Jeszcze w ubiegłej kadencji Sejmu, powstał projekt ustawy, wprowadzający zmiany w ustawie o sporcie, mający na celu ustanowienie jasnych ram prawnych w zakresie zapobiegania zjawisku przemocy w sporcie i jego zwalczania. Projekt autorstwa Małgorzaty Niemczyk, posłanki Koalicji Obywatelskiej i byłej mistrzyni Europy w siatkówce, nie został wówczas dopuszczony do dalszego procedowania. Adrianna Sułek-Schubert atakuje PZLA. Majewski odpowiada: "To nie dyskryminacja, tylko pomoc" "System sportu, jaki jest aktualnie w naszym kraju, pozwala na przemoc" Była sportsmenka nie zamierza jednak odpuszczać i chce dokonać daleko idących zmian, bo obecna ustawa o sporcie z dnia 25 czerwca 2010 roku nie przewiduje norm prawnych związanych z występowaniem przemocy, która może nosić również znamiona czynów zabronionych w ramach Kodeksu Karnego z kategorii przestępstw takich jak: przeciwko wolności sumienia i wyznania, czy wolności seksualnej i obyczajowości, rodzinie i opiece, czy wreszcie z zakresu przestępstw przeciwko czci i nietykalności osobistej. W szczególności dzieci nie mają żadnej ochrony. - W Europie i USA od wielu lat prowadzi się badania dotyczące różnych form przemocy w sporcie dzieci i młodzieży. Dzieci uważa się za osoby, które wymagają szczególnej ochrony, bo trudno jest im samym o siebie dbać. Najbardziej rozpowszechniona wobec nich jest przemoc psychiczna. To nie wynika jednak z badań w Polsce, bo tych w naszym kraju po prostu nie mamy i to jest duży problem. Badania niemieckie pokazywały, że aż 80 procent sportowców doświadczyło przemocy psychicznej. Można tu mówić o: wyzywaniu, poniżaniu, formie izolacji, manipulacji emocjonalnej. Jeżeli chodzi o przemoc fizyczną, to niemieckie badania mówią o około 30 procentach. Trochę mniejszy odsetek jest w Belgii czy Holandii. Jeżeli chodzi o przemoc seksualną, to wyniki we wszystkich badanych krajach wahają się pomiędzy 15-20 procent. Przy czym nie chodzi tu o najcięższe przestępstwo, czyli gwałt, ale chociażby o molestowanie seksualne. Przemocy seksualnej w sporcie częściej doświadczają dziewczynki, a fizycznej chłopcy. Przemoc emocjonalna jest z kolei tak rozpowszechniona, że dotyka i zawodników, i zawodniczki w równym stopniu. Mamy też badania kanadyjsko-amerykańskie. I wyniki są tam bardzo podobne do europejskich. To pokazuje, że niestety to jest ogólny trend i problem - powiedziała doktor Natalia Organista z Katedry Nauk Humanistycznych i Społecznych Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, w rozmowie z Interia Sport. O tym, jak sportowcy narażeni są na przemoc, najlepiej wiedzą ci, którzy profesjonalnie zajmowali się jego uprawianiem. Wiele do powiedzenia w tym temacie ma choćby Aleksandra Shelton. To czterokrotna olimpijka i była medalistka mistrzostw świata i Europy w szermierce. Zawodniczka po tym, jak urodziła dziecko i chciała starać się o wyjazd na piąte igrzyska olimpijskie, nie otrzymała wsparcia ze strony związku. Postanowiła zatem zmienić reprezentację, ale i tutaj rzucano jej kłody pod nogi, aby w barwach innej reprezentacji nie mogła uczestniczyć w igrzyskach olimpijskich. - Przez 26 lat pracowałam dla polskiego sportu. Budowałam komisję zawodniczą przy Polskim Związku Szermierczym. Dwie kadencje