Jadący samochodem Mini z niemieckim pilotem Timo Gottschalkiem Przygoński zapowiadał przed rajdem walkę o podium. Jednak już na pierwszym etapie szans na to pozbawiła go awaria skrzyni biegów. Dzień później przebił cztery opony i poniósł kolejne straty. W końcu we wtorek udowodnił, że jest w stanie walczyć z najlepszymi. - Od początku szliśmy na całość. Na szczęście dzisiaj było więcej piachu i mniej kamieni, dlatego dało się trzymać gaz i mijać innych. Była bardzo trudna nawigacja, ale Timo zabłysnął. W jednym miejscu wyprzedziliśmy cztery samochody, które pobłądziły, a my trafiliśmy od razu na dobrą drogę - opisywał etap Przygoński. Polak przyznał, że mógł być jeszcze wyżej, ale w końcówce pomógł rywalowi. - Na 70 kilometrów przed metą stał Zala (Vaidotas, sensacyjny zwycięzca pierwszego etapu - PAP) i błagał o koło, bo przebił już czwartą oponę i nie mógł kontynuować jazdy. Zatrzymaliśmy się i mu pomogliśmy. On wciąż walczy o czołówkę. My z kolei dzisiaj nie mieliśmy kłopotów z kołami, bo trochę zmieniliśmy taktykę - powiedział uśmiechnięty i wyraźnie zadowolony z etapu Przygoński. Nie chciał jednak zdradzić, na czym polegała zmiana. Przyznał natomiast, że po wcześniejszych niepowodzeniach taki sukces był mu potrzebny. - To bardzo mnie podbudowało, a trzecie miejsce w Dakarze zawsze cieszy - podkreślił. Etap wygrał były rajdowy mistrz świata Hiszpan Carlos Sainz, a drugi był ubiegłoroczny zwycięzca Dakaru Katarczyk Naser Al-Attiyah, który wyprzedził Polaka zaledwie o 48 sekund. Trzeci etap Rajdu Dakar do udanych mogą zaliczyć także motocykliści Orlen Teamu Adam Tomiczek i Maciej Giemza oraz Rafał Sonik, który był wprawdzie czwarty, ale utrzymał drugie miejsce w klasyfikacji quadów. Cała trójka narzekała na złe nawigacyjne opracowanie trasy przez organizatora. - Dzisiejszy dzień pokazuje, że nie za bardzo można tutaj cokolwiek zakładać, bo było wielkie zamieszanie przy jednym z waypointów. Wiele motocykli tam krążyło, ja też go nie znalazłem, ale byłem pewny, że jadę dobrze i postanowiłem nie tracić tam więcej czasu - podkreślił 16. we wtorek Tomiczek. Zaledwie pół minuty stracił do niego 17. Giemza. - Myślę, że to był jakiś błąd, bo nikt nie mógł znaleźć tego punktu. Szkoda tylko, że straciłem na jego szukanie mnóstwo czasu. Mam nadzieję, że organizatorzy znajdą jakieś sprawiedliwe rozwiązanie tego problemu - powiedział Giemza, który poinformował, że już się czuje znacznie lepiej niż dzień wcześniej, gdy z powodu zapalenia gardła musiał odwiedzić lekarza. Obaj Polacy sąsiadują ze sobą także w klasyfikacji generalnej. Tomiczek jest 24., a Giemza 25. Sonik przyznał, że znacznie bardziej niż stratami czasowymi przejął się wypadkiem Sheika Khalida Al Quassimiego, którego pilotem jest mieszkający w Warszawie Francuz Xavier Panseri. - Etap był piękny krajobrazowo, ale ja myślałem zupełnie o czymś innym. Po przeszło 300 kilometrach trasy na moich oczach samochód z Panserim uderzył w ogromną skałę. To się działo 200-300 metrów przede mną. Auto było strasznie zniszczone. Gdy tam dojeżdżałem, Xavier był wyciągany z auta przez innych ludzi. Miał wykrzywioną bólem twarz. To strasznie zostaje w głowie, zwłaszcza że to nasz kolega - opisuje Sonik. Zwycięzca Dakaru z 2015 roku podobnie jak motocykliści uważa, że organizator popełnił błędy w przygotowaniu road-booka. - Pierwsza część etapu była szybka, ale końcówka była potwornie skomplikowana nawigacyjnie i w dwóch czy w trzech miejscach pobłądziłem. Moim zdaniem brakowało kilku waypointów w road-booku. Niektóre odległości się nie zgadzały. Więcej szczęścia mieli ci, którzy jechali po kurzu innych. Ja akurat dzisiaj miałem trochę pecha, ale i tak nie straciłem tak strasznie dużo. W czołówce jest bardzo ciasno i tak już pewnie zostanie. Nikt nie odpuści, do końca będzie walka o każdą sekundę - prognozuje. Do szybkiej jazdy powracają startujący w kategorii pojazdów UTV Aron Domżała i Maciej Marton, którzy we wtorek zajęli czwarte miejsce. Polacy pierwszy etap wygrali, ale na drugim zmagali się z kłopotami technicznymi i w klasyfikacji generalnej zajmują odległą lokatę. Trzeci etap był pętlą wokół Neomu. W środę zawodnicy wyruszą na trasę czwartego, a metą w Al-Ula. Pokonają 676 kilometrów, z czego 453 to odcinek specjalny. Z Neomu - Kryspin Dworak