Od momentu rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę minęło już pięć miesięcy, w tym czasie sukcesywnie kolejne federacje sportowe albo wykluczały rosyjskich sportowców z rywalizacji, albo nie pozwalały im występować pod swoją flagą. Inaczej było w gimnastyce artystycznej, gdzie takowych restrykcji nie wprowadzono. Ługowskich zdecydowała się na zmianę reprezentacji i teraz ma występować po flagą Czarnogóry, co oficjalnie potwierdziła tamtejsza federacja. Do jej decyzji odniósł się polityk, Roman Teriuszkow, umieszczając bardzo dosadny wpis na Telegramie, gdzie domaga się zwrotu pieniędzy za szkolenie ze strony zawodniczki. - Jeśli jakiś sportowiec z Rosji wybiera nową ojczyznę, niech zwróci państwu pieniądze za szkolenie. Prezydent Rosji podpisał ustawę, zgodnie z którą przejście na stronę wroga w okresie działań wojennych uważane jest za zdradę stanu - skomentował polityk. Rosyjska gimnastyczka w ogniu krytyki Teriuszkow poszedł też dalej, wprost nazywając Ługowskich zdrajczynią, za chęć występowania pod flagą państwa z "listy nieprzyjaznych". Nieprzyjaznych, bo wspierających Ukrainę. - Jeśli sportowiec zdecydował się bronić barw kraju z listy nieprzyjaznych, wspierających Ukrainę, to zmianę rosyjskiego obywatelstwa na obywatelstwo tego obcego państwa, uważam za zdradę - dodał Teriuszkow. Teriuszkow w przeszłości już chętnie wypowiadał się bezpośrednio na temat rosyjsko-ukraiński, chociażby w przypadku sytuacji z barażowym meczem Rosja - Polska, który miał odbyć się w marcu. Wtedy polityk odpowiadał Kamilowi Bortniczukowi, twierdząc, że nie ma żadnych przeciwwskazań, by polska kadra jednak udała się na to spotkanie. Ługowskich jak do tej pory nie podała oficjalnych powodów swojej decyzji.