zasiadałam w komisji zawodniczek PKOl. I stwierdzam, że wszystkie te komisje są martwymi komisjami. Nie jesteśmy żadnym decyzyjnym głosem. Tak naprawdę pełnimy rolę ciała doradczego. Tylko że czasami trudno komuś doradzać, jeśli nie chce - powiedziała Shelton, znana też może nawet bardziej jako Aleksandra Socha, w rozmowie z Interia Sport. Ona sama - w związku z jej sytuacją - zwracała się o pomoc do wielu osób w Polsce, ale nikt nie potrafił jej pomóc. - W Polsce, jeśli sportowiec ma problem, to tak naprawdę nie ma do kogo zwrócić się o pomoc. System sportu, jaki jest aktualnie w naszym kraju, pozwala na przemoc. Związki sportowe mają monopol. To są państwa w państwie. Nikt ich nie kontroluje. Tak nie może być, szczególnie kiedy są one finansowane z państwowych pieniędzy. To ministerstwo sportu powinno wyznaczać standardy. Często zawodnicy opowiadają o problemach w mediach z bezsilności i bezradności i zazwyczaj wtedy, kiedy kończą już kariery. Trzy lata temu wygrałam proces przeciwko PKOl i PZSzerm i co się zmieniło od tamtej pory? Nic. Czy zostały wprowadzone jakieś działania przeciwdyskryminacyjne? Nie zauważyłam - przyznała. Małgorzata Niemczyk nie odpuszcza. Chce Rzecznika Ochrony Bezpieczeństwa w Sporcie O to, by sytuacja uległa poprawie walczy od lat Niemczyk. Jej celem jest stworzenie przepisów, które będą chronić wszystkich uczestników sportu, stworzą bezpieczne środowisko, pozbawione w maksymalnym stopniu przemocy i wykorzystywaniu uprzywilejowanej pozycji, dlatego w IX kadencji Sejmu do laski Marszałkowskiej złożyła projekt ustawy, powołującej Rzecznika Ochrony Bezpieczeństwa w Sporcie przy Instytucie Sportu-Państwowym Instytucie Badawczym. - Przez wiele lat, zarówno jako córka zawodniczki i trenera, jako zawodniczka, czy jako posłanka, nie widziałam żadnych istotnych działań ze strony Polskich Związków Sportowych, które miałyby na celu wprowadzenie określonych procedur, które z jednej strony chroniłyby zawodników, a z drugiej chroniłyby trenerów. Są trenerzy, którzy często do mobilizowania zawodników wykorzystują wyzwiska, przemoc fizyczną, negatywne emocje. Taki sport już dawno powinien się skończyć. Dzisiaj jednak sport powinien opierać się na innych elementach. Idealnie pokazuje nam to Iga Świątek, która jest bardzo delikatna, ale z drugiej strony bardzo silna. Jeżeli sportowiec trafi na złych trenerów lub złych działaczy, to powinien otrzymywać ochronę, a trenerzy powinni być poddawani odpowiedniemu szkoleniu oraz powinny być wyciągane konsekwencje. Nie wolno nikomu poprzez negatywne podejście rujnować psychiki dzieciaków, zawodników i zostawiać ich z traumą na całe życie. Działacze jednak często powtarzają, że łatwiej jest wymienić zawodników niż wyszkolić i stworzyć dobrego trenera - powiedziała Niemczyk w rozmowie z Interia Sport. - Nie zawsze dobry rezultat, dobre umiejętności indywidualne decydują o powołaniu do reprezentacji. Jest wielu zawodników, którzy mają żal do związków, bo nie zostali powołani do kadry lub nie otrzymali właściwego, wymarzonego szkolenia, choć osiągają bardzo dobre wyniki. Czasem inny zawodnik jest pupilem trenera czy działaczy. Inni są krnąbrni i to się nie podoba. Czasem też bywa, że są w sile wieku i wtedy związek woli