Jako pierwsza temat wywołała holenderska stacja telewizyjna NOS, pracując nad nim przez pół roku. W czerwcu zjawiła się w Spale. W ośrodku przebywała Bachleda-Curuś, która potwierdziła reporterowi, że w Turynie Ingrid Paul, trenerka Grethy Smit, zaproponowała jej zwolnienie miejsca w wyścigu na 5000 metrów. Za ten "gest" Polka, startująca wówczas pod nazwiskiem panieńskim Wójcicka, miała otrzymać 50 tysięcy euro. Po powrocie z zawodów Pucharu Świata w Salt Lake City panczenistka LKS Poroniec Poronin powiedziała PAP, że dużo ludzi o tej sprawie wiedziało. "Nie tylko ja dostałam taką propozycję. Była ona kierowana do innych osób, ale ja mogę mówić wyłącznie za siebie. Było o tym głośno" - zaznaczyła. "Nagłośnienia tematu" nie potwierdził prezes PKOl, który w lutym 2006 roku był przewodniczącym narodowej reprezentacji olimpijskiej. "Jestem tą sprawą ogromnie zaskoczony, a dowiedziałem się niedawno z polskich mediów. Nie bardzo wiem, o co tu chodzi. Kibicowałem panczenistom w Turynie, regularnie bywałem w wiosce i oświadczam, że do moich uszu ani jedno słowo o tym korupcyjnym wątku nie dotarło. Nie słyszał o tym również szef misji Zbigniew Pacelt. A więc dwie najważniejsze osoby w kierownictwie ekipy nic o sprawie nie wiedziały. To jak można mówić, że było głośno?" - dziwił się Piotr Nurowski. Zaskoczenie prezesa PKOl jest tym większe - co podkreślił - że Bachleda-Curuś nie przekazała jemu treści rozmowy ze Smit, jak tylko usłyszała korupcyjną propozycję. "Wówczas nie przeszedłbym nad tym do porządku dziennego, nie zostawił tak tej sprawy, którą teraz nagłaśnia się po blisko czterech latach. Nie bardzo wiem, o co tu chodzi, co mam robić, jak się zachować. Coś mi tu nie pasuje" - zaznaczył. Holenderski Komitet Olimpijski i krajowa federacja łyżwiarska (KNSB) powołały specjalną komisję, aby wyjaśniła wszystko, co działo się w Turynie wokół rywalizacji na 5000 metrów. Niezależnie od poczynań Holendrów Piotr Nurowski zamierza poprosić Komisję Zawodniczą PKOl, aby porozmawiała z Katarzyną Bachledą-Curuś i w swoim gronie przeprowadziła "śledztwo". "Obok dopingu, korupcja to najcięższe w sporcie przestępstwo, to pogwałcenie karty olimpijskiej. Takie przypadki trzeba wypalać gorącym żelazem. Nie dopuszczam myśli, aby coś podobnego mogło przydarzyć się w najbliższych igrzyskach w Vancouver, a jeśli tak by się stało, to rozpętam międzynarodową aferę" - powiedział prezes PKOl.