Zawodniczka chce się w nich pokazać z jak najlepszej strony, ale - jak zaznacza - wiele będzie zależało od losowania. - Warszawski Pro Tour traktuje Pani jako próbę rehabilitacji za nieudany występ w Anglii? Li Qian: Grałam tam źle, ale miałam problemy zdrowotne. Teraz na szczęście nic mi już nie dolega. W Warszawie znów będę chciała pokazać się z jak najlepszej strony, ale wiele będzie zależało od losowania. - W 2006 roku triumfowała Pani na Torwarze, zaś dwa lata później dotarła do ćwierćfinału. Tym razem zapowiada się bardzo silna obsada. Czy w tej sytuacji powtórzenie wyniku z 2008 roku będzie sukcesem? - Przyjadą najlepsze zawodniczki z całego świata, a wiele z nich gra doskonale przeciwko defensywie. O powtórkę będzie bardzo ciężko, ale to jest właśnie moje zadanie do zrealizowania. - Od wielu miesięcy widać postęp jeśli chodzi o Pani wyniki, np. zwycięstwo w TOP 12, awans na igrzyska olimpijskie i do wielkiego finału Pro Tour. Czy przez ten czas dystans dzielący Panią od ścisłej czołówki światowej się zmniejszył? - Cały czas się uczę i myślę, że mogę grać jeszcze lepiej. Jednak rywalki też się rozwijają. W naszym sporcie wiele zależy od dyspozycji dnia. - Wciąż doskonali Pani grę przeciwko defensorkom czy na treningach realizowane są inne założenia? - W grze przeciwko obrończyniom czuję się już coraz pewniej. Na treningach w Tarnobrzegu razem z trenerem Zbigniewem Nęckiem pracujemy nad poprawą mojego ataku oraz nowymi serwisami. - Kiedyś interesowała się Pani południowokoreańskimi <a href="http://www.swiatseriali.pl" target="_blank">serial</a>ami. Czy po kilku latach pobytu w Polsce może Pani powiedzieć, że lubi nasze kino? - Mam bardzo mało czasu na oglądanie filmów. Jeśli już, to tylko azjatyckie. Polskie programy telewizyjne oglądam aby doskonalić znajomość języka. Rozmawiał: Radosław Gielo