postawić na młodych, niż wysyłać na zawody starsze doświadczone pokolenie. Zawodnicy muszą mieć, gdzie się odwołać od takich decyzji. Nie mają jak się obronić, nie ma im kto pomóc w rozwijaniu ich potencjału. Czasem wystarczą dwa lata i będzie już po karierze światowej takiego zawodnika na zawsze - dodała Niemczyk, była siatkarka, chciałaby przede wszystkim, by w Polsce zostały przeprowadzone rzetelne badania, bo tylko one mogłyby ujawnić skalę problemu. - Moim zdaniem powinny być raz na jakiś czas przeprowadzane anonimowe ankiety, by wyłapywać przypadki krzywdzenia, nadużyć, molestowania. Takie ankiety powinny być przeprowadzone przez zewnętrzne podmioty, a nie związki sportowe. Bo jeśli to zrobią sami i wyjdą niefajne odpowiedzi, to ich nie poznamy. Moje dziecko trenuje siatkówkę już czwarty rok. Inne dzieci trenuje wiele dyscyplin. Ani moje dziecko, ani ja, ani inne dzieci czy rodzice nie uczestniczyliśmy w żadnym szkoleniu dotyczącym bezpieczeństwa - zauważyła. - Gdyby był rzecznik praw sportowców, to byłaby w końcu taka osoba, która zaczęłaby przede wszystkim mówić otwarcie o tym, co się dzieje w sporcie. Tu nie chodzi nawet o karanie, ale podnoszenie świadomości w społeczeństwie, z jakimi zagrożeniami mamy do czynienia - kontynuowała. Afera w gimnastyce wstrząsnęła całymi Stanami Zjednoczonymi O przemocy w sporcie mówiło się od wielu lat. Czarę goryczy przelała wielka afera z amerykańskimi gimnastyczkami, które były molestowane i upokarzane przez trenerów i lekarza. To spowodowało, że w USA wprowadzono jakże potrzebne przepisy. - Byłam na jednej z komisji, na której usłyszałam od Fundacji "Dajemy Dzieciom Siłę", że 70 procent dzieci jest ofiarami przemocy w polskim sporcie. Niestety wierzę, że tak jest. Dzieci nie wiedzą przecież, co jest dobre, a co jest złe. Przechodzą różną drogę i cierpią, bo wiedzą, że nie mogą się odezwać. Jak coś powiedzą, to wówczas nie pojadą na zawody, a taki wyjazd to jest przecież wyróżnienie i marzenie. I kółko się zamyka. I gdzie można pójść po pomoc? Brak obiektywnych kryteriów doboru do kadry, odpowiedzialności karnej za krzywdy wyrządzone w sporcie, jest największą przeszkodą w budowaniu bezpiecznego sportu. Przydałyby się też pewne formy umów lub kontraktów, a może nawet prawo weta dla zawodników, by ich uczestnictwo w sporcie było nie tylko symboliczne, ale prawdziwe. Projekt ustawy, który miałby na celu powołanie Rzecznika Ochrony Bezpieczeństwa w Sporcie (autorstwa Małgorzaty Niemczyk i złożony do laski Marszałkowskiej IX kadencji - przyp. TK) , który zdefiniuje, co to jest przemoc w sporcie, jest bardzo potrzebny w naszym kraju. To pozwoliłoby na budowanie dobrych praktyk. To jest jedyna droga. Mamy narzędzia i środki na to. Możemy być pierwszym krajem w Europie, który by to zrobił. Może być przykładem dla innych - dodała. "Czy nasi mężczyźni są gotowi na taką ustawę?" Wszystkie nasze rozmówczynie zwracają też uwagę na brak równouprawnienia w sporcie. I to też - ich zdaniem - jest duży problem świata sportu wciąż jeszcze zdominowanego przez mężczyzn. - Ogromnym problemem w sporcie jest też równouprawnienie kobiet. Właściwie dopiero od niedawna porusza się ten temat w sporcie. Sport ma mocno upłciowioną historię, bo przez