Po dniu odpoczynku grający czarnym kolorem Carlsen postanowił szybko zrewanżować się za poniedziałkową porażkę i wybrał scenariusz, który wymagał dokładnego liczenia wariantów przez obydwie strony. Sam poświęcił pionka za rozbicie pozycji króla rywala oraz inicjatywę w ataku. Jednak - będący w życiowej formie Karjakin - ze stoickim spokojem odparł naciski Norwega i tuż przed kontrolą czasu jego pozycja dawała nadzieję na wygraną. W 39 posunięciu zdecydował się ofiarować figurę, którą Carlsen przyjął, jednocześnie upraszczając pozycję, co doprowadziło do podziału punktu. - Mimo ósmego już remisu kibice dostali to co chcieli. Walkę po obydwu stronach w skomplikowanej pozycji, ofiary figur oraz lekcję klasyki szachowej. Remis na pewno nie zadowala żadnego z zawodników, choć z całkowicie odmiennych powodów. Carlsen przypomniał, że jest graczem bezkompromisowym i gotowy stanąć na granicy porażki, aby walczyć o zwycięstwo. Karjakin za to po raz kolejny wykazał się silnymi nerwami neutralizując atak przeciwnika - podsumował pojedynek przebywający w Nowym Jorku wiceprezes PZSzach. Adam Dzwonkowski. Jak zaznaczył, w okolicach 39. posunięcia sala pełna kibiców zamarła, czekając 30 minut na ruch Rosjanina. - I jak to często bywa - po tak długim namyśle wykonuje się nie to najlepsze posunięcie. Mecz składa się z 12 rund. W trzech ostatnich partiach Norweg dwa razy zagra białymi. Rosjaninowi do zdobycia tytułu mistrza świata wystarczy trzy razy zremisować. Pula nagród wynosi milion euro. Zwycięzca otrzyma 60 procent tej kwoty, pokonany - 40. Dwa lata temu w Soczi Carlsen pokonał w meczu o szachową koronę reprezentanta Indii Viswanathana Ananda 6,5:4,5 i obronił tytuł.