"To druga walka o zdrowie i życie Maćka" - powiedział PAP jego ojciec i pierwszy trener Zbigniew Pietkiewicz. 12 stycznia Pietkiewicz jr. wracał w bardzo dobrym humorze z Niemiec z meczu drugiej ligi - jego zespół TTS Borsum pokonał TTC Altena 9:4, a Polak wygrał dwa pojedynki singlowe i jeden w deblu. Nic nie zapowiadało początku koszmaru. "Po wylądowaniu w Gdańsku, syn zrobił jeszcze zakupy i o ok. godz. 21.00 wyruszył samochodem w podróż do domu. W rozmowie telefonicznej poprosiłem go, aby napisał sms-a, jak już dotrze do Ostródy, gdzie na co dzień trenuje. Maciek trochę się poirytował, mówiąc, że jest samodzielny i da sobie radę" - powiedział PAP ojciec zawodnika. Rodzice Pietkiewicza bezskutecznie oczekiwali na jakąkolwiek wiadomość. Około północy obudził ich telefon. "Odezwał się inny pingpongista Tomasz Sposób, który miał przekazać Maćkowi klucze od mieszkania w Ostródzie. Poinformował nas, że zadzwonił na komórkę syna, ale odezwał się ktoś ze szpitala w Gdańsku. To wtedy dowiedzieliśmy się od lekarzy, że Maciek jest na stole operacyjnym i walczy o życie. Usłyszeliśmy: +gwarancji nie możemy dać+" - opowiadał Zbigniew Pietkiewicz. Pietkiewiczowie nie byli w stanie sami pojechać z domu, z okolic Olsztynka, do Gdańska, dlatego poprosili o pomoc jednego z sąsiadów. Szybko zrozumieli, że rozpoczyna się ich druga walka o zdrowie i życie dziecka. Powiadomili starszą córkę Monikę, która już następnego dnia przyleciała z Niemiec (także gra w tenisa stołowego), aby wspierać rodzinę w walce o Macieja. Pierwszą stoczyli gdy syn był dzieckiem. "Mając 3 lata zachorował na chorobę Schoenleina-Henocha, atakującą m.in. stawy. Dzięki uporowi i konsekwencji całej rodziny - żony i córki, wygraliśmy wtedy, wygramy i teraz. Prawie dwie dekady temu tak naprawdę zaczęło się nasze zainteresowanie sportem. W wieku 5 lat Maciek zaczął bawić się w tenis stołowy, grając jeszcze w butach ortopedycznych. Aby rehabilitacja była skuteczniejsza jeździł z nami na obozy sportowe, żeby zwiększyć odporność organizmu" - powiedział Pietkiewicz sr, który pracuje od lat jako trener ping-ponga. W czasach młodzieńczych imał się różnych zajęć podczas pobytów w Niemczech, Grecji, Szwecji czy Turcji. Niemal miesiąc temu życie Pietkiewiczów znów legło w gruzach i toczy się ustalonym rytmem: każdego dnia rano najbliżsi Macieja jadą do niego do Gdańska. Przy łóżku chorego spędzają nawet do 10-12 godzin. "Auto prowadzone przez syna zderzyło się czołowo z innym samochodem. Wyjaśnienie kto doprowadził do wypadku jest przedmiotem postępowania policji. Maciek doznał poważnego urazu głowy, miał poważną operację uszkodzonej jamy brzusznej. Ma usuniętą śledzionę i część jelita cienkiego. Dziękujemy Bogu, że tak szybko wraca do zdrowia" - mówi ojciec rodziny. Po kilku dniach Maciej Pietkiewicz odzyskał przytomność i zaczął rozmawiać z najbliższymi. "Długo nie zdawał sobie sprawy ze swej ciężkiej sytuacji. Ma złamaną rękę, której nie można jeszcze operować, bo do tego doszło zakażenie gronkowcem złocistym w szpitalu. On chce grać, jak najszybciej wrócić do tenisa stołowego i już w marcu wystąpić w mistrzostwach Polski. Oczywiście, jest to niemożliwe. Trochę mu smutno, że nie będzie mógł zagrać z Anetą Olendzką i Filipem Szymańskim, z którymi wcześniej się umówił na miksta i debel" - mówi Pietkiewicz. Jego syn odnosił indywidualne sukcesy w młodszych kategoriach wiekowych (m.in. brązowy medal MP młodzików, srebrny medal MP juniorów), zawsze dobrze prezentował się w grze podwójnej (wicemistrzostwo Europy kadetów z Pawłem Chmielem w Terni 2001, wicemistrzostwo Polski i brązowy medal MP seniorów), ale brakowało mu spektakularnych osiągnięć w singlu w gronie seniorów. "Po uzyskaniu tytułu licencjata zrobił sobie roczną przerwę w nauce, aby cały czas poświęcić na trening sportowy i podniesienie umiejętności. W Ostródzie ćwiczył pod okiem szkoleniowca kadry Tomasza Krzeszewskiego" - dodał Zbigniew Pietkiewicz. Radosław Gielo