Łukasz Czapla jest jednym z najbardziej utytułowanych zawodników w historii strzelectwa sportowego. Specjalizuje się w strzelaniu do ruchomej tarczy. Ta konkurencja nazywana była też kiedyś strzelaniem do sylwetki biegnącego dzika. 41-latek niedawno wrócił z Baku ze swoim dziewiątym złotym medalem mistrzostw. Wygrał konkurencję ruchomej tarczy 50 metrów. Jeżeli do tego dodamy pięć tytułów mistrza Europy i rekordy świata na koncie, to nikt nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z wielką gwiazdą. Sukces z Azerbejdżanu zbiegł się akurat z piątą rocznicą powstania klubu KS Petarda Kraków. Czapla jest zawodnikiem tej drużyny, ale co ważniejsze jest jego założycielem i prezesem. Wystrzałowa "Złota Lala". Polka zapisała się w historii Ma wielkie sukcesy, a jednak w Polsce jest mało znany - Przyzwyczaiłem się już do tego, że choć mam wielkie sukcesy, to jednak w kraju nie jestem znany. Od razu po powrocie z mistrzostw świata nastąpił powrót do rzeczywistości. Właśnie przygotowuję strzelnicę na treningi z młodzieżą. Dzień, jak co dzień. W jeden dzień wygrywam, a w drugi wracam do codziennej pracy. Przede mną jeszcze sterta faktur - śmiał się Czapla, który jednak przyznał, że mimo ogromnych sukcesów nie czuje jeszcze spełnienia. Konkurencja, jaką uprawia, z programu igrzysk olimpijskich zniknęła w 2008 roku w Pekinie. W mistrzostwach świata w strzelectwie, zawodnicy w niej rywalizujący, nie są jednak traktowani mniej prestiżowo. Tak przynajmniej twierdzi Czapla, który na horyzoncie ma już nowy cel. Niebawem w konkurencji ruchomej tarczy dokonają się bowiem spore zmiany. Czy to spowoduje, że ta konkurencja będzie miała szansę wrócić do programu igrzysk? Trudno powiedzieć. - O tym powrocie mówi się od wielu lat i to mnie też trzyma przy tej konkurencji. Są tam różne rozgrywki, w których nie wiadomo, o co chodzi - mówił nasz mistrz świata. Wciąż marzy o starcie w igrzyskach. Wyglądało to dobrze, ale wpadł w pułapkę To, że nie wystąpił on w igrzyskach, jest na pewno rysą na jego karierze. Czapla przyznał, że bez tego nie czuje się w pełni spełnionym sportowcem. - Nie ukrywam, że marzę o starcie w igrzyskach. Dlatego też równocześnie trenuję konkurencję pistoletu. Nie składam broni i mocno wierzę w to, że choć raz zamelduję się na igrzyskach. Może w końcu ten pistolet odpali u mnie tak, jakbym chciał. Zawsze marzyło mi się o tym, by wystartować w Los Angeles i to będzie mój cel - powiedział Czapla. Konkurencję pistoletu trenuje on już od kilku lat. W 2021 roku został nawet mistrzem Polski w pistolecie dowolnym. Wydawało się, że to może być dla niego moment przełomowy. - To była chyba jednak pułapka. Myślałem, że coś ruszy, że ktoś mnie dostrzeże i pomoże. Nie było jednak takiego odzewu, jakiego oczekiwałem. Do tego wpadłem w mentalną pułapkę, bo były oczekiwania, a jednak moje wyniki poleciały na łeb na szyję. To już jednak jest chyba za mną i powoli będę wracał na dobre tory - zapowiedział 41-latek z Krakowa. Łukasz Czapla miał być pierwszym Polakiem w NBA Przygodę ze strzelectwem zaczął w 1998 roku. Miał wówczas 16 lat. Dość późno, ale to dlatego, że zaczynał od gry w koszykówkę. - Chciałem być nawet pierwszym Polakiem w NBA, ale nic z tego nie wyszło - śmiał się Czapla. Strzelectwem zaraziła go mama Małgorzata. To ona zaprowadziła go na strzelnicę. Wówczas w Wawelu Kraków. Po zaledwie sześciu latach treningów był blisko wyjazdu na igrzyska olimpijskie do Aten. Jak się okazało, ostatnie, w których była konkurencja ruchomej tarczy. Z Wawelu na czas studiów przeniósł się na pięć