Do ostatnich dni stycznia bieżącego roku mało kto słyszał o urodzonej w Myślenicach Sylwii. Dwa występy na mistrzostwach świata juniorów we francuskim Praz de Lys Sommand całkowicie odmieniły jej życie. Podopieczna trenera Wiesława Cempy 29 stycznia wywalczyła złoty medal na dystansie 10 km stylem dowolnym, a kilkadziesiąt godzin później powtórzyła swój sukces, tym razem triumfując w biegu łączonym 2 x 7,5 km. Doping siostrzenicy dodał jej skrzydeł - Na pewno wszyscy liczyliśmy na to, że Sylwię stać na medal, niewiadomą był jego kolor - podkreśla szkoleniowiec naszej zawodniczki. O podwójnym złocie w polskim obozie chyba jednak nikt nie myślał. - Nie spodziewałam się, że jestem w aż tak dobrej formie, żeby rywalizować z tymi najlepszymi - przyznaje Sylwia, która nieco wyżej ceni pierwszy medal. - To było pierwsze tak ważne osiągnięcie w mojej karierze, do tego zdobyte z zaskoczenia. Tym większa dla mnie przyjemność, że mogłam dostarczyć tylu emocji. No i to złotko...kochane złotko - dodaje uśmiechając się od ucha do ucha. W rodzinnym domu w Osieczanach Sylwię powitano z fanfarami. - Był tort, życzenia. Szkoda, że tylko trzy dni byłam w domu - mówi nasza reprezentantka, której największą fanką jest niespełna dwuletnia siostrzenica Nikola. - Siedzi przed telewizorem i woła "Syla, Syla". Obojętnie czy startuje biegacz, czy skoczek. To dodaje mi skrzydeł. Rodzina jest najważniejsza dla sportowca. Bez jej ciepłych słów i błogosławieństwa nie wybieram się na żadną ważną imprezę - podkreśla. Nie chce być drugą Justyną Kowalczyk Sukcesy Sylwii we Francji zrodziły pytanie, czy wkrótce doczekamy się drugiej Justyny Kowalczyk. Sama zainteresowana ma inny pomysł na swoją karierę. - Chcę być samą sobą, chcę wytyczyć własną ścieżkę do sukcesu. Zależy mi na tym, by po swojemu dążyć do światowej czołówki - zaznacza. O Kowalczyk wypowiada się jednak w samych superlatywach. - To niesamowita "fighterka". Potrafi dać z siebie wszystko i walczyć do ostatniej kropli krwi. To jest piękne. Jest pionierką. Ciągnie nasze narciarstwo w górę, świetnie jej to wychodzi - dodaje. Zabłysnąć, ale nie za wszelką cenę Wielkimi krokami zbliżają się mistrzostwa świata seniorów w Libercu. Dla Sylwii będzie to debiut na tak dużej imprezie. - Trzeba być realistą. Zawodniczki, które jadą na MŚ wiedzą o co walczą. Pokuszę się o stwierdzenie, że tam medale są już rozdane - mówi Jaśkowiec. Po chwili dodaje jednak, że marzy jej się w Czechach dobry występ. - Fajnie by było zabłysnąć. Co to dla mnie oznacza? Satysfakcję z biegu, zarówno moją, kibiców, jak i przedstawicieli Polskiego Związku Narciarskiego. Będzie satysfakcja, to miejsce też będzie dobre - wyjaśnia. - Liberec? Dla nas jest po drodze. Celem głównym dla każdego zawodnika jest olimpiada. Nie zależy nam aż tak na Libercu, ale nie mówimy, że nie będziemy walczyć. Przypomnę, że dla Sylwii to pierwsze MŚ seniorów - dodaje trener Cempa. Z książką i piłką w plecaku Sylwia profesjonalny sport łączy ze studiami. Jest studentką katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego. - Studiuję wychowanie fizyczne, jestem aktualnie na trzecim roku - mówi Sylwia zaznaczając, że łatwo nie jest. - Udaje mi się to wszystko połączyć dzięki przychylności władz uczelni i wykładowców, ale wymaga to wiele poświęcenia i samodyscypliny - dodaje. Książki i notatki zajmują stałe miejsce w bagażu Sylwii. Na obozy zabiera także...piłkę do koszykówki. - Sporty zespołowe są bardzo dobrym uzupełnieniem treningów, pomagają się zrelaksować - wyjaśnia nasza kadrowiczka. - Sylwia ma tylko 160 cm wzrostu, ale dobrze sobie radzi. Ciężko odebrać jej piłkę - wyjawia koszykarskie talenty podopiecznej trener Cempa. Dariusz Jaroń, Łukasz Piątek, Kraków