Mateusz Polaczyk to trzykrotny medalista mistrzostw świata w slalomie kajakowym. 35-latek ze Szczawnicy w 2011 i 2015 roku zdobywał srebrne medale. W 2013 roku był trzeci. W 2012 roku w igrzyskach olimpijskich w Londynie, jedynych, w jakich wystąpił, znalazł się tuż za podium. Medal przegrał o 1,22 sek. Na koncie ma także tytuł mistrza Europy wywalczony w 2017 roku oraz brązowy medal ME z 2020 roku. Historyczny sukces Klaudii Zwolińskiej. Powtórz to za rok na IO w Paryżu! Paryż 2024. Mateusz Polaczyk coraz bliżej olimpijskiej kwalifikacji W niedawnych mistrzostwach świata w Londynie Polaczyk zajął siódme miejsce. Tym samym wywalczył kwalifikację olimpijską dla naszego kraju, ale też zapewnił sobie komfort w walce o miejsce w kadrze na Paryż 2024. Regulamin Polskiego Związku Kajakowego premiuje bowiem tym zawodników, którzy sięgnęli po kwalifikację i dodatkowo pływali jeszcze w finale mistrzostw świata. To oznacza, że nasz "góral" w wieku 36 lat otrzyma prawdopodobnie kolejną szansę walki o olimpijski medal. Trzeba tylko jeszcze zaliczyć dwa udane starty w przyszłorocznych Pucharach Świata. Najważniejsza informacja jest jednak taka, że Polaczyk ma już za sobą poważne problemy zdrowotne, które przez wiele lat nie pozwalały mu pływać na bardzo wysokim poziomie. Na występ w finale MŚ czekał aż sześć lat. - Mam pewną przewagę w walce o miejsce w kadrze na igrzyska. To jednak wcale nie oznacza, że sprawa jest przesądzona. Trzeba zatem solidnie przygotować się do sezonu i tylko potwierdzić, że jestem na dobrej drodze - dodał. Niestety Polaczyk nie wystąpił w finałowych zawodach Pucharu Świata na torze pod Paryżem, które były jednocześnie próbą przedolimpijską. Nabawił się urazu pleców i nie sprawdził toru, na którym być może za kilka miesięcy powalczy o olimpijski medal. Był jednak na miejscu i wyciągnął pewne wnioski. Polaczyk w ostatnim roku wiele czasu spędził na torze w Pradze. Tam ćwiczył pod okiem trenera klubowego Frantiska Valika. Szlifował głównie technikę. W kadrze trenuje on m.in. ze swoim bratem Rafałem Polaczykiem. - Po operacji odżyłem. Nie czuję się wyeksploatowanym zawodnikiem. Zaszła u mnie mentalna zmiana na plus. Trenuję na spokojnie, bez wielkiego ciśnienia i cieszę się każdym sukcesem, a przede wszystkim staram się robić to, co kocham na luzie. Slalom kajakowy to jest sport techniczny i tutaj górę bierze doświadczenie. Na światowym poziomie pływają zawodnicy 40-letni. Wierzę, że jeszcze wiele przede mną. Ciekawostką jest fakt, że w przypadku naszej dyscypliny, to mistrzostwa świata są o wiele trudniejszą imprezą, bo z każdego kraju startuje po trzech zawodników. W igrzyskach z kolei jest tylko jeden - ale za to najlepszy w danym kraju - kajakarz. Z kolei sukces w tej imprezie daje o wiele większy prestiż. Chciałbym zmierzyć się z tym mentalnie - zakończył Polaczyk. Tylko kilku polskich sportowców tego dokonało W historii polskiego sportu - jeśli dobrze sprawdziłem - było tylko dziesięciu zawodników, którzy wracali na igrzyska po 12 latach przerwy. Są to: Rajmund Karwicki (szermierka), Mieczysław Kasprzycki (hokej na lodzie), Adam Kowalski (hokej na lodzie), Stanisław Marusarz (skoki narciarskie), Henryk Przeździecki (hokej na lodzie), Ludwik Raczyński (żeglarstwo), Antoni Sobik (szermierka), Artur Społowicz (jeździectwo), Teodor Zaczyk (szermierka) i Zbigniew Szajewski (zapasy). Ten ostatni miał nawet 16-letnią przerwę w występach w igrzyskach. W 1936 roku wystartował w Berlinie, a w 1952 roku w Helsinkach. Był już po drugiej stronie lustra. Teraz znowu wbił się do światowej czołówki