O sprawie zwolnienia z sekcji strzeleckiej CWKS Legia Warszawa trenerów Katarzyny Klepacz i Roberta Osmulskiego Interia Sport pisała kilka dni temu. Ta pierwsza jest jednocześnie zawodniczką stołecznego klubu. Na koncie ma medale mistrzostw świata i Europy. Należy do grona wybitnych zawodników sekcji strzeleckiej. Oboje szkoleniowcy otrzymali aneksy do umów, których nie podpisali. To było jesienią. Teraz jednak klub postanowił - z dnia na dzień - rozstać się z nimi. Młoda Polka wicemistrzynią Europy, kolejna kwalifikacja olimpijska dla Biało-Czerwonych Zwolnienie z dnia na dzień. Klub stracił zaufanie do trenerów Tuż przed świętami, a dokładnie 24 marca, oboje trenerzy dostali wypowiedzenie w klubie, a młodzież otrzymała powiadomienie SMS-ami, że treningi w sekcji zostały zawieszone. - Zostaliśmy potraktowani jak przestępcy - powiedziała Klepacz w rozmowie z Interia Sport. Trenerzy musieli w ekspresowym tempie pozabierać swoje rzeczy i wyprowadzić się ze strzelnicy. Zablokowane zostały też e-maile szkoleniowców. O sytuację postanowiliśmy zapytać w klubie. Chcieliśmy porozmawiać z prezesem sekcji Robertem Matrackim. To nam się jednak nie udało. Klub przesłał nam oświadczenie. Czytamy w nim m.in.: Rodzice czują się oszukani. Klub zamilkł Oświadczenie zostało wydane dzień po tym, jak przedstawiciele klubu spotkali się z rodzicami młodzieży, szkolącej się w klubie. Na spotkaniu - tak przynajmniej wynika z relacji rodziców - zapewniano ich, że dołożą starań, by jednak rozwiązać sprawę w sposób przystępny dla wszystkich stron. - Zostaliśmy oszukani, a oświadczenie wydane dzień po naszym spotkaniu nie daje szans na to, by trenerzy wrócili - usłyszeliśmy od rodziców, których wielu bombardowało nas telefonami od kilku dni. Ich relacje są naprawdę dramatyczne. - Prezes przyjął do rozpatrzenia postulat rodziców i powiedział, że zorganizują zebranie zarządu, skontaktują się z trenerami. Wydawało się, że zauważa niezadowolenie rodziców i przyjmuje niektóre przynajmniej argumenty. Jednak następnego dnia pojawiło się oświadczenie klubu, które wskazuje, że to była jedynie gra na zwłokę, żeby emocje rodziców opadły i żeby treningi się rozkręciły z nową trenerką, żeby nie było już powrotu. Zebranie zarządu klubu, które miało rozpatrzeć postulat rodziców o wycofanie wypowiedzenia trenerom i przywrócenie ich do pracy, odbyło się 3 kwietnia. Nie mamy żadnej informacji ze strony klubu, mimo że wnosiliśmy o zaproszenie nas na zebranie, a także o odpowiedź na adresy mailowe reprezentantów rodziców - powiedziała Agata Hatalska-Gorzki w rozmowie z Interia Sport. Postulat rodziców do zarządu sekcji strzeleckiej CWKS Legia Warszawa To była reprezentantka Polski, która wywalczyła kwalifikację olimpijską na igrzyska w Atenach (2004), ale decyzją Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego (PZSS), pojechała na tę imprezę inna zawodniczka. - Związek nie miał wtedy litości wobec mnie, bo swoją decyzję ogłosił na zawodach Pucharu Świata w Mediolanie. Z dala od domu i rodziny. Dodatkowo mieszkałam w tym samym pokoju, co zawodniczka, która mnie zastąpiła. Powiem tylko, że do dziś czuję dokładnie, jak wtedy było mi ciężko. Dziś moje dzieci doświadczają podobnych emocji. Legia mogła dokonać zmiany trenerów, nie neguję prawa pracodawcy do dokonywania zmian. Jednak to stowarzyszenie, które zajmuje się dziećmi i młodzieżą, szczyci się wieloletnimi tradycjami i mogli spokojnie wprowadzić nowego trenera tak, żeby ochronić dzieci, żeby nowa trenerka poznała je, wiedziała, jakie są ich słabe i mocne strony - tłumaczyła Hatalska-Gorzki, której dzieci - Radek i Paulinka - uczęszczały na zajęcia z trenerami Klepacz i Osmulskim. - W czasie tego spotkania zostało nam coś obiecane, więc rodzice się wyciszyli, kiedy prezes obiecał nam, że wszystko zostanie jeszcze raz przedyskutowane na zarządzie. Natomiast oświadczenie w swojej treści całkowicie to wykluczało - powiedziała nam Magda Mamys. Nowa trener i brak zaufania. Rodzice zaniepokojeni. "Dziwnie cicho, to całkiem inne miejsce" Klub w miejsce trenerów Klepacz i Osmulskiego zaangażował Patrycję Wróblewską. To osoba, która miała 17 lat przerwy w kontakcie ze sportem, o czym sama mówiła na spotkaniu zarządu z rodzicami. O to, czy wspomniana trenerka ma stosowne uprawienia, zapytaliśmy klub, ale też PZSS. Z PZSS nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi, ale za to Legia Warszawa przysłała już po publikacji metariału. "Uprzejmie informujemy, że młodzież szkolona w klubie CWKS Legia Warszawa Sekcja Strzelecka znajduje się pod dobrą opieką oraz ma zapewnione bezpieczeństwo i ciągłość zajęć. Pani Patrycja Wróblewska ma odpowiednie kwalifikacje merytoryczne i pedagogiczne do prowadzenia zajęć - posiada tytuł magistra Wychowania Fizycznego Poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego, ma doświadczenie w pracy z młodzieżą jako nauczyciel oraz trener, posiada uprawnienia instruktora strzelectwa wydane przez Ministerstwo Sportu oraz jest w procedurze uzyskiwania licencji trenerskiej PZSS o którą mogła wystąpić dopiero po rozpoczęciu pracy szkoleniowej" - czytamy w informacji przesłanej przez klub. Takich głosów rodziców, jak te wcześniej, jest znacznie więcej. Dodatkowo młodzież nie czuje się bezpieczna. Straciła również zaufanie do działań klubu. - Klub swoim zachowaniem przeczy swoim słowom o dobru zawodników i działa tak naprawdę wbrew statutowi. Uniemożliwia szkolenie na strzelnicy kulowej, zwalnia bardzo dobrych trenerów w sezonie bez zapewnienia ciągłości cyklu treningowego, zastępuje ich bez żadnego okresu przejściowego osobą o gorszych kompetencjach i planuje zatrudnić trenera, co do którego są różnego rodzaju wątpliwości - to słowa pani Agnieszki, której córka trenuje strzelectwo od niespełna roku. - To miejsce tworzą, raczej tworzyli ludzie. Teraz ich nie ma. Została młodzież i my rodzice bez pewności, że zmiana przyniesie pozytywne efekty. Zaufanie do stowarzyszenia sekcji zerowe. Syn na pytanie, czy widzi zmianę: "Teraz jest jakoś pusto; ze ścian zdjęli pamiątki; ale jest też dziwnie cicho - to całkiem inne miejsce" - wtórowała jej pani Honorata. Część młodzieży rezygnuje Jak się okazuje, młodzież zaczyna się wahać. Część przestała uczęszczać na zajęcia w Legii. - Mam dwóch chłopaków, którzy chodzą na strzelnicę na WAT. Jeden ma 17 lat, a drugi 13 lat. Jestem pełna podziwu i uznania dla trenerów, którzy zostali zwolnieni, za to, co zrobili, bo jednoczyli, zapalali i motywowali do pracy. Moich chłopaków przybiło ich zwolnienie. Od razu zrezygnowali. Starszy syn ćwiczy w domu na sucho. Zaraz po zebraniu z przedstawicielami klubu był tak zdenerwowany, że nie chciał iść na zajęcia. Młodszy syn zrezygnował definitywnie. Powiedział, że wróci, jeśli znowu zajęcia będzie prowadziła trenerka Kasia. Ona była jego guru. Nigdy z treningów nie wracali smutni czy zażenowani. Zawsze byli uśmiechnięci i pozytywnie nastawieni. Decyzją prezesa to wszystko zostało jednak przekreślone. Naprawdę można to było wszystko załatwić inaczej. Świat sportu dziwi się temu, co wydarzyło się z dnia na dzień.Starszy syn miał spadek formy. To był czas, kiedy zmieniał szkołę po zakończeniu ósmej klasy. Gdyby nie treningi i nie rozmowy z trenerką, to pewnie borykałabym się z głębszymi problemami dziecka. Ona była jednak dla wszystkich w klubie jak mama. Rzadko spotyka się teraz takie podejście w klubach do młodzieży - opowiadała pani Ania, mama Bartka i Karola. - Syn dopiero od roku chodzi na zajęcia strzeleckie. Po tym, co się jednak stało, zobaczyłam, jak mojemu dziecku zgasły iskierki w oczach. Dla mnie ta sytuacja nie jest do zaakceptowania. To są zachowania nieetyczne i niesportowe. Tak duży klub nie powinien tak postępować. Na pewno w swoich działaniach nie kierowali się dobrem dziecka. Gdyby to było robione z głową i rzeczywiście z ważnych przyczyn, to pewnie nie byłoby tematu. Tymczasem wyszła z tego maskarada. Dziecko już po pierwszym treningu z panią Kasią chciało zapisać się do klubu. W jego oczach była niesamowita radość. Trochę mu nie wychodziło na początku, ale wiele poświęcił przez ten rok. Teraz nie chce chodzić na zajęcia, z których wracał z uśmiechem. Nie chciałabym, by się to tak skończyło. Jest mi strasznie przykro, że taki młody człowiek, bo syn ma 12 lat, został wciągnięty w takie sprawy. To chyba nie jest zbyt dobre. Już teraz poczuł zawód w stosunku do osób dorosłych. Moje dziecko teraz będzie potrzebowało się odbudować psychicznie. Na pewno będzie musiało odbudować zaufanie. Zwłaszcza po tym, co usłyszał od nowej trenerki. Ta na pytanie, jak przekonać dzieci do nowego szkoleniowca, wówczas odpowiedziała, że jak ktoś nie chce, to nie musi przychodzić. Takie słowa już na wstępie dyskwalifikują - w moich oczach - tą panią w roli trenera. Chcemy powrotu trenerów i to nie na okres wypowiedzenia, ale na stałe. Chcemy też poprawy warunków do treningu dla dzieciaków - to już słowa pani Beaty, mamy Jana. - Najtrafniejszym określeniem całej sytuacji są słowa mojego syna, który powiedział: Mamo zupełnie straciłem zaufanie do zarządu klubu. Moje dziecko jest bardzo poruszone całą sytuacją i ma ona niego ogromny wpływ. Aktualnie widzę u niego brak motywacji. Był na jednym treningu i stwierdził, że w ogóle nie da się porównać kompetencji nowych trenerów z tymi, którzy zostali zwolnieni. Nie chce chodzić na zajęcia. Sposób, w jaki zostało to wszystko przeprowadzone i sposób potraktowania dzieci, jest dla mnie bezduszny. Podkreśla się dobro dzieci i klubowiczów, ale w mojej ocenie w ogóle nie można o tym mówić. O wszystkim zostaliśmy poinformowani z godziny na godzinę. Absurdalność