Dariusz Popiela to olimpijczyk z Pekinu (2008) w slalomie kajakowym. Na koncie ma medale mistrzostw świata i Europy. Od wielu lat zajmuje się historią Zagłady Żydów. Przywraca - wraz z grupą przyjaciół - godność ludziom. Polakom. Kiedy był kryzys migracyjny, to przyjmował potrzebujących i zapewniał pomoc, gdy wybuchła wojna w Ukrainie, organizował pomoc. Teraz zakończył kolejny projekt. Upamiętnił grupę 155 osób w Podwilku. "Sportowcy milczeli". Powinni zabierać głos w polityce? Ekspert wyjaśnia Przywrócił godność prawie 20 tysiącom ofiar W rozmowie z Interia Sport opowiada o tym, jak na przestrzeni lat, coraz bardziej w Polsce mamy do czynienia ze skrajnymi poglądami. Próbuje nam przekazać, że polityka wykluczenia różnych grup społecznych zaczyna coraz bardziej przypominać to, co doprowadziło do największej zbrodni w dziejach ludzkości. Wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich sprawiły, że zapaliła się u niego czerwona lampka. O działalności Popieli kilka lat temu powstał film dokumentalny "Ukos światła" w reżyserii Wojciecha Szumowskiego, który był wyświetlany w wielu krajach świata. To dzieło, które ogląda się w ciszy i skupieniu. To film - jak powiedział reżyser - "o trudzie pamięci". Tomasz Kalemba, Interia Sport: To kolejne upamiętnienie polskich Żydów przez ciebie i projekt "Ludzie, Nie Liczby". Tym razem to w Podwilku doszło do odsłonięcia pomnika upamiętniającego Żydów Górnej Orawy, którzy zostali zamordowani w czasie Zagłady. To kolejne miejsce, w którym starasz się przypomnieć tragedię polskich obywateli. Dariusz Popiela: - To już szóste takie miejsce w Polsce. Zaczęło się od Krościenka. Potem były: Grybów, Czarny Dunajec, Nowy Targ, Nowy Sącz i teraz Podwilk. Ile w sumie osób zostało już upamiętnionych? - Wygląda na to, że około 20 tysiącom osób przywróciliśmy ich godność, bo nie robię tego sam. Tyle nazwisk zostało wyrytych na naszych pomnikach. W Podwilku jest 155 ofiar. To zatem mniejszy projekt, ale równie ważny. W tych mniejszych miejscowościach ta historia jest czasami bardziej zapomniana. Ważne jest jednak przypominanie o tym, co spotkało ludzkość w ubiegłym wieku, bo - zdaje się - zaczynamy o tym zapominać. Przede wszystkim chodzi jednak o upamiętnienie ofiar. W Podwilku były one z ośmiu miejscowości. Najbardziej spektakularny pomnik znajduje się w Nowy Sączu. - Tam jest on w centrum miasta. Jest oddalony 200 metrów w linii prostej od Ratusza. To był - chyba można powiedzieć - projekt życia z wielu względów. Jest w centrum miasta, więc to było spore wyzwanie architektoniczne. Zagospodarowaliśmy tam skwer. Powstało miejsce pamięci, które jest odwiedzane. Są tam na ścianach wyryte nazwiska 12 tysięcy ofiar. To robi mocne wrażenie i o to chodziło. W Podwilku były jakieś ciekawe historie, kiedy zagłębialiście się w ten ludzki dramat? - Tam przekonałem się, jak różna jest historia drugiej wojny światowej. W czasie okupacji teren Orawy Północnej to był teren Słowacji. Tam była Gwardia Hlinki, która kolaborowała z nazistami i rządziła na tamtym terenie. Oni stanowili swoje prawo. Tam nie mordowano Żydów na oczach sąsiadów, jak to miało miejsce kilka kilometrów dalej, czyli na terenie Generalnej Guberni w Polsce. Na terenach Orawy niemal do samego końca wszyscy żyli obok siebie. Dlatego są też listy wywozowe, czego brakuje po stronie Generalnej Guberni, gdzie ludzie w bydlęcych wagonach byli wywożeni do obozów zagłady. Dlatego na terenie cmentarza nie mieliśmy zbiorowych grobów, bo tu po prostu nie dochodziło do egzekucji. To było zaskoczeniem. Wiemy jednak, że cmentarz zniszczyła Gwardia Hlinki. Przetrwało jednak około 20-30 macew. Można zatem podziwiać to, co z nich zostało. Znaleźliśmy też 8-10 macew, które odnowiliśmy i one wróciły na cmentarz. Najważniejsze, że ze