Sobierajskiemu w życiu przyświeca motto: "niemożliwe nie istnieje". Jest to sportowiec z krwi i kości, który wyzwań się nie boi. Szczególnie zasłynął w 2021 r., kiedy to w 12 miesięcy podchodził do bicia 12 rekordów Polski i świata. Należało do nich m.in. ciągnięcie samochodu na dystansie 1 km idąc na rękach, zwis na drążku czy przebiegnięcie ciągnąc samochód. To jednak tylko namiastka osiągnięć 32-latka. Warto wspomnieć, że w przeszłości trenował boks olimpijski oraz był trenerem crossfit w Legii Warszawa. Dziesięciokrotnie zwyciężał w Runmageddon Games. Można go kojarzyć także z występu w programie Ninja Warriors Polska. W zeszłym roku zadebiutował także na gali freakowej High League, gdzie wygrał z Kamilem Hassanem. Zobacz: High League 5: Nokaut wisiał w powietrzu! Wojciech Sobierajski z pierwszym zwycięstwem Ostatnim celem Wojciecha Sobierajskiego było pobicie 19-letniego rekordu Antonio Perettiego, który w 2004 r. boso wspiął się na Kilimandżaro w pięć dni. Polakowi udało się tego dokonać w 48 godzin. Nie była to jednak przysłowiowa "bułka z masłem". - Peretti ma ksywkę "bosy biegacz górski" i zajmuje się tym wyczynowo. Jego czas wynosił 5 dni. Mi udalo się to zrobić w 48 h - mówi nam Sobierajski. "Dopadła mnie choroba wysokościowa" Kilimandżaro to najwyższy szczyt Afryki, którego wysokość wynosi 5895 m n.p.m. Znajduje się on na terenie Tanzanii. Sportowiec spod Warszawy udał się więc na "Czarny Ląd", aby zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem. Polak już w pierwszy dzień dotarł na wysokość 3900 m n.p.m., gdzie zrobił przystanek. Drugiego dnia pokonał resztę dystansu i dotarł na szczyt, ustanawiając tym samym nowy rekord świata. - Największym problemem było szybkie zwiększanie wysokości. Na 4600 m dopadła mnie choroba wysokościowa: bóle głowy i wymioty. Wędrówka na szczyt to było piekło, kilka razy w trakcie wymiotowałem - opowiada 32-letni sportowiec. Minusowe temperatury z pewnością chciały pokrzyżować plany polskiego rekordzisty. Ten jednak nie bał się o swoje bose stopy. - Nie miałem problemu ze stopami, ponieważ udało się trafić w taką pogodę, że na trasie w ogóle nie było śniegu. Najbardziej przeszkadzały ostre skały i kamyczki - przyznaje. Przed Sobierajskim kolejne wyzwania. Jakie? Tego na razie nie wiadomo, ale pewne jest, że już niedługo poinformuje o próbach bicia następnych - początkowo abstrakcyjnych - rekordów.