tej sytuacji przypomina mi trochę serial Alternatywy 4. Jesteśmy tym wszystkim oburzeni - podkreśliła Magda Mamys, dodając: - Trenerzy zbudowali fantastyczną więź z młodzieżą. To była relacja nie tylko pomiędzy trenerem a zawodnikiem, ale też to była relacja z pogranicza przyjaźni. Mój syn wiedział, że ze wszystkim może pójść do trenerów. Wiedział, że zawsze otrzyma wsparcie. Informacje zawsze były mu tak przekazywane, że jeszcze bardziej wierzył w swoje możliwości. Wsparcie takich osób, jak trenerka Katarzyna i trener Robert było dla rodziców i dzieci na wagę złota. - Córka trenowała na Legii Na WAT-cie ponad rok. To było jednak miejsce, które uratowało ją psychicznie ze względu na różne problemy domowe. Para trenerska stworzyła absolutnie wyjątkowe miejsce dla młodzieży. Przeraża mnie to, że jeśli coś działa, to trzeba to w tym kraju popsuć. To, do czego doszło, jest działaniem skierowanym ewidentnie przeciwko młodzieży. Nikt kompletnie w zarządzie w tej całej sytuacji nie pochylił się nad zawodnikami. To jest sport, który wygląda na statyczny, ale w głowie sportowców w strzelectwie rozgrywa się niesamowita burza emocji. I właśnie zadaniem trenerów jest sprawienie, by młodzież mogła panować nad emocjami. Pani Katarzyna i pan Robert doskonale sobie z tym radzili. Tak naprawdę zawodnicy rozumieli się z nimi bez słów. Niezrozumiałym jest dla mnie to, że można, kiedy mówi się o kryzysie psychicznym wśród młodzieży, zniszczyć miejsce, w którym czują się pewnie i bezpiecznie, ale też czują się wysłuchani. Chciałoby się aż krzyczeć, bo widać wielką nieuczciwość ze strony zarządu wobec młodzieży - mówiła Ewa Bielecka. Psycholog ostrzega: tragedia dla całego środowiska W całej tej historii najbardziej cierpi młodzież. Dla niej to jest czas szukania autorytetów. Takimi niewątpliwie byli ich trenerzy. Wszyscy dobrze wiemy, jak trudno jest obecnie zachęcić młodych ludzi do uprawiania sportu. Tymczasem takie sytuacje z pewnością nie wpływają dobrze zainteresowanie sportem. O historię z sekcji strzeleckiej Legii Warszawa zapytaliśmy Dariusz Nowickiego, psychologa sportu klasy mistrzowskiej PTP. - W dzisiejszych czasach niewiele dzieci i młodzieży garnie się do sportu. Każda tego typu sytuacja, która może skutkować utratą motywacji do uprawiania sportu, jest po prostu tragedią dla całego środowiska. Zachęcić dzisiaj dzieci i młodzież do uprawiania sportu jest bardzo trudno, a tutaj są czynione jeszcze działania, które zniechęcają ich do tego, żeby kontynuować przygodę ze sportem. Najlepiej w takiej sytuacji byłoby najpierw przygotować dzieci i młodzież na zmianę. Problem zatem leży w braku umiejętności zarządzania jednostką sportową przez działaczy tego klubu. Doskonale rozumiem rodziców, bo oni też żyją w tej rzeczywistości i sami widzą, jak trudno jest zachęcić współczesnego młodego człowieka do uprawiania sportu. Tutaj ktoś najwyraźniej prowadzi akcję, w której chce zniechęcić do bycia sportowcem. To jest po prostu absurd - dodał. W ostatnich zawodach jedna z dziewcząt z Legii wystąpiła w specjalnej koszulce. Widniał na niej nadruk ze zdjęciem trenerów Klepacz i Osmulskiego. To wiele mówi o tym, ile oni znaczyli dla tych dzieciaków.