strony mieszkańców była współpraca i zrozumienie. Ciekawa historia była z bramą cmentarza. Odnalazł się pan, który miał szkice swojego pradziadka i na ich podstawie odtworzyliśmy bramę. Bardzo dużo nam to dało, bo na tym szkicu był też budynek domu przedpogrzebowego. W tym miejscu, gdzie on był, odtworzyliśmy jego zarys i wysypaliśmy teren żwirkiem. Tam powstał pomnik i tam stanęły odnowione macewy. W tych małych miejscowościach trudno jest o zdjęcia cmentarzy. To jest rzadkość, dlatego ten szkic był dla nas bardzo cenny. Coś cię jeszcze zaskoczyło? - Mieliśmy do czynienia z cudem projektowym. W czasie uroczystości podeszła starsza pani i przyznała się do tego, że jej dziadek leży na tym cmentarzu. Tym samym przyznała się do korzeni żydowskich. Nie chciała jednak odsłonić pomnika. Bała się, a to znaczy, że jednak coś tam jest nie tak. Wydarzenia ostatnich miesięcy sprawiają, że takim ludziom jest trudniej. Czasami pytam młodzież w szkołach, czy wiedzą, ilu Żydów żyje ich miejscowości. Tak było w Nowym Sączu. Padały odpowiedzi dwa tysiące, pięć tysięcy. Tyle że w tym czasie w Nowym Sączu była jedna pani Ania, która przyznawała się do bycia Żydówką. Pewnie było kilka osób, które do tego się nie przyznają, ale to jest może kilka osób, ale mówimy o stutysięcznym mieście. Mam kilku znajomych Żydów w różnych miastach i naprawdę trudno się patrzy na to, jak są wykluczani przez część społeczności polskiej. Tylko garstka Żydów przeżyła Zagładę, dlatego możemy mówić o tym, że w Polsce jest antysemityzm bez Żydów, bo większość osób nie ma nawet okazji mieć znajomego Żyda. I to jest naszym problemem. Traktowani są przez wielu z nas jako gorsi obywatele, a kompletnie sobie na to nie zasłużyli, bo to są wielcy patrioci, z czego wiele osób w ogóle nie zdaje sobie sprawy. Dariusz Popiela: coraz więcej osób przyznaje się do skrajnych poglądów Twoje upamiętnienia wobec wyników pierwszej tury wyborów prezydenckich zyskują na aktualności. Przecież blisko 1,3 miliona osób w naszym kraju zagłosowało za osobami, które dyskryminację mają wypisaną w programie. Grzegorz Braun nie kryje swojego antysemityzmu. Maciej Maciak to z kolei zwolennik Władimira Putina, który w bestialski sposób morduje Ukraińców zaraz za naszą granicą. Karol Nawrocki jest popierany przez partię, która od lat dyskryminuje różne środowiska, a w pierwszej turze zebrał 5,7 miliona osób. Nie ukrywam, że takie poparcie dla skrajnych środowisk mrozi krew w żyłach. - Od lat widzę radykalizację w Polsce. Kiedy zaczynałem działania w tematyce historii polskich Żydów, to była - wbrew pozorom - większa przychylność. Wraz z czasem dostrzegam postępującą radykalizację. Jest bardzo wiele niezrozumienia i bardzo wiele stereotypów. To bardzo przeszkadza. W ostatnim czasie, co wcześniej zdarzało się bardzo rzadko, przy naszych postach na profilu "Ludzie, Nie Liczby", pojawiają się antysemickie komentarze i zaczepki. Kiedyś to raczej ja byłem atakowany personalnie, a teraz na stronie poświęconej Polakom ludzie się z tym nie kryją i wypisują haniebne hasła pod imieniem i nazwiskiem. To znaczy, że coraz więcej osób przyznaje się do skrajnych poglądów. I to jest złe. Nie po to robię ten projekt i poznaję historię Zagłady. Owszem, to jest już przeszłość, ale teraz coraz dobitniej widzimy, jak zaczyna się powtarzać pewien schemat sprzed lat. Powtarza się radykalizacja, powtarza się wykluczenie, powracają ruchy antyżydowskie i antyukraińskie, a także prorosyjskie. To wszystko sprawia, że włos jeży się na głowie. Zapalają się też czerwone lampki. Akurat byłem w rynku w Nowym Sączu, kiedy był wyborczy wiec Brauna. Dla mnie to było zaskakujące, że ludzie tam byli całymi rodzinami. Także małe dzieci. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ci ludzie nie widzą w tym nic takiego, co mogłoby docelowo prowadzić do złego. Historia dała nam taką możliwość, że mogliśmy prześledzić, jak od słowa i wykluczenia przechodziło się stopniowo do coraz mocniejszego, wręcz wulgarnego języka, aż do największej tragedii w dziejach ludzkości. Zaraz zwolennicy Brauna powiedzą, że to przesada i nie ma to nic wspólnego z nazizmem, ale jednak w jego kampanii było wiele elementów związanych z wykluczaniem. To nie prowadzi do niczego dobrego. To chyba wynika z niezrozumienia tematu. Pod moimi postami pojawiają się wpisy, że upamiętniam Żydów, a oni przecież mordują dzieci w strefie Gazy. Dla mnie nie ma usprawiedliwienie dla ich śmierci, żeby była jasność. Ja upamiętniam mieszkańców naszego kraju. Żydów, ale Polaków. Oni ginęli, kiedy nie było państwa Izrael. Moja fundacja nie jest w żaden sposób finansowana przez to państwo. Mówienie o judaizacji Polski to jest totalna abstrakcja. Mówienie o tym, że Żydzi panoszą się w Krakowie, gdzie jest 100-200 mieszkańców wspólnoty wyznaniowej, to jest totalna fikcja. W świecie wirtualnym to jednak pada na bardzo żyzny grunt. I to jest największe zagrożenie dla młodzieży, która w social mediach otrzymuje w przyjemnej formie podawane postawy anty. Mam córki i sam widzę, jak w sieci można przemycać różne treści. Na szczęście moje córki dopytują o to, co czytają. Nie każdy jednak może pewne sprawy wyjaśnić i kiedy pada to na grunt patriotyczno-ojczyźniany, to rodzi się nienawiść. To przykre, jeśli to ma służyć "dobru" Polski. Tymczasem my też robimy patriotyczną robotę, bo upamiętniamy polskich Żydów, których wymordowali okupanci i kolaboranci. Czasami czujemy się, jakbyśmy robili coś złego i to dowodzi absurdu całej tej sytuacji. To wynika jednak z braku odpowiedniej edukacji w szkołach, a to sprawia, że rodzą się skrajne poglądy. Staramy się temu przeciwdziałać. Wysyłamy sześć szkół na wycieczki edukacyjne. To jest kropla w morzu potrzeb. Oczywiście mamy wolność wypowiedzi i poglądów. Trzeba tylko wiedzieć, do czego piętnowanie innych osób może doprowadzić. Jest mi wstyd, kiedy słyszę, jak łatwo przychodzi politykom i ludziom decydowanie czy Ukraina ma być w NATO, czy w Uni Europejskiej w ciepłym fotelu przed telewizorem, kiedy Ukraińcy brodzą w błocie na froncie i giną setkami, walcząc także - według mnie - za nas. Dlaczego nie dostrzegamy absurdu w tych deklaracjach i obietnicach, kiedy kandydaci na prezydenta wręcz licytowali się na to, kto będzie bardziej stanowczy wobec Ukrainy. Ja bym jednak chciał, żebyśmy byli stanowczy wobec Rosji, a Ukrainę wspierali wszystkimi możliwymi sposobami. Nie tylko dlatego, że jest to w interesie Polski, bo czasami w życiu chodzi o coś więcej niż interes tylko przyzwoitość, bo to Rosja napadła niepodległą Ukrainę i to Ukraina bohatersko się broni i nie ma tu nic do rzeczy tragedia na Wołyniu. Pomóżmy im się obronić tu i teraz i dopiero wracajmy do przeszłości i tragedii na Wołyniu. Wyobraźmy sobie, co gdyby Państwa zachodu uzależniły pomoc Polsce od jakiejś nierozliczonej sprawy z przeszłości? Co wtedy by się u nas mówiło? Myślę, że nie trzeba nic więcej dodawać. Kolejny pomysł na projekt tli się już w twojej głowie? - Docelowo chciałbym przeprowadzić upamiętnienie w Zakopanem. To byłoby podsumowanie działań na Podhalu. To miejsce, które nie jest dzisiaj utożsamiane ze społecznością żydowską. Doktor Karolina Panz prowadzi teraz bardzo szczegółowe badania, chyba pierwsze w historii Zakopanego i tego regionu, związane ze społecznością żydowską. Dzięki temu powstanie lista ofiar. Chcę też przeprowadzić projekt w Piwnicznej. Determinacji nam nie brakuje. Do tej pory pracowali z nami ludzie o różnych poglądach - od prawej po lewą stronę. I w taką Polskę wierzę. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport