Klaudia Breś w kwalifikacjach PŚ w Limie była zdecydowanie najlepszą zawodniczką. Zgromadziła 579 pkt. O dwa punkty wyprzedziła Ranxin Jiang. 22-letnia Chinka to brązowa medalistka olimpijska i mistrzyni olimpijska w mikście. Na koncie ma także medale mistrzostw świata. W rundzie rankingowej Breś strzelała jak natchniona, nokautując rywalki. W pięciu seriach (każda po pięć strzałów) uzyskała 254,9 pkt. To tylko 0,5 pkt. mniej od jej rekordu Polski. Nad wspomnianą Chinką miała aż 6,3 pkt. przewagi. To był nokaut. Mroczki przed oczami i światłowstręt. Polka walczyła z rywalkami i chorobą Jak się okazało, nasza zawodniczka walczyła w Limie nie tylko z rywalkami, ale też z problemami zdrowotnymi. Niewiele zabrakło, a w ogóle nie wzięłaby udziału w rywalizacji. - Nie sprzyjało mi jedzenie i miałam różne rewolucje żołądkowe. Nie było łatwo. Po treningu po 25 strzałach bez schodzenia ze stanowiska miałam mroczki przed oczami, a do tego światłowstręt. Trzymałam się stołu, bo ledwo mogłam ustać. Było zatem ryzyko, że mogę nie wystartować. Tyle że jestem taką osobą, która nie lubi się poddawać. Walczyłam zatem - powiedziała Breś w rozmowie z Interia Sport. - O tym, co wydarzyło się w eliminacjach i rundzie rankingowej rozmawiałem z trenerką Jolantą Samulewicz. I to nie jest zwyżka formy. Po prostu zrobiłam progres i to jest teraz mój stały poziom strzelania. Tak czuję. Na takim poziomie strzelam bez większego wysiłku - dodała. W finale osłabiona problemami zdrowotnymi Polka walczyła niesamowicie, choć fatalnie rozpoczęła tę rozgrywkę. Chinka Ranxin Jiang objęła prowadzenie 8:2 (każda wygrana seria to dwa punkty). Breś jednak - po przerwie na żądanie - pozbierała się i wyszła na prowadzenie 12:10. Końcówka tej zaciętej rywalizacji należała jednak do Ranxin Jiang. Ostatecznie Chinka wygrała 16:12. - Pierwsza część finału nie była najlepsza, ale nałożyło się na to zmęczenie związane z chorobą. W finale nie miałam czasu, by odłożyć broń. Inaczej niż w poprzednich fazach rywalizacji. To powodowało, że strzelałam z błędami - mówiła 28-latka. Polka zaskoczyła... wiatraczkiem Nasza zawodniczka furorę zrobiła nie tylko znakomitym strzelaniem, ale również... wiatraczkiem. Ten w ciepłej i wilgotnej strzelnicy spełnił swoje zadanie znakomicie. Breś, co jakiś czas, chłodziła nim dłonie ku zdziwieniu rywalek. - To był pomysł trenerki. Ona zawsze ma dla nas - w razie czego - jakiś asortyment. W Polsce, kiedy jest zimno, to ma dla nas zawsze ogrzewacz do rąk podłączany do USB. Teraz był wiatraczek. Przydał się bardzo - zakończyła Breś. Polka w rankingu światowym zajmuje czwarte miejsce. Przed nią są tylko Węgierka Veronika Major, Greczynka Anna Korakaki i Francuzka Camille Jedrzejewski. Teraz Breś czeka start w Bydgoszczy, a w drugim tygodniu maja zawody Pucharu Świata w Baku. Tam w sierpniu odbędą się mistrzostwa świata.