Jakub Brzeziński pochodzi z Krościenka nad Dunajcem. Jego rodzina ma wieloletnie tradycje kajakarskie. Zresztą ta miejscowość słynie ze sportowców właśnie w kajakarstwie slalomowym. Stamtąd przecież pochodzi jedyna polska mistrzyni świata Maria Ćwiertniewicz. Kuba jest najmłodszym z grona braci. Spore sukcesy, zanim zlikwidowano konkurencję C-2, odnosili starsi bracia Filip i Andrzej. Kajakarzem był też Patryk. Ten ostatni został jednak cenionym modelem. Niewielu polskich sportowców tego dokonało. 35-latek przed wielką szansą "Wstawałem z niechęcią do życia. Nawet lekarze zastanawiali się, jak można żyć z takim bólem" Najmłodszy z braci Brzezińskich najlepszy okres miał trzy lata temu. Został wówczas brązowy medalistą młodzieżowych mistrzostw świata w kajak crossie, a w konkurencji K-1 był wówczas ósmy. W 2022 roku został wraz z kolegami z kadry drużynowym wicemistrzem Europy. Od pewnego czasu zmagał się jednak z poważnymi problemami ze zdrowiem. Konieczne było przeprowadzenie operacji kręgosłupa. Tę przeszedł we wrześniu ubiegłego roku, a teraz - jak równy z równym - rywalizował z czołowymi zawodnikami świata, bo nich zaliczają się nasi kajakarze, o miejsce w kadrze. Niestety Brzezińskiemu nie udało się wskoczyć do kadry, ale był bardzo blisko. W kwalifikacjach zajął czwarte miejsce. Pierwsze, które nie dawało awansu. Tym samym zamknął sobie drogę do walki o miejsce na igrzyska olimpijskie. Polski Związek Kajakowy postanowił jednak, że skoro na mistrzostwa Europy nie wybiera się Mateusz Polaczyk, który wywalczył kwalifikację na igrzyska dla naszego kraju, to wyśle właśnie kolejnego zawodnika z listy. Tym samym Brzeziński wystąpi w Tacen. - Kuba w kwalifikacjach zajął czwarte miejsce, ale jako że Mateusz Polaczyk rezygnuje ze startu w ME i skupia się na walce o igrzyska, to dostatnie od nas szansę występu w Słowenii - tłumaczył Jakub Chojnowski, trener polskiej kadry. Ta historia ma zatem swój szczęśliwy koniec, choć wesoło nie było. Wiosną ubiegłego roku Brzeziński dowiedział się o tym, że koniecznie musi przejść operację kręgosłupa. Mimo ogromnego bólu zdecydował się jednak na walkę o miejsce w kadrze. Dopiero potem położył się na stół. Nikt nie wierzył w to, że tak szybko wróci do wyczynowego sportu Brzeziński problemy z kręgosłupem miał z powodu wieloletniego siedzenia w kajaku. W sumie trenuje w nim od 20 lat. - Przez wiele lat dysk międzykręgowy dostawał w kość i się wyciskał. Stąd była konieczna operacja. Polski Komitet Olimpijski opłacił mi operację w Carolina Medical Center w Warszawie. Trafiłem tam na świetnego neurochirurga. Potem przyszedł jednak czas rehabilitacji i tutaj już sam musiałem podejmować decyzję, kiedy mogę wsiąść do kajaka. Cały czas analizowałem to, jak się czuje moje ciało - mówił Brzeziński. - Po tygodniu od operacji mogłem sam chodzić po domu. Cały czas jednak nie mogłem siedzieć ani się schylać. Po miesiącu zacząłem robić podstawowe ćwiczenia dla sportowca. Po trzech wsiadłem na rower, a po czterech zacząłem biegać. Nie było to wszystko łatwe, bo z czynnego sportowca nagle przeszedłem w tryb siedzący. Pojawiły się problemy z wagą. Po takim zabiegu powrót do normalnego funkcjonowania jest dość wymagający, a powrót do zawodowego sportu, to jest już ogromne wyzwanie. Dałem jednak radę - cieszył się nasz "góral". Początkowo na kajaku pływał po płaskiej wodzie i to w kanadyjce, bo klęczenie w łodzi było o wiele bezpieczniejsze. Później robił kolejne roki, a dwa i pół miesiąca temu wszedł na tor slalomowy. Tak krótki czas wystarczył mu, by postraszyć kolegów z kadry, którzy trenowali pełną parą, gdy Brzeziński przechodził rehabilitację. Brzeziński przyznał, że dla niego koronną konkurencją pozostaje K-1. Przy tym będzie chciał trenować cross, bo to dodatkowa szansa na medale i starty w dużych imprezach. Nawet przymierza się do