Weronika Zielińska-Stubińska uchodzi za wzór profesjonalizmu. Bez tego nie doszłaby do takich wyników, choć ciężary uprawia od zaledwie pięciu lat, a przy tym zmaga się z podstępną chorobą, jaką jest depresja. To tylko pokazuje, jak mocna to jest kobieta. Mimo kłód rzucanych pod nogi przez Polski Związek Podnoszenia Ciężarów dopięła swego i wystąpiła w mistrzostwach świata. Mało tego. Była najlepszą z grona kadrowiczek i pewnie dlatego, że trenuje nie według planu szkoleniowca kadry Antoniego Czerniaka, ale według programu przygotowanego przez jej trenerkę Paulinę Szyszkę. I po co był ten cyrk? Kompromitacja polskiego związku. Zawodniczka dopięła swego Najlepsza w Polsce, ale została skreślona. Miała niw wystąpić w mistrzostwach świata Zielińska-Stubińska wcześniej zajmowała się wielobojem lekkoatletycznym. W 2018 roku zdecydowała się jednak zmienić dyscyplinę i zajęła się podnoszeniem ciężarów. Już dwa lata później została mistrzynią Polski, a w 2022 roku otarła się o medal mistrzostw Europy. Od 2020 roku nikt nie jest w stanie zagrozić jej w Polsce w kategorii do 81 kg. Pod koniec kwietnia Zielińska-Stubińska, zawodniczka AZS AWF Biała Podlaska, wystąpiła w mistrzostwach Europy w Armenii, w których zajęła siódme miejsce. Niby nic wielkiego, ale w jej przypadku to było jak wygrana. Pod koniec grudnia sztangistka przeszła bowiem operację stawu skokowego, a na nieco ponad miesiąc przed ME miała wyjmowane śruby z niego. Zacisnęła jednak zęby i walczyła o jak najlepszy wynik. Mimo tego początkowo nie znalazła się w składzie reprezentacji Polski na mistrzostwa świata w Rijadzie. Wszystko dlatego, że związkowi nie podobało się, że zawodniczka nie trenuje ze szkoleniowcem kadry. Sam Czerniak miał nawet powiedzieć, że sztangista "się uwstecznia". Weronika Zielińska-Stubińska najlepszą z Polek w MŚ. Trenuje poza kadrą I dowód na "uwstecznianie się" mieliśmy w Rijadzie. Zielińska-Stubińska wygrała rywalizację w grupie B w kategorii do 81 kg. W rwaniu pobiła rekord Polski - 107 kg. W podrzucie zaliczyła 130 kg, co w dwuboju dało jej 237 kg. Ostatecznie sztangista AZS AWF Biała Podlaska zajęła szóste miejsce. Była najlepszą z Europejek, a przecież jeszcze kilka miesięcy była siódma na Starym Kontynencie. To wynik nienotowany w kobiecych ciężarach w Polsce od 2017 roku, kiedy to Joanna Łochowska zajmowała piąte miejsce w MŚ. By myśleć o walce o medal, trzeba było dźwigać 20 kilogramów więcej. To jednak nie był cel Polki. Dla niej w tej chwili najważniejsza jest kwalifikacja olimpijska. Z rankingu, jaki prowadzi światowa federacja (IWF) do Paryża pojedzie dziesięć zawodniczek. W tym momencie 10. wynik w tym rankingu wynosi 247 kg. Zielińska-Stubińska musi się zatem poprawić jeszcze o co najmniej 10 kilogramów, by myśleć o wyjeździe na przyszłoroczne igrzyska. - Najpierw włożyłam wiele serca w walkę o wyjazd na mistrzostwa świata, a teraz starałam się, jak mogłam razem z trenerką, by przygotować się do tej imprezy. Wyszło z tego zaskakujące szóste miejsce. I z tego jestem bardzo zadowolona, choć zaraz po starcie byłam wściekła i płakałam - przyznała. Zielińska-Stubińska przyznała, że w czasie MŚ w Arabii Saudyjskiej panuje fatalna atmosfera. Trybuny świecą pustkami. Zupełnie inaczej niż w ostatnich ME w Armenii, gdzie trybuny były wypełnione, a do tego był żywiołowy doping. Koszmarne starty Polaków w MŚ Poza Zielińską-Stubińska trudno mówić o udanych startach Polaków. W kategorii do 64 kilogramów plamy na pewno nie dała Wiktoria Wołk, ale zajęła 11. miejsce. Oliwia Drzazga (49 kg) była 22. Martyna Dołęga sklasyfikowana została na 27. pozycji w kategorii do 71 kg, a Monika Marach w ogóle nie pojawiła się na pomoście ze względu na kontuzję. Panom wiodło się jeszcze gorzej. Piotr Kudłaszyk (73 kg) nie ukończył dwuboju. Arsen Kasabijew, choć bił rekordy Polski w podrzucie i dwuboju w kategorii do 102 kg, to jednak był dopiero 15. Daniel Goljasz w tej samej kategorii został sklasyfikowany na 21. pozycji. W sobotę, 16 września, na pomoście pojawi się Bartłomiej Adamus (109 kg), a w dzień później w kategorii +109 kg zobaczymy Arkadiusza Michalskiego. I wtedy może się okazać, że wynik Zielińskiej-Stubińskiej będzie najlepszym z całej reprezentacji. A jeszcze w czerwcu nie było jej na liście zgłoszeń wysłanej do IWF przez PZPC. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że świat dojechał polskim ciężarom. Polscy sztangiści - zarówno panie, jak i panowie - by myśleć o walce o medale, muszą dźwigać kilkadziesiąt kilogramów więcej w swoich kategoriach. To jest przepaść. Impreza w Polsce zakończyła się dramatem. Drakońska kara za podanie dłoni Izraelczykowi. "Kryminalne państwo"