kolejnych lat do Gwardii Zielona Góra. Po 2008 roku, kiedy okazało się, że konkurencja ruchomej tarczy zniknęła z programu igrzysk, Czapla miał przerwę w strzelaniu. - Zająłem się bardziej pracą trenerską. Latałem m.in. do Francji, by tam szkolić zawodników. Ci ciągle chcieli się ze mną sprawdzać i spowodowali, że na nowo rozpalili we mnie chęć do dalszej rywalizacji, do tego, co kocham i w czym ciągle chcę być najlepszy - opowiadał Czapla, który nie strzelał trzy lata. Wrócił i od razu został w Sztokholmie mistrzem świata. Petarda z Rozrywki Znowu był zawodnikiem Wawelu, ale od pięciu lat należy do KS Petarda Kraków. To klub, który założył wraz ze swoim zawodnikiem, Mateuszem Czyżem, którego prowadził jeszcze w Wawelu. Czapla jest prezesem Petardy, ale też trenerem. Podobnie zresztą jak Czyż. I teraz zaskoczenie. Młodzież chętnie uczęszcza na strzelectwo. W sumie w klubie jest ponad 60 osób, z czego 30-35 osób, to regularnie trenująca młodzież. - Może będę nieskromny, ale w naszym klubie, w którym trenuje głównie konkurencje pistoletowe, robimy naprawdę dobrą robotę. Jak już dziecko trafia do nas, to zostaje. Mamy naprawdę fajną grupę, która odnosi sukcesy na arenie krajowej, choć wielu z tych zawodników ma krótki staż treningowy - cieszył się Czapla. Co ciekawe, do klubu dołączyła też jego starsza córka Julia, która ma 14 lat. Wcześniej grała w piłkę nożną i tańczyła, ale pewnego dnia - choć nie była zachęcana przez ojca - postanowiła spróbować swoich sił w strzelectwie. - Zrobiła chyba jednak tatusiowi na złość, bo nie trenuje pistoletu, ale karabin. Jest jedną z dwóch takich osób w naszym klubie - przyznał nasz mistrz świata. Klub od ubiegłego roku ma siedzibę na ulicy Rozrywka 1 w Krakowie. Tuż obok... izby wytrzeźwień. Dzięki dofinansowaniom z różnych programów i projektów, a także wsparciu sponsorów, udało się zakupić broń do treningów i na zawody, a koszt jednego egzemplarza to blisko 10 tysięcy złotych. Do tego dochodzi amunicja, której zużywa się mnóstwo. - Gdyby był ktoś chętny, kto pomógłby nam jeszcze w pozyskiwaniu dodatkowych środków, także z Unii Europejskiej, to zapraszamy do współpracy - zaapelował 41-latek. "Wciąż trzeba w górę iść, choć męczy życie. A kiedy przyjdzie paść, to paść też na szczycie" Odkąd powstał klub, stał się on dla Czapli całym jego życiem. Tu spędza mnóstwo czasu. - Jestem jednak szczęśliwy i spełniam się - przyznał Czapla, na którego lewej ręce widnieje wytatuowana... czapla. - Czapla jest mi bliska, bo to też jest moje nazwisko, dlatego chciałem ją mieć na ręce. Na prawej ręce mam z kolei cytat dziadka. On kiedyś wpisał mi się w pamiętniku, bo lata temu to było modne. Zapamiętałem ten cytat: "Wciąż trzeba w górę iść, choć męczy życie. A kiedy przyjdzie paść, to paść też na szczycie". I wziąłem sobie go do serca - dodał. Mimo że Czapla nie ma zbyt wiele czasu, to stara się poświęcać też go jak najwięcej rodzinie. Stara się być na każdym meczu Mai, bo sześciolatka gra w piłkę nożną w Prądniczance Kraków. Poza tym uwielbia górskie wycieczki, czy przejażdżki rowerowe. W 2015 roku na rowerze dotarł nawet do Paryża. Założył Fundację Wyścig po Nadzieję i razem z: Czyżem, a także Krzysztofem Sikorą i Marcinem Rudnickim wyruszył w dziesięciodniową podróż z Krakowa do stolicy Francji, zbierając w ten sposób środki na chore dzieci. Sam Czapla ma jedno wielkie marzenie. Chciałby choć raz wziąć udział w Balu Mistrzów Sportu. Na koncie ma dziewięć tytułów mistrzów świata, ale jeszcze nigdy nie dostąpił tego zaszczytu. Historia tego wojownika nadaje się na film