tego, by pływać w konkurencji C-1. W wolnych chwilach nasz kajakarz uwielbia chodzić po Tatrach i Pieninach, w których się wychował. Gdy tylko jest w rodzinnych stronach, to pomaga starszym braciom w firmie, organizującej spływy i szkolenia kajakowe, a także wypożyczającej sprzęt do wodnej rekreacji. W przeszłości wystąpił też w klipie Bosski'ego. Niezwykle zacięte kwalifikacje do kadry Wracając do kwalifikacji do kadry, to te były szalenie zacięte. Walka o miejsce w reprezentacji trwała do ostatnich przejazdów. Po dwóch pierwszych eliminacjach w Bratysławie rywalizacja o kadrę jeszcze się zaostrzyła, zwłaszcza w męskim K-1 i C-1. Przed Krakowskimi Slalomami wielu etatowych do tej pory kadrowiczów nie było pewnych miejsca w reprezentacji na sezon 2024. Dzięki wywalczeniu kwalifikacji dla Polski na igrzyska olimpijskie w Paryżu "pewniakami" w kadrze na najbliższe miesiące byli: Klaudia Zwolińska, Mateusz Polaczyk i Grzegorz Hedwig. Cała trójka nie brała więc udziału w trzech pierwszych eliminacjach, ale w sobotę włączyli się do rywalizacji na torze Kolna, demonstrując przy tym wysoką formę. Zwolińska, brązowa medalistka mistrzostw świata w K-1, nie miała sobie równych w K-1 i C-1, wśród kajakarzy triumfował Polaczyk, zaś Hedwig w C-1 musiał ustąpić jedynie Kacprowi Sztubie, który świetnym przejazdem przedłużył swój pobyt w pierwszej reprezentacji. Starszych kolegów z grupy kanadyjkarzy naciskał aktualny mistrz Polski seniorów Szymon Nowobilski, który "kręcił" świetne czasy, ale dotknięcie bramek kosztowało go punkty karne i odroczenie marzeń o seniorskiej kadrze. Duet Hedwig i Sztuba uzupełni Michał Wiercioch, najlepszy w piątkowych przejazdach i finalnie zwycięzca krajowych kwalifikacji. - Michał jako pierwszy zapewnił sobie awans z kwalifikacji w C-1, dlatego z ciekawością czekamy na jego premierowe starty w sezonie - nie ukrywa trener Chojnowski. - Sama walka w tej konkurencji dostarczyła nam mnóstwa emocji. Praktycznie do ostatniego przejazdu ważyło się, kto pojedzie na główne imprezy. Szymon Nowobilski wciąż jest młodzieżowcem, ale wykonał progres i na pewno przybliżył się do pierwszej reprezentacji - uważa szkoleniowiec. Pasjonująco wyglądała też rywalizacja w męskim K-1. Już w piątek miejsce w kadrze na bieżący rok zapewnił sobie Dariusz Popiela, późniejszy zwycięzca kwalifikacji, a do samego końca realne szanse na zajęcie ostatniego, trzeciego miejsca w grupie reprezentacyjnych kajakarzy zachowało aż trzech zawodników. Ostatecznie zwycięsko z wewnętrznej batalii wyszedł Michał Pasiut, który w sobotę przegrał jedynie z Polaczykiem. Poza czołową trójką uplasowali się natomiast Brzeziński oraz olimpijczyk z Tokio Krzysztof Majerczak. Większych niespodzianek nie było natomiast w kwalifikacjach kobiet. Druga za Zwolińską w K-1 była Dominika Brzeska, a w C-1 Aleksandra Stach, dzięki czemu zagwarantowały sobie miejsce w kadrze na rozpoczynający się sezon. Na zbliżających się ME w Słowenii zobaczymy również czwartą Polkę. Juniorka Hanna Danek, która w ostatnich latach osiągała czołowe lokaty na największych imprezach w swojej kategorii wiekowej, uzupełni skład drużyny kobiet w K-1. Wyłoniono też czworo reprezentantów Polski w kajak crossie na ME w Lublanie. W rywalizacji kobiet zobaczymy Zwolińską i Brzeską, zaś u mężczyzn będziemy oglądać Tadeusza Kuchno i Mikołaja Mastalskiego. Ci dwaj mimo młodego wieku, obiecująco radzili sobie w drugiej połowie zeszłego sezonu. Kuchno uplasował się w czołowej szesnastce MŚ w Londynie oraz finału PŚ w Paryżu, zaś Mastalski to czwarty zawodnik MMŚ w Krakowie. - Do ME jest bardzo krótki okres, więc mamy praktycznie kilka dni do "przeprogramowania" głowy z kajaka slalomowego na crossowy. Zrobimy, co się da, i powalczymy o swoje - zapewnia Piotr Prusak, koordynator ds. kajak crossu w sztabie szkoleniowym naszej kadry.