PAP: Jak wyglądały pana pierwsze miesiące pracy w Niemczech? Marcin Witkowski: Pracuję od stycznia, jednak na razie bezpośrednio w zasadzie tylko z zawodniczkami z Berlina. Byłem na dwóch obozach z grupami młodszymi, ale z tymi czołowymi wioślarkami jeszcze zajęć nie prowadziłem. Dopiero 26 kwietnia 16 wybranych dziewcząt przyjedzie do stolicy Niemiec na czterodniowe zgrupowanie. Ma pan jakieś pierwsze przemyślenia? - Niemcy mają ogromny potencjał. Jestem przekonany, że dysponuję materiałem ludzkim zdolnym do walki o najwyższe cele. Muszę jednak zawodniczki odpowiednio "poukładać". Z czego wynika ten wielki potencjał? - Wioślarstwo w Niemczech jest bardzo rozpowszechnione jako sport rekreacyjny. To skutkuje tym, że chętnych uprawiać tę dyscyplinę zawodowo jest znacznie więcej niż w Polsce. Jakie są najbardziej widoczne różnice w stosunku do Polski, jeśli chodzi organizację szkolenia? - Zawodniczki bardzo dużo pracują w klubach. Są bardzo do nich przywiązane, także do landów, z których pochodzą. Tam wykonują olbrzymią, ciężką pracę, która w Polsce miała miejsce na zgrupowaniach reprezentacji. Na pewno jest większa dostępność do badań. Nie tylko tych medycznych, ale również nad sprzętem. Praktycznie każdy ośrodek posiada w tym zakresie odpowiednie zaplecze. Skala jest po prostu dużo większa niż w Polsce. Znacznie więcej osób przy niemieckim wioślarstwie pracuje. Od czego zacznie pan swoją pracę z seniorkami? - Muszę poznać te dziewczyny i zdobyć ich zaufanie, wkupić się w ich łaski. Część mnie w pewnym sensie zna, choćby jako tego, który przyczyniał się do tego, że nie zdobyły medali. One patrzą na mnie trochę spode łba, ale chcę je przekonać, że ze mną swój cel osiągną. A jakich problemów spodziewa się pan na początku? - Na początku będzie to komunikacja. Staram się po niemiecku przekazywać komendy podczas treningu, ale trudność wciąż sprawia mi dopasowanie tempa tych komend do tempa zajęć. Jaki cel postawiła przed panem niemiecka federacja? - Celem jest powtórzenie podczas igrzysk w Tokio tego, co w Rio de Janeiro udało mi się z Polkami, czyli dwa medale, oby złote. Rozmawiał Wojciech Kruk-Pielesiak