Komisję powołał zarząd Polskiego Związku Alpinizmu na wniosek kierownika wyprawy Krzysztofa Wielickiego i ówczesnego kierownika programu Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015 Artura Hajzera (zginął w lipcu na Gaszerbrumie I - 8068 m). "Członkowie zespołu od kwietnia do sierpnia drobiazgowo odtwarzali przebieg ekspedycji. Rezultatem ich działań jest 24-stronicowy raport, który trafił w ostatecznej wersji do władz związku 31 sierpnia. Zgodnie z decyzją zarządu, dziś, 18 września o godzinie ósmej, raport został upubliczniony na stronie związku" - poinformował sekretarz generalny PZA Marek Wierzbowski. Dodał, że najpierw z efektami prac zespołu zapoznali się członkowie zarządu, później kierownik i uczestnicy ekspedycji, następnie rodziny oraz minister sportu. "To, że ktoś wcześniej przekazał raport mediom, nie mieliśmy na to wpływu. Trudno jest uzasadnić ten pośpiech" - zaznaczył. Zespół pracował w pięcioosobowym składzie. "Oprócz mnie, byli w nim: Anna Czerwińska, Bogdan Jankowski, Michał Kochańczyk i Roman Mazik. Efekty naszych działań zawarliśmy w pierwszej wersji raportu, który na początku lipca przekazałem do związku. Natomiast po powrocie wyprawy zorganizowanej przez Jacka Berbekę na ten szczyt, wzbogaciliśmy raport o nową wiedzę. Przyznam, że niewielką" - powiedział przewodniczący komisji Piotr Pustelnik. Zdobywca Korony Himalajów i Karakorum (jako trzeci Polak i dwudziesty na świecie) podkreślił, że rekonstrukcji wydarzeń podjął się zespół doświadczonych wspinaczy. "Podczas prac zgromadziliśmy obszerną dokumentację filmową, fotograficzną i fonograficzną. Rozmawialiśmy z osobami, które wspinały się zimą na wysokości powyżej 8000 metrów. Prześledziliśmy informacje, których dostarczyła letnia wyprawa poszukiwawcza na Broad Peak pod kierownictwem Jacka Berbeki" - zaznaczył Pustelnik. Zdaniem członków komisji nie tylko przygotowanie zimowej wyprawy, ale i jej początek nie budzą wątpliwości. Alpiniści aklimatyzowali się bez większych problemów. Wszyscy, którzy wzięli udział w ataku szczytowym spędzili wcześniej noc na wysokości powyżej 7000 m, czego wymagają standardy programu Polski Himalaizm Zimowy (PHZ). "Do ataku wyszli jako czteroosobowy zespół. Nie przedyskutowali jednak w wystarczającym stopniu taktyki ataku, nie wyznaczyli godziny odwrotu, nie ustalili jednoznacznie, kto podejmuje decyzje w zespole. Wątpliwości budzi także godzina rozpoczęcia ataku - 5 rano" - napisano na stronie PZA, podkreślając jednocześnie, że nie jest to jednak precedens. Dla porównania - pierwsi zimowi zdobywcy Everestu (Wielicki i Leszek Cichy) wyruszyli na wierzchołek o godz. 7.15. W raporcie zwrócono uwagę, że łączność w trakcie ataku szczytowego nie działała w pełni prawidłowo, m.in. radiotelefon Adama Bieleckiego samoistnie się rozstroił, zaś Artura Małka miał zwarcie. Błędem było odłączenie się od zespołu Małka i Bieleckiego. Ten ostatni nie poinformował wcześniej kolegów, że nie zamierza schodzić z wierzchołka z resztą zespołu. Małek odrzucił natomiast propozycję Macieja Berbeki, by schodzić ze szczytu wspólnie z nim i Tomaszem Kowalskim. Zdaniem zespołu, Bielecki i Małek złamali zasady etyki i praktyki alpinistycznej oraz regułę PHZ mówiącej o utrzymywaniu kontaktu wzrokowego z członkami wyprawy. W swoim mniemaniu działali jednak w sytuacji zagrożenia własnego życia. Autorzy raportu tego domniemania nie podzielają. Równolegle z wymienionymi błędami, raport przyznaje, że "nie ma dostatecznych przesłanek, by prognozować jaki byłby przebieg wydarzeń, gdyby zespół atakujący szczyt pozostał spójny". Podkreśla się zarazem, że fakt rozdzielenia się zespołu mógł mieć destrukcyjny wpływ na samopoczucie tych, którzy schodzili na końcu stawki, spowodować u nich uczucie osamotnienia i braku nadziei na ewentualną pomoc. Zespół także negatywnie ocenił postawę Bieleckiego, który zszedł z obozu czwartego zanim akcja ratunkowa była całkowicie zakończona. Zdaniem komisji, kierownik wyprawy prawidłowo przeprowadził akcję. Na pomoc, do obozu czwartego wysłał pakistańskiego wspinacza Karima Hayata, a do niższych obozów tragarzy wysokościowych. Doceniono też postawę Małka, który z własnej inicjatywy czekał na powrót Kowalskiego i Berbeki w obozie IV. Za przyczynę śmierci Kowalskiego uznano dramatyczne osłabnięcie organizmu, choć z