Poprawa miejsc w rankingu ITTF przed decydującymi olimpijskimi turniejami kwalifikacyjnymi (w kwietniu - we Francji) była jednym z dwóch głównych zadań podopiecznych Dryszela w DMŚ. - Z niecierpliwością czekam na ogłoszenie listy światowej. Z pewnością najwięcej "skoczy" Wang, który w Kantonie wygrał siedem meczów, w tym z Koreańczykiem Lee Jung Woo - powiedział szkoleniowiec. Polacy zajęli w chińskim turnieju 13. miejsce i utrzymali się w pierwszej kategorii zespołów, które zagrają za dwa lata o medale DMŚ. - Cieszę się z bezstresowego utrzymania, ale najważniejsze były indywidualne zwycięstwa w perspektywie lepszego rozstawienia przed kwalifikacjami na igrzyska - dodał. W Kantonie polscy pingpongiści pokonali m.in. po 3:2 Czechów, Szwedów, Hiszpanów i Białorusinów. - Bez porównania z poprzednimi mistrzostwami świata, które odbyły się w 2006 roku, wypadł bilans tzw. meczów na styku, które rozstrzygały się w końcówkach. Zawodnicy pokazali, że potrafią zwyciężać w pojedynkach, które wydawałoby się są już przegrane. Znacznie poprawili się w ciągu dwóch lat - stwierdził Dryszel. Odniósł się również do krytycznych opinii na temat ustawienia zespołu w pierwszej konfrontacji ze Szwedami (2:3). Dryszel zdecydował wówczas na wystawienie na dwie gry Bartosza Sucha i Daniela Góraka, a najlepszego z polskiej ekipy Wang Zeng Yi desygnował na "trójkę". - Takie ustawienie miało uzasadnienie, bowiem i Joergen Persson, i Jens Lundqvist dobrze prezentują się przeciwko tenisistom grającym stylem piórkowym, jak Wang. Poza tym Górak tydzień wcześniej w lidze francuskiej ograł Lundqvista, a w przeddzień spotkania ze Szwecją odblokował się i pokonał Tomasa Pavelkę. Jeśli chodzi o skład Szwedów, to np. w potyczce z Czechami Persson był na "trójce", gdyż słabo sobie radzi z Petrem Korbelem - wyjaśnił trener. Zdecydowanie najlepszą drużyną byli Chińczycy, którzy pewnie zdobyli złoty medal. W finale, będącym powtórką DMŚ-2006, wygrali z Koreą Południową 3:0. Brązowy medal zdobyły Japonia i Hongkong. - W rozgrywkach grupowych był taki mecz, w którym Hongkong przegrywał z Białorusią 1:2, a Witalij Niechwedowicz sensacyjnie ograł Tang Penga. Gdyby z tym rywalem swój drugi punkt zdobył Władimir Samsonow, wówczas Hongkong walczyłby tylko o pozycje 13- 24 - ocenił Dryszel. Z krajów europejskich najlepiej zagrali Czesi, którzy zajęli piąte miejsce. Niemcy byli na siódmej pozycji, Rumuni - ósmej, a Austriacy - dziewiątej. Polacy w nieoficjalnej klasyfikacji drużyn ze Starego Kontynentu uplasowaliby się na siódmej lokacie. - Niemcy byli osłabieni brakiem swego lidera Timo Bolla, zaś w ekipie Austrii przed turniejem chorował Chen Weixing i nie grał najlepiej - uważa Dryszel. Szkoleniowiec polskiej kadry pokusił się również o ocenę strony organizacyjnej. - Otwarcie było z wielką pompą, aż nie wyobrażam sobie, co będzie na igrzyskach. Chińczycy byli szalenie mili dla wszystkich gości, wręcz "zamęczali" swą serdecznością. Dla uczestników mistrzostw największą niewyjaśnioną zagadką był system ich rozgrywania. W przeciwieństwie do turnieju drużynowego, jaki rozgrywany będzie w Pekinie, nie było debli, nie było też zmian wśród singlistów. Nikt nie był w stanie powiedzieć dlaczego DMŚ przeprowadzono inaczej niż zawody olimpijskie, do których pozostało kilka miesięcy - zakończył trener.