Jeszcze do poniedziałku ważyły się losy poznańskiej imprezy. Rosjanie nie przystali na warunki polskiej strony, która w zamian za dopuszczenie do uczestnictwa w zawodach, domagała się m.in. potępienia wojny w Ukrainie, a także wykluczyła z udziału zawodników-żołnierzy lub zatrudnionych w rosyjskich lub białoruskich służbach wojskowych bądź narodowych organach bezpieczeństwa. Jak poinformował dyrektor turnieju Bartosz Hekiert, władze Międzynarodowej Federacji Szermierczej podczas ostatniego posiedzenia zarządu zaakceptowały stanowisko Polski i zawody odbędą się zgodnie z planem. "Te nasze warunki też powstały na bazie dyrektywy Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, który dopuścił zawodników z Rosji i Białorusi do rywalizacji. My tylko zażądaliśmy podpisania takiej deklaracji. Na razie z przekazów medialnych wiemy, że oba te kraje nie wystąpią w Poznaniu. Dopiero teraz, po wyjaśnieniu całej sytuacji, lawinowo zaczęły spływać do nas potwierdzenia udziału z federacji z całego świata" - wyjaśnił. Szermierka. W Poznaniu zaczyna się rywalizacja o igrzyska Poznański PŚ jest pierwszym, gdzie zawodnicy punktują do rankingu olimpijskiego, odbędzie się turniej drużynowy, który również jest kwalifikacją olimpijską. Obsada zapowiada się rekordowa, bowiem wstępnie swój akces zgłosiły 24 reprezentacje. Hekiert nie ukrywa, że całe zamieszanie z dopuszczeniem Rosjan i Białorusinów do sportowej rywalizacji, trochę zakłóciło przygotowania do turnieju. Czytaj także: Rosja podjęła decyzję co do startu i stawia Polsce polityczne oskarżenia "Nauczeni doświadczeniem z poprzedniego roku, kiedy to po raz pierwszy w Poznaniu organizowaliśmy Puchar Świata, wiele rzeczy przygotowaliśmy z dużym, nawet trzymiesięcznym wyprzedzeniem. 75 procent spraw mieliśmy już 'dogranych', ale przez ostatni miesiąc byliśmy w całkowitym zawieszeniu. Czekaliśmy z podpisaniem umów sponsorskich, z naszymi partnerami, dlatego teraz musimy mocno zabrać się do pracy, bo zostało już tylko dwa i pół tygodnia" - podkreślił. Liderka polskiej reprezentacji Julia Walczyk-Klimaszyk cieszy się, że po tym całym zamieszaniu może skupić się już wyłącznie na kwestiach sportowych. - Trochę to przypominało okres pandemii, taka niepewność, ale może też przez to nauczyliśmy się radzić sobie w takich warunkach. Ze wszystkiego trzeba czerpać doświadczenia. Teraz mamy już czystą głowę i możemy w spokoju się przygotowywać - powiedziała. Szermierka. Liderka polskiej reprezentacji nie wie, czy walczyłaby z Rosjanką Florecistka KU AZS-UAM Poznań jednocześnie przyznała, że sama do końca nie wie, jakby się zachowała, gdyby przyszło jej zmierzyć się z reprezentantką Rosji. - Zastanawiałam się nad tym i uczciwie przyznam, że nie wiem. Całe szczęście, że nie muszę o tym decydować. Jest dużo za i przeciw w tej sytuacji - zaznaczyła reprezentantka Polski, sklasyfikowana na 14. pozycji w światowym rankingu. Dzięki wysokiej lokacie w klasyfikacji Walczyk-Klimaszyk nie musi startować w kwalifikacjach, które odbędą się w pierwszym dniu zawodów. Do rywalizacji przystąpi automatycznie do turnieju głównego. - Z jednej strony kwalifikacje są jakimś przetarciem, ale na drugi dzień czuć w nogach te walki. Mimo że one nie trwają długo, to też towarzyszy temu stres i bywa to męczące. Każdy chyba jednak woli mieć spokojną głowę - stwierdziła. Trener współpracujący kadry kobiet Paweł Kantorski przyznał, że liczy w Poznaniu na dobry wynik, ale ze względu na mocną obsadę, nie będzie o niego łatwo. - Wszystkie zespoły europejskie i azjatyckie pracują na najwyższych obrotach. Państwa łożą ogromne środki, żeby jak najlepiej przygotować swoje reprezentacje. Liczymy jednak na dobry wynik, nie będzie przesadą, jeśli powiem, że oczekuję jednej zawodniczki w ósemce, jednej w '16', a w turnieju drużynowym miejsca w pierwszej czwórce - podsumował Kantorski. Przed rokiem w Poznaniu triumfowała Włoszka Alice Volpi, a turniej drużynowy wygrały Amerykanki; Polki zajęły czwartą lokatę. Autor: Marcin Pawlicki