Wyniki ogłoszono w sobotę w Poznaniu, gdzie odbywa się kursokonferencja trenerów. W ostatnich latach związek wybierał jednego trenera roku, ale jak wyjaśnił dyrektor sportowy PZTW Bogdan Gryczuk, kapituła miała duży kłopot z wytypowaniem jednego kandydata. - To był wspaniały rok, świetne wyniki. Może zabrakło złota na mistrzostwach świata, ale kandydatów na trenera roku było wielu. Kapituła miała duży ból głowy, nie było jednego zdecydowanego kandydata. Dlatego postanowiliśmy odejść od dotychczasowej formuły i uznaliśmy, że nie będzie jednego trenera roku, ale kilku - podkreślił. Związek docenił pracę opiekunów żeńskiej kadry - Urbana i Kozłowskiego. Ich osady przywiozły z mistrzostw Europy i świata trzy srebrne medale (dwa czwórka bez sterniczki i jeden czwórka podwójna). Z kolei męskie załogi Wojciechowskiego i Sycza zdobyły na obu imprezach też trzy tytuły wicemistrzowskie (dwa dwójka podwójna oraz jeden czwórka podwójna). Wyróżnienie otrzymał z kolei Przemysław Abrahamczyk prowadzący kobiece osady wagi lekkiej - jego podopieczne Weronika Deresz i Martyna Mikołajczyk zdobyły złoto w dwójce podwójnej mistrzostw Starego Kontynentu. Urban przejął żeńską kadrę rok temu po Marcinie Witkowskim, który związał się z niemiecką federacją. Witkowski był siedmiokrotnie z rzędu wybieranym najlepszym trenerem wioślarskim. Teraz Urban wspólnie z Kozłowskim z powodzeniem kontynuują jego dzieło. - Cieszę się, że związek nasze "wymysły" zaakceptował, ale są wyniki i cały czas idziemy do przodu. Nie byłoby nas tutaj, gdyby nie nasze zawodniczki. One dziś już nie mają żadnych kompleksów w rywalizacji z zachodnimi, bardziej zamożnymi federacjami - mówił Kozłowski. Sycz, dwukrotny złoty medalista olimpijski z Tomaszem Kucharski, od niedawna pomaga Wojciechowskiemu w prowadzeniu grupy wioseł krótkich. - Dziękuję przede wszystkim za zaufanie, a zawodnikom za to, że przyjęli mnie z życzliwością do tej grupy. Mam nadzieję, że zarażę ich wynikami, które sam kiedyś osiągnąłem - przyznał Sycz. Prezes związku Ryszard Stadniuk przyznał, że polskie wioślarstwo coraz mocniej liczy się w Europie i na świecie. - Na zawodach spotykamy się z coraz większym uznaniem. Wielu zastanawia się, w jaki sposób tak mała federacja, patrząc na liczbę zawodników, osiąga takie wyniki. Pytają się nas, jak to robimy, o system szkolenia. A to w sumie żadna tajemnica. Mam nadzieję, że kolejny sezon nie będzie gorszy, a nasza kapituła znów będzie miała ból głowy przy wyborze trenera roku - podsumował. Marcin Pawlicki