Po raz drugi wystąpi pani na igrzyskach, ale tak naprawdę po raz pierwszy wywalczyła pani kwalifikację. Natalia Partyka: - Do Pekinu pojechałam dzięki "Kseni" (Xu Jie) i "Małej" (Li Qian), które zdobyły wtedy awans w singlu. Polska otrzymała szansę stworzenie drużyny i ja się w niej znalazłam. Ale przed tegorocznymi igrzyskami postawiałem sobie za cel wywalczenie kwalifikacji w singlu i to się w piątek udało. Który z pięciu pojedynków był najtrudniejszy? - Wszystkie kosztowały mnie mnóstwo sił, ale najwięcej pierwszy, czyli w tzw. ćwierćfinale grupowym. Rywalizowałam z ponad 40-letnią Rosjanką w barwach Holandii Eleną Timiną. To zadziorna, waleczna zawodniczka grająca stylem defensywnym. Bardzo dużo piłek wracało na stół, musiałam bardzo się napracować, aby zdobyć każdy punkt. Był jakiś moment kryzysowy? - Przegrywałam z Timiną 2:3 w setach i 0:4 w szóstym. Na szczęście wróciłam do gry, odrobiłam straty, a w siódmym secie to już ja dominowałam. Po raz drugi, chyba jeszcze większy stres pojawił się w finałowym pojedynku z Białorusinką Weroniką Pawłowicz. Czułam, że jestem już jedną nogą na igrzyskach, że ten awans już tuż-tuż... Jeszcze do mnie nie dociera, że znów jadę na olimpiadę. Bardzo się cieszę. Bardzo możliwe, że tym razem znów uda się stworzyć drużynę, bo kwalifikację ma też Li Qian, a Katarzyna Grzybowska mogłaby jechać na podobnych zasadach jak pani przed czterema laty. - To bardzo prawdopodobne rozwiązanie. W tym składzie mogłybyśmy powalczyć o coś fajnego na olimpiadzie. Ale jeszcze nie przesądzajmy, bo Kaśka ma dwa dni rywalizacji i może też zdobędzie awans w grze pojedynczej. Wtedy na pewno zagramy w tercecie w Londynie. Które igrzyska w Londynie są dla Pani ważniejsze - sierpniowe czy jednak paraolimpiada, gdzie jest większa szanse na medal? - Zdecydowanie najlepiej, wręcz wyjątkowo, smakuje awans na igrzyska z udziałem zawodowców. Wśród niepełnosprawnych mam już medale, byłam na trzech paraolimpiadach. Oczywiście, teraz znów chcę stanąć na podium, lecz najważniejsze było zakwalifikowanie się do pierwszej z imprez. Awans kosztował mnie sporo pracy. Rozmawiał: Radosław Gielo