"Jedziemy na mistrzostwa świata i zarówno my, jak i pozostali 23 uczestnicy będą chcieli zdobyć złoty medal. To tak jakby zapytać dziennikarza, czy chciałby zdobyć Nagrodę Pulitzera lub Grand Press. Nie powiem, że naszym celem jest wyjście z grupy, bo to byłby minimalizm. Skupiamy się jednak na tym, żeby wygrać każdy kolejny mecz. Jeśli wygramy siedem, to będziemy się mogli napić tequili" - podkreślił na konferencji prasowej w Warszawie Dragosz.Jego podopieczni w grupie C mundialu trafili na Kolumbię, Kostarykę i Japonię. Pierwszy mecz rozegrają w niedzielę. Szkoleniowiec starał się tonować hurraoptymizm."Byli już mądrzejsi, którzy patrzyli na rankingi i nie najlepiej na tym wyszli. Każdy z rywali ma coś, co go wyróżnia. Podejrzewam, że będziemy walczyć z Kolumbią o awans z pierwszego miejsca w grupie" - ocenił.Kapitan biało-czerwonych Przemysław Świercz przyznał, że nie patrzy na przeciwników, a skupia się raczej na swojej drużynie. "Jeśli zagramy dobrze, to nie będzie miało znaczenia kto jest po drugiej stronie. Mistrzostwa rządzą się swoimi prawami. Gra się właściwie codziennie, więc ważna będzie dyspozycja dnia" - podsumował.Prezes stowarzyszenia Amp Futbol Polska Mateusz Widłak wśród kandydatów do medali wymienił m.in. Turcję. Jak dodał, w tym kraju są aż trzy poziomy rozgrywek ligowych w tym sporcie."Poza tym faworytami będą także Rosja, Anglia i drużyny z Afryki. Polska też jest wymieniana przy omawianiu możliwej obsady podium" - zaznaczył.Początki tej dyscypliny w kraju sięgają 2011 roku. Biało-czerwoni w debiucie w MŚ sześć lat temu zostali sklasyfikowani na 11. pozycji. Dwa lata później zaś wywalczyli już czwarte miejsce. Przed rokiem z kolei błysnęli, zdobywając brązowy medal mistrzostw Europy. Widłak zwrócił jednak uwagę, że w reprezentacji zaszło wiele zmian w ostatnim czasie. "W porównaniu z ubiegłorocznymi ME kadra jest mocno zmieniona, a w porównaniu z poprzednim mundialem niemal zupełnie nowa" - podkreślił. Jednym z najbardziej doświadczonych zawodników jest Świercz, który ma na koncie 67 występów w biało-czerwonych barwach. Dragosz przyznał, że uznał, iż to właściwy moment na odmłodzenie kadry. "Łzy się polały, niektórzy byli rozgoryczeni, ale to ryzyko związane z tym zawodem. Jestem przekonany, że dokonałem dobrych wyborów. Ci zawodnicy są w najlepszej dyspozycji fizycznej i mentalnej i są gotowi dać z siebie maksimum. Przez ostatni rok osiągnęliśmy w moim przekonaniu profesjonalny poziom. Wszyscy rzetelnie pracują i przykładnie podchodzą do swoim obowiązków" - zapewnił szkoleniowiec.Wśród powołanych uwagę zwracają przede wszystkim dwaj zawodnicy. Kamil Rosiek w marcu startował w zimowych igrzyskach paraolimpijskich w Pjongczangu w biegach narciarskich i biathlonie. Podczas tej imprezy był też chorążym polskiej ekipy. Z kolei Kamil Grygiel jest najnowszą twarzą w reprezentacji - wystąpił w niej na razie zaledwie cztery razy. "Kamil Rosiek to profesjonalista. Odkąd go znam, stawiam go za wzór do naśladowania. Nie mówi może za wiele, ale bardzo dużo robi. O Kamilu Grygielu dowiedziałem się od mojego kolegi. Jeszcze do niedawna grał w piłkę w drużynie 11-osobowej, rywalizując na boisku z zawodnikami pełnosprawnymi. Może nie ma dużego doświadczenia w ampfutbolu, ale jestem pewny, że będzie cenną postacią w naszej drużynie podczas MŚ. Nazwijmy to intuicją trenerską" - zaznaczył Dragosz.Jego podopiecznych czeka daleki lot. Wylatują z Warszawy w środowy poranek i po przesiadce w Paryżu czeka ich lądowanie w Meksyku. Ze stolicy ruszą zaś w sześciogodzinną podróż autokarem do San Juan de los Lagos."Oznacza to też konieczność aklimatyzacji po zmianie stref czasowych. Kolumbia i Kostaryka będą miały pod tym względem trochę łatwiej" - zwrócił uwagę szkoleniowiec. Cztery lata temu jego zespół mógł wziąć udział w mundialu dzięki zbiórce pieniędzy, w której wsparli ich kibice. Obecnie reprezentacja może liczyć na sponsorów. Wśród nich jest m.in. Robert Lewandowski, który wysłał biało-czerwonym wiadomość wideo ze słowami wsparcia. Producent napoju energetycznego z kolei zamieścił zdjęcia zawodników kadry w ampfutbolu na butelkach swojego produktu. "To niby sport niepełnosprawnych - choć po chłopakach tego nie widać - ale biznes się tego nie boi i chce nam pomagać" - podkreślił Widłak.