Simone Biles w mistrzostwach świata w gimnastyce sportowej debiutowała równo dziesięć lat temu w Antwerpii. Tam zdobyła wówczas swoje pierwsze złoto w wieku 16 lat. W sumie tytułów mistrzyni świata zgromadziła aż 19. Do tego dochodzą cztery olimpijskie złota z Rio de Janeiro, a także medale igrzysk z Tokio. W stolicy Japonii Biles przeżyła jednak wielki dramat przed dwoma laty. Doszło u niej do załamania nerwowego. Simone Biles: Powinnam była zrezygnować ze sportu przed Tokio Wielki powrót Simone Biles Przytłoczyła ją presja i przydomki, które jej nadawano. Stawiano ją w jednym szeregu z Michealem Jordanem, Tigerem Woodsem czy Sereną Williams. Prasa pisała o niej w samych superlatywach, tworząc obraz idealnej gimnastyczki, która nie może pomylić się na macie. Podczas igrzysk w Tokio drużynowych zawodów Biles potknęła się na macie, przez co uzyskała najgorszy wynik. Gwiazda przytuliła się do swojego trenera i zeszła z parkietu w asyście lekarza zespołu. Po tym incydencie trener kadry USA ogłosił, że Biles nie wystąpi w finale drużynowego konkursu. Tłumaczył to załamaniem zawodniczki.Amerykanka nie wystąpiła też w wieloboju indywidualnym. Pojawiła się tylko w ćwiczeniach ba równoważni, w których zdobyła brązowy medal. Teraz wróciła w wielkim stylu. I to dokładnie w tym samym miejscu, w którym debiutowała w mistrzostwach świata dziesięć lat temu. Kibice, którzy szczelnie wypełnili Sportpaleis w Antwerii zgotowali jej iście królewskie powitanie. Wygląda na to, że 26-latka zakończyła już najtrudniejszy etap w swoim życiu. Najlepiej o tym świadczy fakt, że już w kwalifikacjach zapisała się w historii gimnastyki. Wykonała podwójny skok Jurczenki, który wkrótce będzie nosił nazwę "Biles II". Po swoich występach na czterech przyrządach zgromadziła 58,865 pkt. i objęła prowadzenie w kwalifikacjach, których dokończenie będzie w poniedziałek (2 października). Biles przewodzi też kwalifikacjom w skoku, na równoważni i w ćwiczeniach wolnych. Na poręczach jest druga. To jednak znakomity powrót Amerykanki, która myśli o występie w igrzyskach olimpijskich w Paryżu (2024). Swoimi występami pokazała, że nadal nie straciła nic ze swoich umiejętności. Pierwszy sygnał wysłała zresztą w sierpniu, kiedy ze znakomitej strony zaprezentowała się w US Classic. Polska bohaterka. "Świat gimnastyki potrzebuje Marty Pihan-Kuleszy" My też mamy swoją bohaterkę na tych mistrzostwach świata. To Marta Pihan-Kulesza. Zawodniczka ta dwa lata temu doznała poważnej kontuzji w czasie mistrzostw Europy. Zerwała wówczas więzadła w kolanie. Wydawało się, że to dla niej koniec kariery. Tym bardziej że była mocno zaawansowana wiekowo, jak na gimnastyczkę. W ubiegłym roku Pihan-Kulesza urodziła dziecko, a w tym roku wystąpiła już w finale Pucharu Świata. Teraz 36-latka występuje w mistrzostwach świata, a publiczność nie szczędzi jej braw, bo Polka debiutowała w tej imprezie 18 lat temu. Warto to docenić. Pihan-Kulesza wprawdzie nie zachwyciła wynikiem, ale elegancją już tak. Polka wystąpiła tylko w kwalifikacjach na równoważni i zajęła odległe miejsce. Świat gimnastyki jest jednak pod wrażeniem tego, co jeszcze potrafi 36-latka. "Świat gimnastyki potrzebuje Marty Pihan-Kuleszy" - napisał nawet komentator sportowy Olly Hogben w serwisie X. Kontrowersyjny sportowiec wraca do startów. Zbulwersował świat