- Tu nie należy szukać żadnej sensacji. Ustaliliśmy wspólnie, że w tym roku Natalia i Magda trenują indywidualnie w klubie, a jedynym ich startem będą czerwcowe mistrzostwa Polski w Poznaniu. Mają w tym sezonie czas na odpoczynek i regenerację. Tak robi cały świat. Pamiętajmy, że to są tylko ludzie, a nie maszyny - tłumaczył Urban podczas centralnych kontrolnych regat seniorów i juniorów, które rozgrywane były w weekend Na Torze Regatowym Malta poza złotymi medalistkami olimpijskimi w dwójce podwójnej stawiła się niemal cała krajowa czołówka we wszystkich kategoriach wiekowych. Zabrakło dwóch chorych zawodników aspirujących do ósemki - Krystiana Aranowskiego i Piotra Juszczaka. - To są regaty kwalifikacyjne, obowiązkowe dla wszystkich wioślarzy. To jest możliwość sprawdzenia się zawodników w warunkach startowych. Na podstawie tych wyścigów my trenerzy wybieramy zawodników do osad. Ja osobiście oczekiwałem od dziewczyn potwierdzenia formy, jaką pokazały podczas zgrupowania w Portugalii. Z tych regat wybiorę czwórkę na pierwszy PŚ w Belgradzie, ale zaznaczyłem swoim zawodniczkom, że on może ewoluować - dodał Urban. Jedna z jego podopiecznych Katarzyna Zillmann z AZS UMK Energa Toruń krótko przed startem przeżyła niecodzienną historię. W czwartek podczas treningu na Wiśle przyszło jej ratować niedoszłego samobójcę, który skoczył z mostu do rzeki. - Kończyłam już pływać, gdy zauważyłam przy zacumowanej barce grupę zaaferowanych osób i kogoś wołającego o pomoc. Mężczyzna trzymał się burty, ale silny prąd rzeki próbował go wciągnąć pod tę barkę. Podpłynęłam do niego z kołem ratunkowym, które otrzymałam od tych ludzi, ale te wszystkie sznurki wplątały mi się w wiosła. Łódź się przewróciła, ja wpadłam do wody, ale na szczęście szybko wydostałam się na powierzchnię. Moja łódka utknęła pod barką, ale w taki sposób, że rufa wystawała. Dzięki temu ja i on mogliśmy się jej chwycić - opowiadała 22-letnia wioślarka. Na szczęście na miejsce zdarzenia szybko przypłynęła łódź ratunkowa i wyciągnęła obie osoby z wody. Zawodniczka akcję ratunkową przypłaciła stratą łodzi, która złamała się w pół. Nie ukrywa, że wciąż jeszcze tkwią w niej emocje. - Jakby nie patrzeć, było to bezpośrednie zagrożenie życia. Prąd w Wiśle w tym okresie jest wyjątkowo mocny, do tego bardzo wysoka woda i wiry. Trochę się wyziębiłam, spędziłam sporo czasu w saunie, co akurat przed zawodami nie jest wskazane. Największą stratą dla mnie jest łódź, która kosztuje ok. 40 tysięcy złotych. W Poznaniu wystartowałam na pożyczonym od związku sprzęcie, ale nie mogę narzekać. W sobotę na jedynce nie poszło mi najlepiej, ale w niedzielę wygrałam konkurencję dwójki podwójnej i jestem z tego zadowolona - podkreśliła. Trener męskiej kadry wioseł krótkich Aleksander Wojciechowski na razie nie chce zmieniać składu czwórki, która rok temu w Rio de Janeiro była o krok od podium. Wiele sobie obiecuje z kolei po dwójce podwójnej. - Adam Wicenciak i Bartek Czaja wygrali po jednym starcie na jedynce, w niedzielę byli najlepsi w dwójce. Potwierdzili wysoką dyspozycję i możemy mieć naprawdę mocną osadę w tej konkurencji. Czwórka na pierwszym Pucharze Świata wystąpi w takim samym składzie jak na igrzyskach, choć jeszcze nie pływają na miarę swoich możliwości - ocenił szkoleniowiec. Za dwa tygodnie reprezentację wioślarzy czeka pierwszy sprawdzian - zawody PŚ w Belgradzie. W maju rozegrane zostaną w czeskich Racicach mistrzostwa Europy. W połowie czerwca drugie zawody PŚ gościć będzie Poznań. Mistrzostwa świata odbędą się dopiero pod koniec września w amerykańskiej Sarasocie (USA).