wizycie w gabinecie lekarskim. - Byłem ostatnio na badaniach. Po ich zakończeniu lekarz powiedział, że jest w szoku. Nie mam żadnych dolegliwości, mój organizm działa prawidłowo. Myślę, że to też kwestia genetyki - tłumaczył 34-latek. Robert Karaś myśli o kolejnym wyzwaniu Sportowiec kreśli już w głowie plany kolejnych startów. Zdradził, jakie wyzwanie interesuje go w najbliższej przyszłości. - Oficjalnie najdłuższym organizowanym wyścigiem jest 20-krotny Ironman. Dystans mnie nie przeraża, jestem w stanie to ogarnąć fizycznie i psychicznie. Myślałem o tym nawet w kontekście najbliższego sierpnia, ale kontuzjowana noga mi na to nie pozwoli - stwierdził sportowiec. - Realnie patrząc, byłbym w stanie pokonać ten dystans w 330 godzin. Rekord świata - z tego, co pamiętam - wynosi około 490 godzin. Można go więc mocno poprawić - zakończył Karaś. Z PGE Narodowego w Warszawie Jakub Żelepień, Interia