"Ludzie układali khaty (szale ceremonialne - przyp.) i kwiaty na stosie pogrzebowym. Kompania honorowa odegrała sygnał i wykonała salwę honorową" - opowiada PAP 50-letni Tashi Sherpa, były tragarz wysokogórski mieszkający we wschodniej części Katmandu. "Przez całą drogę z klasztoru na ghaty pogrzebowe strasznie lało, jakby świat go opłakiwał" - dodaje. Ang Rita Sherpa zmarł w poniedziałek - przez dwa dni mnisi odprawiali rytuały pogrzebowe w klasztorze tybetańskim. "Chyba po raz pierwszy w historii Nepalu władze zdecydowały się tak uhonorować kogoś ze społeczności Szerpów. Wujek Ang na pewno na to zasłużył" - uważa Tashi Sherpa. "Nie zacząłem się wspinać, żeby ustanowić rekord" - powiedział Ang Rita Sherpa w rozmowie z magazynem "Himal Southasian" w połowie lat 90. "To stało się samo" - dodał. W 1997 r. przedstawiciele księgi rekordów Guinnessa potwierdzili, że Nepalczyk był pierwszym człowiekiem, który dziesięciokrotnie wszedł na najwyższy szczyt świata bez butli z tlenem. Rekord ogłoszono jednak 21 lat po jego ostatnim wejściu na Mount Everest. "Inne szczyty się za bardzo nie liczą. Kiedy wejdziesz na Everest, ludzie zaczynają cię cenić" - mówił w "Himal Southasian". Po raz pierwszy Everest zaliczył w 1983 r., w wieku 35 lat. Tragarzem wysokogórskim został jako 17-latek. Kolejne 15 lat zajęło mu awansowanie na przewodnika grup wspinaczkowych. "To bardzo smutne, ale dla ludzi Zachodu, którzy +zdobywają+ albo +pokonują+ szczyty, ci właśnie tragarze wysokogórscy, nazywani przez nas szerpami, długo pozostawiali niewidzialni. Bohaterami byliśmy my sami" - oceniła w rozmowie z PAP Elizabeth Hawley, legendarna kronikarka himalajskich wypraw, która zmarła w 2018 r. w Katmandu. "Właśnie dlatego tragarze, pochodzący przecież z różnych grup etnicznych, m.in. z Gurungów, Tamangów, Rai i właśnie Szerpów, nazwano zbiorczo +szerpami+" - tłumaczy PAP Pranik Koyu, nepalska działaczka broniąca praw mniejszości etnicznych. Postrzeganie tragarzy wysokogórskich wchodzących na najwyższe szczyty świata zaczęło się zmieniać, gdy po ósmym wejściu na Everest Anga Rity dziennik "Kantipur" nazwał wspinacza "Śnieżnym Lampartem". Przydomek podchwyciły zachodnie media. "Był łagodny i nie mówił za dużo. Kiedy zadawaliśmy mu pytania, odpowiadał w kilku słowach" - wspomina w dzienniku "The Kathmandu Post" reporter Narayan Wagle. "Ang Rita byłby międzynarodowym celebrytą, gdyby znał angielski, miał jasną skórę i skoncentrował się na sprzedawaniu swojej osoby zamiast na wypasaniu jaków" - ocenił w "Himal Southasian" Deepak Thapa. Nepalski wspinacz jako przewodnik i tragarz wszedł również na inne ośmiotysięczniki, w tym m.in. na K2, Lhotse, Annapurnę, Manaslu, Czo Oju i Dhaulagiri. "Obcokrajowcy lekceważą każdą górę, na którą zamierzają się wspiąć, widzą ją jako nic więcej niż skały i śnieg. Dlatego tak wielu ginie" - mówił Ang Rita Sherpa. "Nigdy nie wychodzę z bazy bez zmówienia modlitwy do bogów i zawsze czekam na pomyślny moment. Zanim nadejdzie, odmawiam wyjścia, nawet kiedy szef ekspedycji mi nakazuje" - opowiadał o swoim stosunku do gór i wspinania w "Himal Southasian". Ang Rita zaczął podupadać na zdrowiu w 1992 r., po śmierci syna Karsanga Namgyala w bazie pod Everestem. Cztery lata później Ang Rita przestał się wspinać. Nepalski wspinacz nie przekuł osiągnięcia w górach na sukces materialny. Nepalskie Stowarzyszenie Górskie wypłacało mu rentę 15 tys. rupii (482 zł) miesięcznie, co nie pozwalało na pokrycie kosztów leczenia. Zmarł w Jorpati, we wschodnim Katmandu, w wieku 72 lat. Z Katmandu Paweł Skawiński pas/ jo/ akl/