Przypomnijmy: 28 marca Międzynarodowy Komitet Olimpijski wydał zalecenie dotyczące dopuszczania rosyjskich i białoruskich sportowców do rywalizowania pod neutralną flagą. Tymczasem Międzynarodowa Federacja Szermiercza na podobny krok zdecydowała się znacznie wcześniej, bo już 10 marca. Dzień później zaś Polski Związek Szermierczy, w związku ze zbliżającymi się zmaganiami Pucharu Świata (współzawodnictwo pań we florecie - w Poznaniu) wysłał do FIE zapytanie o kryteria, na bazie których reprezentacje Rosji czy Białorusi miałyby być dopuszczane do rywalizacji. PZS na odpowiedź się nie doczekał. Rodzimy związek jednocześnie przesłał do strony rosyjskiej wymagania dotyczące m.in. deklaracji sprzeciwu wszelkich uczestników PŚ względem wojny w Ukrainie, braku ich powiązań z putinowskim reżimem itp. Skończyło się na tym, że FIE ostatecznie stwierdziła, iż jedynie ona może decydować o całej tej kwestii, nie może być mowy o jakichkolwiek wymogach dla Rosjan, a stronie polskiej dała 48 h na dostosowanie się i m.in. wydanie stosownych wiz. PZS nie zgodził się - i po prostu zrezygnował z organizacji zawodów, zaznaczając jednocześnie, że przyszykuje pismo, w którym domagać się będzie zwrotu poniesionych dotychczas z tytułu przygotowania turnieju kosztów. Adam Konopka, wiceprezes PZS: FIE nie czuje się odpowiedzialne za zwrot funduszy O rozwój całej sytuacji zapytaliśmy Adama Konopkę, wiceprezesa zarządu PZS ds. kontaktów z otoczeniem. "FIE odpisało nam wczoraj (tj. 11 kwietnia - dop. red.). Nie zdążyliśmy tego jeszcze dokładnie przeanalizować, ale ze wstępnego zapoznania się z komunikatem nie ma on dla nas wiele sensu, utrzymany jest w takim tonie, jak i te poprzednie. To jest zapewne rozpoczęcie dalszej korespondencji o tym, co się wydarzyło" - stwierdził nasz rozmówca. "Przedstawiciele federacji odnieśli się głównie do kwestii zwrotu funduszy, chowając się za przepisami i twierdząc, że oni nie czują się za tę kwestię odpowiedzialni. Merytorycznie nie było to jakoś powalające, a warto nadmienić, że to oczekiwania FIE względem nas były wcześniej bezzasadne" - podkreślił wiceszef związku. "Nie wyliczaliśmy dokładnie tego, ile pieniądzy wydaliśmy, nie mówimy tu też o jakiejś gigantycznej rywalizacji. Chodziło o sam fakt, że to my powinniśmy mieć roszczenia do FIE, a nie ona do nas, bo to FIE właśnie nie wywiązała się ze swoich obowiązków. Z naszego punktu widzenia nie same pieniądze są istotą sprawy" - dodał. "Do nas też zgłosiły się niektóre krajowe federacje, które i od PZS chciały zwrotów, ale to już będzie przepychanka prawna, na którą jesteśmy przygotowani" - oświadczył Konopka. "PZS poszedł na pierwszy ogień. Inne dyscypliny czeka to samo, co polską szermierkę" Przedstawiciel Polskiego Związku Szermierczego wskazał, że jego organizacja tak naprawdę już teraz zmierzyła się z zadaniem, przed którym będą stać i inne rodzime stowarzyszenia. "Nasze kryteria ustalaliśmy z ministerstwem sportu i samym ministrem Bortniczukiem, cały czas jesteśmy zresztą w kontakcie. To są poważne sprawy dla całego polskiego sportu, wszystkie kolejne dyscypliny będą w takiej samej sytuacji, my poszliśmy po prostu na pierwszy ogień". PZS ukarany przez FIE? Adam Konopka: Nie wiem, na jakiej podstawie miałoby to nastąpić Adama Konopkę zapytaliśmy również o ewentualne kary ze strony FIE. "Jakie kary może na nas nałożyć ktoś, kto - według naszej oceny sytuacji - nie wywiązał się w żaden sposób ze swoich zobowiązań? W najgorszym scenariuszu, jaki braliśmy pod uwagę, jest to, że nas pod jakimiś pozorami zawieszą, choć nie mam pomysłu, na jakiej podstawie miało by się to stać" - opowiadał. "Zawieszenie skutkowałoby tym, że nie bralibyśmy udziału w i tak, jak się zdaje, przesądzonych głosowaniach 'prorosyjskich'. My z całą pewnością nie ustąpimy z naszego stanowiska, bo nie po to prezentujemy je tak długo, by zmieniać teraz kurs. Będziemy trwali w tym, co robimy" - podkreślił. "W kalendarzu są dwie rywalizacje Pucharu Świata seniorów w Polsce, turniej 'O Szablę Wołodyjowskiego', najstarsze tego typu zawody na świecie, oraz zmagania pań we florecie, przeniesione najpierw z Gdańska do Katowic, a teraz do Poznania. Nie ma obecnie żadnych przesłanek by myśleć, że zawody te wylecą na stałe z kalendarza" - skwitował na koniec wiceprezes PZS na pytanie o ewentualne blokowanie turniejów w Polsce.