"W Mondello jest bardzo ciepło, ale nie rozpieszcza nas wiatr. Z wcześniejszych startów i czerwcowego zgrupowania wiemy, że na Sycylii wieje on z siłą od 0 do 12, maksymalnie 15 węzłów, czyli na czwórkę w skali Beauforta" - powiedział PAP zawodnik SKŻ Ergo Hestia Sopot. W lipcu ubiegłego roku w tureckiej miejscowości Cesme 36-letni sopocianin wywalczył w ME trzecią pozycję. Popularny "Pont", który jest wielokrotnym medalistą najważniejszych imprez, także we Włoszech pretenduje do zajęcie miejsca na podium. Jego sprzymierzeńcem, jako cięższego zawodnika, z pewnością nie są dominujące w Mondello słabe wiatry, niemniej brązowy medalista olimpijski z Londynu z 2012 roku przekonuje, że jest w stanie zniwelować ten niekorzystny element. "Lubię kombinować na wodzie, dlatego nie przepadam za akwenami, w których dominuje równy i jednostajny wiatr. Rywalizacja, w trakcie której wszyscy płyną w jedną stronę, a następnie robią przekładkę, nie jest moim żywiołem. Dla mnie kwintesencją żeglarstwa jest taktyka, umiejętność antycypacji warunków wietrznych oraz odpowiednie ich wykorzystanie. Przy słabych podmuchach lżejsi rywale są w korzystniejszej sytuacji ode mnie, ale kiedy +złapię+ silniejszy wiatr jestem w stanie przez +pompowanie+ z nawiązką nadrobić stracone metry" - zapewnił. Według reprezentanta Polski akwen w Mondello zalicza się do trudnych - nie obowiązują na nim żadne schematy, a warunki na ogół są nieprzewidywalne. "Wysoki brzeg powoduje różne zawirowania i częste zmiany kierunku oraz siły wiatru. Pojawia się też fala" - skomentował. Włoskie mistrzostwa będą dla biało-czerwonych pierwszą z trzech kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w windsurfingowej klasie RS:X. Zaliczają się do nich ponadto sierpniowe regaty przedolimpijskie Olympic Test Event oraz zaplanowane na przełomie października i listopada w Omanie mistrzostwa świata. Miarczyński, który cztery razy wziął udział w igrzyskach, także w przyszłym roku zamierza pojechać do Rio de Janeiro. "W mistrzostwach Europy walczymy nie tylko o punkty, ale również o prawo startu w sierpniu w zawodach przedolimpijskich, które zapewni sobie tylko najlepszy z Polaków. A w Brazylii, jeśli zajmie się miejsce na podium, otrzyma się dodatkowy +promocyjny+ punkt" - tłumaczył. Najbardziej utytułowany polski deskarz miał już okazję trzy razy rywalizować w Rio de Janeiro. "W zeszłym roku byliśmy tam dwa razy. W sierpniu, czyli w terminie igrzysk, kiedy tam jest zima, oraz w grudniu, kiedy w Brazylii panuje lato. Latem warunki są bardzo dobre, bo silnie wieje, natomiast zimą z wiatrem różnie bywa. Połowa wyścigów odbywała się w ślizgu, czyli przy wietrze przekraczającym cztery stopnie w skali Beauforta, ale pozostałym towarzyszyły słabe podmuchy. W tych okolicznościach zająłem czwarte miejsce z niewielką stratą do podium" - podsumował Miarczyński.