Ubiegłoroczni mistrzowie świata (Michał Szpakowski, Marcin Brzeziński, Burda, Mateusz Wilangowski), mimo wyjątkowego sezonu, wciąż są w znakomitej dyspozycji i póki co, w Poznaniu nie ma na nich mocnych. Czwórka wygrała dwa wyścigi, w sobotnim półfinale zanotowała najlepszy czas i w niedzielę jest jednym z kandydatów do zwycięstwa. - Dzisiaj była trochę taka zachowawcza jazda, nie musieliśmy robić finiszu, bo mieliśmy sporą przewagę. Osada Włoch (zwycięzca drugiego półfinału - red.) na pewno będzie mocno grzała do końca, dlatego i my będziemy musieli podkręcić tempo. To jest sport, wszystko może się zdarzyć. Dlatego musimy wypocząć i dobrze nastawić się na jutrzejszy bieg. Jeśli powtórzymy to, co było dzisiaj, to jestem dobrej myśli - zaznaczył Burda. Najbardziej doświadczony zawodnik z osady przyznał, że przez ostatnie 12 miesięcy trochę się zmieniło w tej konkurencji. - Niemiecka czwórka jest wciąż mocna, choć to trochę nowa osada, bowiem w porównaniu do ubiegłego roku zmieniło się 50 procent składu. Oni trenują razem z ósemką i to jest też dobra rzecz. Obawialiśmy się Rumunów, to wicemistrzowie świata z ubiegłego roku, ale coś im słabiej poszło (zajęli ostatnie miejsce w półfinale - red.), nie nam jednak to oceniać - stwierdził. Burda nie ukrywa, że on i jego koledzy odczuwają trudy długiego sezonu, w którym brakowało przede wszystkim międzynarodowej rywalizacji. - Mieliśmy wiele przejazdów kontrolnych, ale wiadomo, że trening to nie to samo, co zawody; nie było nikogo z boku, brakowało tej adrenaliny. Ciężki jest ten sezon, bardzo długi i chyba najdłuższy w mojej karierze. To też jest taki rok dla wytrwałych. Ta pandemia, niesprzyjające warunki muszą nas wzmacniać w tym, żeby jeszcze bardziej przykładać się do tego, co robimy i jednocześnie dbać o siebie - zaznaczył. Po niedzielnych finałach wioślarze będą mogli udać się na zasłużony i nieco spóźniony odpoczynek. Jak zaznaczył Burda, urlop nie będzie zbyt długi. - Nie będzie to odpoczynek polegający na leżeniu na kanapie, ale na pewno będzie można w końcu poświęcić więcej czasu rodzinie. W tym sezonie akurat przytrafił nam się taki okres, gdy w marcu, po zgrupowaniu w Portugalii, mieliśmy kwarantannę. Siedzieliśmy dwa tygodnie w domu i mieliśmy ten czas wyłącznie dla siebie, co o tej porze roku nam się nie zdarza. Ja tylko się boję, żeby tylko po tych regatach nie ogłosili dla nas kolejnej kwarantanny - podsumował zawodnik Lotto Bydgostii. W niedzielnych finałach wystąpi osiem polskich załóg. Marcin Pawlicki