jakich powodów ono nastąpiło trudne jest do określenia. Natomiast nie doszukano się przyczyny zgonu Berbeki. "Uważamy, że trzeba, powinno się i należy podjąć próbę pomocy nawet wtedy, kiedy podnosi to poziom ryzyka osobie pomagającej. Jest to przejaw dojrzałości i odpowiedzialności partnerów, wyraz odwagi cywilnej, spolegliwości i empatii. To wszystko powinno cechować nasze środowisko. Jesteśmy przekonani, że podstawowe zasady, na których zbudowano alpinizm nie zmieniły się. Jedną z nich, w naszym przekonaniu fundamentalną, jest partnerstwo" - stwierdzają autorzy raportu. Wytyka on także błędy oraz uchybienia w organizacji i przeprowadzaniu samej wyprawy. Zdecydowana większość wykrytych uchybień nie miała zdaniem zespołu wpływu na przebieg ataku szczytowego. Czerwińska, Jankowski, Kochańczyk, Mazik i Pustelnik formułują szereg zaleceń, wśród nich zalecają by podczas kwalifikacji na kolejne wyprawy weryfikować nie tylko dorobek sportowy i predyspozycje organizmu kandydatów, ale także ich cechy psychiczne (jak umiejętność działania w zespole) oraz kwalifikacje etyczne. Władze związku zaznaczają też: "uczestnicy tego typu wypraw działają pod wpływem ciągłego stresu i poczucia zagrożenia życia, w skrajnie trudnych warunkach pogodowych. Towarzyszą im olbrzymie emocje. Właściwa ocena sytuacji i podejmowanie decyzji są w znacznym stopniu utrudnione - wciąż trwają badania nad zachowaniem organizmu w tak ciężkich warunkach". Zarząd PZA zamierza w październiku zorganizować panel dyskusyjny dotyczący etyki i bezpieczeństwa w górach. Będzie nawiązaniem do tzw. Szczytu Gliwickiego, który odbył się w kwietniu 1987 r. Było to spotkanie wybitnych polskich himalaistów pod hasłem "Etyka we współczesnym alpinizmie". Władze związku podkreślają wagę dokonań Polaków - "zimowe wejścia na ośmiotysięczniki są jednymi z najpoważniejszych wyzwań nie tylko dla alpinistów, ale i dla odkrywców, eksploratorów oraz badaczy". Zdaniem podsekretarza stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki Tomasza Półgrabskiego w przypadku raportu z takiej wyprawy niełatwo jest wszystko wyjaśnić. "Trudno jest napisać go osobom, które nie były tam na górze, nie znały warunków i w tym momencie nie podejmowały decyzji. Nigdy do końca takie trudne sytuacje nie są wyjaśnione. Nie potrafimy wejść do głowy człowieka i zdiagnozować jego motywacji, jakimi pobudkami się kierował i dlaczego zdecydował wtedy tak a nie inaczej" - podkreślił. Jak dodał, raport będzie miał wpływ na decyzję ministerstwa odnośnie kolejnej tury pieniędzy zasilających program PHZ. Zaznaczył jednak, że to przede wszystkim PZA, który na razie wstrzymał dofinansowanie, musi się wypowiedzieć w tej kwestii. "Mamy podpisaną umowę ze związkiem, przekazaliśmy środki na przełomie 2012 i 2013 roku. PZA realizuje to, do czego się zobowiązał. Z informacji, które mamy wynika, że cały projekt został wstrzymany. Czy będzie kontynuowany, to zależy w pierwszej kolejności od związku - czy znajdą się ludzie, którzy będą go koordynowali i którzy podejmą się tego, jak się okazuje arcytrudnego zadania. Będziemy też dyskutować, czy w dalszym ciągu wspierać ten program, ale najpierw musi się wypowiedzieć związek" - powiedział. Według wiceministra niezbędnym w przypadku kontynuacji jest wdrożenie wniosków z raportu. "Bo wypadków przy okazji tego programu było chyba zbyt dużo" - ocenił. 5 marca na wierzchołku Broad Peaku (8047 m) stanęli kolejno: 29-letni Adam Bielecki (KW Kraków), 33-letni Artur Małek (KW Katowice), 58-letni Maciej Berbeka (KW Zakopane) i 27-letni Tomasz Kowalski (KW Warszawa). Dwaj ostatni nie zdołali powrócić na noc do obozu. 8 marca zostali uznani za zmarłych. Tego miesiąca PZA powołał zespół ds. wypadku celem wyjaśnienia przyczyny śmierci. 54-letni zakopiańczyk Jacek Berbeka, brat Macieja, zorganizował prywatną ekspedycję, w której udział wzięli mieszkający w Tychach 37-letni Jacek Jawień, ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR oraz 52-letni gdańszczanin Krzysztof Tarasewicz. Celem było dotarcie do ciał tragicznie zmarłych alpinistów. W połowie lipca Berbeka i Jawień w trudnych warunkach pochowali Kowalskiego. Ciała Macieja Berbeki nie odnaleźli, ale przypuszczają, gdzie się znajduje. Wyprawa zakończyła swą misję i wróciła do Polski. Swoje uwagi przekazała członkom komisji.