długi czas był domeną mężczyzn. Sport zawodowy w Europie został stworzony tylko dla mężczyzn. Wychowanie fizyczne też początkowo było tylko dla mężczyzn. Nie zwracano uwagi na tę kwestię z uwagi na szeroko rozpowszechnione przekonanie, że to jest aktywność typowo męska. Różne organizacje, dbające o równość płci, przez długi czas nie zwracały uwagi na sport, bo wydawał się on mniej ważny niż inne dziedziny życia społecznego. W związku z tym stosunkowo późno zajęto się problemem nierównego dostępu kobiet do sportu, czy różnego rodzaju praktykami dyskryminacyjnymi. Często o sporcie myślimy poprzez dyscypliny bardziej medialne. Choćby tenis, w którym zawodniczki mają stosunkowo dużo praw, bo sobie to wywalczyły. Może nie jest idealnie równo, ale jest nieźle. Mamy też jednak dyscypliny sportu, które uważane są za typowo męskie. Tam, gdzie nie ma pieniędzy, skala równego traktowania zawodniczek jest bardzo niska. Dlatego kobiety doświadczają tam wielu problemów i barier, które trudno jest pokonać - zauważyła Organista. - Współpracuję w Sejmie bardzo ściśle z wieloma posłankami, w tym z Barbarą Nowacką, która walczy o równouprawnienie kobiet. Ona dostrzega, że tego brakuje w obszarze sportu. Niby kobiety mają równy dostęp do zajęć, ale jak się przyjrzymy, to sprawy są bardziej skomplikowane. Występuje dyskryminacja, przemoc, molestowanie, dochodzi do gwałtów. Kobiety: zawodniczki, trenerki, sędziny, działaczki sportowe mają gorzej prawie w każdym aspekcie. Nie ma porównywalnych premii za te same wyniki, zarówno w reprezentacji jak i w rozgrywkach klubowych, wynagrodzenia nie są zbliżone, jest utrudniony dostęp do dobrych godzin na obiektach sportowych dla sportu kobiet, brak równorzędnych ścieżek rozwoju kariery zarówno zawodniczej jak i trenerskiej. Zawody kobiece są inaczej organizowane, niż męskie. Często eliminacje i finały rozgrywane w jeden dzień. Mamy różnorodny komfort podróżowania na zawody sportowe. Wiele zawodniczek, trenerów i trenerek zgłaszało mi te problemy. Na przykład dla ekip męskich często są lepsze godziny zajęć (16.00 - 19.00). Widzimy, jak niewiele kobiet pracuje w zawodzie trenera czy sędziny, często nie są traktowane godnie w tym świecie zdominowanym przez mężczyzn. We władzach polskich związków sportowych kobiet jest jak na lekarstwo. W obszarze sportu prawie wszędzie jest jeden męski świat, jeden męski punkt spojrzenia i przez to męski sport się lepiej rozwija. Analizując sytuację legislacyjną i prawną oraz kodeksową zwróciłam się do Biura Analiz Sejmowych o dokonanie analizy i tłumaczeń aktów prawnych w dziesięciu państwach w Europie pod kątem równouprawnienia w sporcie. Spotkałam się z przedstawicielami ambasady amerykańskiej. Zorganizowano mi spotkanie z Centrum Save Sport z USA, które powstało po wielkiej aferze w gimnastyce w tym kraju. Nasze akty prawne odbiegają bardzo od standardów zachodnich - mówiła Niemczyk. Jak widać, skala problemu jest ogromna. Niektóre kraje już sobie z tym radzą, ale wciąż jest to problem globalny. Polska ma szansę na to, by wyznaczyć nowe trendy.Tak naprawdę potrzebujemy w Polsce podstawowego aktu prawnego - ustawy o równouprawnieniu. - Tylko czy nasi mężczyźni są już gotowi na taką ustawę? - zastanawiała się Niemczyk.